Chapter 8

3.8K 236 28
                                    

Louis jęknął, zaciskajac dłoń na jego dłoni i westchnął głośno, rozlewając się w prezerwatywe. Wysunął sie z niego delikatnie I musnął kącik jego usta. Wyrzucił zużytą gumkę i wyszedł szybko do łazienki, gdzie namoczyl ręcznik i przejechał nim po brzuchu bruneta, żeby go wyczyścić.

-Wszystko okay? - zapytał, a w jego głosie znowu nie było emocji.

- C-Chyba tak.- odpowiedział i dopiero był w stanie na trzeźwo pomyśleć, co się właśnie wydarzyło.

Była już ciemna noc, a Harry właśnie pieprzył się z przystojnym modelem, nie mając pojęcia gdzie się znajduje. Usiadł dynamicznie mając wrażenie, że Tomlinson zaraz go wygoni, ale zamiast wygonić, ten go zatrzymał, dlatego wyższy spojrzał na niego zdezorientowany i zagryzł dolną wargę.
Nie chciał zawracać mu głowy swoją obecnością bo poza przyjemnymi odczuciami Louis nie wskazywał wobec Harry'ego jakiejkolwiek sympatii, a raczej przeciwnie. Nie chciał się otworzyć ani na sekundę i powoli go to przerażało, lecz wciąż intrygowało.

-Nie wyjdziesz teraz. Jest pełno osób przed wejściem, a w tylnym wyjściu się zgubisz. Wyjdziesz rano. - powiedział od razu, kładąc się pod ciemną kołdrą.
-Okay? - zapytał, odwracając sie w jego stronę. - Chcesz coś zjeść czy coś?

Chciałbym żebyś nie był taki oschły, panie perfekcjo Tomlinson.- pomyślał sobie Harry i usiadł na brzegu łóżka zaraz przy Louisie, niepewnie bawiąc się swoimi palcami.

- Okay. Nie, jest w porządku.- mruknął z nieśmiałym uśmiechem, bo chociaż umiał zapytać o to, czy ma ochotę na coś do jedzenia. To by oznaczało, że nie do końca był skończonym chamem z pieniędzmi. I tak od rana prawdopodobnie będą udawać, że się nie znają, dlatego nie robiło to już dla Harry'ego żadnej większej różnicy. Nie spodziewał się cudów, już napewno nie tutaj.
A być może podświadomie chciał, żeby to się nie kończyło. Sam nie mógł dotrzeć do prawidłowych myśli, dlatego położył się obok mężczyzny i wpatrywał się w sufit.

-Nie jesteś ani trochę głodny i nie chce ci się pić? Nie chcesz się umyć? - zapytał, unosząc brew. - Naprawdę? - podniósł się i przesunął się do niego bliżej. - Nie chcesz kompletnie nic? Dalej, Harry, jeśli czegoś potrzebujesz, po prostu powiedz, nie mam zamiaru udawać, że nie istniejesz. Czuję się wspaniale i chce ci to jakoś wynagrodzić. - zmrużył oczy, trochę zdezorientowany jego zachowaniem. Zwykle ludzie po prostu mówili, że chcą to i tamto, ale Harry nie był znany i dla niego małe rzeczy były ważne.

- Chcesz mi wynagrodzić to dostępem do jedzenia?- zaśmiał się Harry i spojrzał w stronę bruneta.- To ja miałem płacić za swoje drinki na twojej marynarce.- dodał po chwili, ponieważ naprawdę nie był głodny ani spragniony.- Ale masz racje, z chęcią wskoczę pod prysznic.

-I tak nigdy więcej nie nałożę tej marynarki. Spodobałes mi się za pierwszym razem.- Wzruszył ramionami.- Chcę ci choć trochę umilić czas, zwłaszcza, że z mojej winy nie możesz wrócić do domu teraz, jeżeli będziesz chciał. I możesz być wyczerpany.- podniósł się i wstał, ubrał bokserki, po czym wszedł szybko do garderoby i podał mu koszulkę. - łazienkę masz naprzeciwko.

- Wcale nie chciałbym wrócić do domu.- przyznał ściszonym głosem, gdy już trzymał za klamkę od łazienki i posłał brunetowi zawiniętemu w kołdrę flirciarskie spojrzenie, następnie znikając z jego pola widzenia.

Zamknął łazienkę na zamek z przyzwyczajenia i przez ponad trzy minuty stał na środku, zachwycając się jej nowoczesnym wystrojem. Potrząsnął głową i próbował uświadomić sobie, że tylko dziś jest tak traktowany i wziął prysznic, rozkoszując się zapachami kosmetyków Louisa, z którymi stanowczo zaszalał, bo pomieszał ze sobą wszelkie zapachy.
Przebrał się w koszulkę, która pachniała tak jak wszystko w tym domu lawendowym proszkiem do prania, a następnie wrócił do schludnego pokoju.

- Zamówiłem pizzę, nawet jak nie chcesz. - powiadomił. Wcale nie było późno w nocy i większość normalnych ludzi już śpi, on znał pizzerie na obrzeżach, która była bardzo dobra. Louis w ogóle nie był zmęczony.
- Połóż się spać, jeśli chcesz.

- Okay.- mruknął do niego, kiedy leżał z telefonem w ręku.

Ułożył się wygodnie obok Louisa i ukradkiem obserwował co robił. To normalne, że ktoś z taką sławą nie spał i zamawiał pizze w środku nocy, bynajmniej dla niego.
Harry w tym momencie zatęsknił za Haylee, do której mógłby się przytulić. Było mu zimno, a nie wiedział czy może po tym wszystkim tak o sobie pozwolić na przytulanie tym bardziej, że Tomlinson chyba nie lubił tego w jego wykonaniu. Wiedział jednak to, że dziś nie zaśnie, do póki mężczyzna obok nie zaśnie razem z nim. Louis z wetchnięciem odłożył telefon i spojrzał na mężczyznę obok. Zwilżył wargi i postanowił zapytać.

-Żałujesz? - zapytał od niechcenia, bo jego wzrok właśnie tak wyglądał. - Czego potrzebujesz, Harry? - zapytał, siadajac naprzeciwko niego. - Widzę , że coś się dzieje.

Styles postanowił się zabawić w typowego focha, chociaż wcale go nie miał, tylko najzwyczajniej w świecie potrzebował więcej miłości.

- Nie żałuje.- mruknął, odwracając swój rozbawiony wzrok na puste miejsce, w którym przed chwilą leżał Louis.- Kompletnie nic nie żałuje.- dodał po chwili, podnosząc się do pozycji siedzącej i wlepiając wzrok w mężczyznę złapał go za dłoń i zaczął bawić się jego palcami.

Podświadomie chciał utrzymywać z nim kontakt, ale jak to on napewno by się do tego nie przyznał. Oni tylko ze sobą współżyli, nic więcej ich nie łączyło, bo mieli całkiem inne życia i poglądy. Pokiwał głową i ścisnął jego dłoń, przesuwając się do niego.

-Więc dlaczego masz taką mine? - zapytał.
Potrafił czytać z ludzi, jednak sam chował się przed wszystkimi i nikt nie potrafił czytać z niego. - Harry? - zapytał, gdy nie odpowiedział i przysunął się bliżej. Miał wrażenie, że zrobił coś czego nie powinien i było mu źle. W dodatku, jeżeli to był jego pierwszy seks, wiedział, że potrzebował czułości. Jednak on nie potrafił mu jej dać, nie potrafił się przytulać i nie lubił tego. Naprawdę chciałaby coś zrobić, lubił go, traktował jak równego siebie człowieka, czego w ostatnim czasie mu brakowało.

- Jest naprawdę w porządku.- uśmiechnął się, aby nie martwić mężczyzny i więcej już nic nie powiedział, bo uznał, że zachowywał się conajmniej jak przestraszone dziecko, a nie powinien.- Przepraszam.- dodał, ziewając i tym samym rozluźniając nieco atmosferę.- Możemy coś obejrzeć do tej pizzy, cokolwiek.
Pokiwał głową.

-Masz jakąś godzinę, o której musisz być w domu? - zapytał i spojrzał na zegarek. Zaraz czwarta. I nie masz za co przepraszać - dodał po dłuższej chwili.

Harry pomyślał przez chwilę i doszedł do wniosku, że jego mama o szóstej wychodziła do pracy, a on jeszcze spał. Dziś była sobota, więc miał zmianę w księgarni od szesnastej. Pomimo tego nie chciał sprawiać kłopotu Louisowi, więc chciał zwinąć się jak najszybciej.

- Siódma.- powiedział, będąc kompletnie niewyspanym.

-Połóż się spać, rano zjesz, bo poczekamy jeszcze trochę zanim przywiozą. - powiedział i spojrzał na niego.- Powinieneś się choć trochę wyspać, nawet te trzy godziny.

Harry spojrzał na niego z podziwem, ponieważ okazało się, że jednak ma w środku siebie jakieś uczucia. Leniwie schował się pod ciemną kołdrą i zamknął powieki, czując na sobie jego wzrok.

- Obudzisz mnie?- zapytał, prawie jakby się bał, że sam nie zdoła się obudzić i posłał mu ciepły uśmiech.

-Jasne, dobranoc - uśmiechnął się, a jego oczy na chwilę złagodniały. - Śpij dobrze. - Podniósł  się i wziął koc.- jak zjem to do ciebie przyjdę, więc wybacz jeśli cię obudzę.

We were too young | Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz