Chapter 59

1.6K 114 104
                                    

Louis pokiwał głową i ułożył dłonie na swoich skroniach, opierając się o ścianę. Spojrzał na Harry'ego i uśmiechnął się mimo swojego zdenerwowania.

- Nie będziecie mogli go zobaczyć - powiedziała starsza kobieta. - Nie teraz. Idzie na badania, do inkubatora.

Styles wstał i odetchnął z ulgą, bo przynajmniej teraz wszystko było wiadomo, a Lou był chyba spokojniejszy. Młodszy splótł swoją dłoń z tą starszego i spiął się lekko. Nie lubił być w pobliżu nieznajomych, nawet jeśli ten ktoś wcale nie był niebezpieczny. Nie umiał tego wytłumaczyć ale właśnie tak było. Louis wypuścił drżący oddech i przytulił się do Harry'ego. W tym momencie on był tym, który potrzebował kogoś blisko siebie.

- Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.- wyznał.

- Jasne, że będzie dobrze - westchnął spokojniej, ale poczuł jak jego telefon wibruje w kieszeni.- Przepraszam Loui - mruknął, odsuwając się i odebrał telefon, jak zwykle nie patrząc kto dzwonił.

Oczy niemal wyszły mu z orbit, gdy usłyszał dobrze znany głos. Ten głos, który przez większość dzieciństwa mówił mu jaki był beznadziejny i wyśmiewał go na każdym kroku. Nie chciał wspominać już nawet o najgorszym z kulminacyjnych momentów.

- Niall?- prychnął niemiło przez wielką niechęć do jego osoby.- Czy ty nie pomyliłeś numerów?

- Nie, hej Harry. Przyjechałem do Londynu i potrzebuje przyslugi - powiedział blondyn, popijając ciepłą herbatę. - Więc gdzie jesteś? Mogę tam hm, przyjechać.

- Oczekujesz ode mnie przysługi po tym wszystkim? Pamięć ci wystarczająco nie sięga w przeszłość?- wywrócił oczami, zaciskając pięść i usiadł na krześle czując, że długo nie wytrzyma na stojąco z nadmiaru emocji już któryś raz tego dnia.

- To było dawno. Daj spokój, ludzie się zmieniają - przeciągnął. - No proszę, Harry - skrzywił się. Nienawidził tego słowa, ale musiał grać swoimi zasadami. - Więc?

Zielonooki momentalnie zmarszczył brwi i spojrzał na Louisa. Nienawidził takiego podejścia jakie miał Niall w sumie od zawsze. Ludzie może i się zmieniają, ale zawsze coś w nich nigdy nie odejdzie.

- Najpierw powiedz czego chcesz - zaproponował, nie wiedząc kompletnie na co ma być przygotowany, on już miał naprawdę wszystkiego dosyć.

Tomlinson spojrzał na Harry'ego i zmrużył oczy, nie wyglądał dobrze. Był blady.
- Potrzebuje nocki u kogoś. No może dwóch. Dopóki mój przyjaciel tu nie przyjdzie. Z resztą mamy sporo do obgadania, nie uważasz? - uśmiechnął się sam do siebie.

- Nie wiem czy to będzie możliwe - spiął się ponownie, ponieważ często jego przyjaciółka u niego bywała także na noc.- Nie ufam ci wystarczająco żeby podjąć taką dezycję w kilka sekund, Niall - dodał, przecierając twarz dłonią. Dokładnie w tym momencie miał ochotę zwinąć się w kłębek i zacząć płakać nad wszystkim co go spotkało, a takie momenty zdarzały się u niego zdecydowanie zbyt często.

- Oj, błagam cię Harry. Mamy dwadzieścia lat... no ty prawie. Jedna lub dwie noce, przecież cię nie zabije.

- Ty chyba nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji - zaśmiał się ironicznie.- Haylee wciąż się ciebie boi, idioto.

- O Boże, wciąż się z nią przyjaźnisz... - odetchnął. - Nie musi nic wiedzieć.

- Zadzwonię za dwie godziny, pasuje?- westchnął i czuł się bezsilny. On nie wiedział co ma zrobić i potrzebował pilnie porady kogoś mądrzejszego od niego. Miał zbyt miękkie serce, żeby to tak zostawić.

- Jasne, mam nadzieję, że podejmiesz słuszną decyzję. Do zobaczenia, Styles - zwilżył wargi i uśmiechnął się po raz kolejny. Boże jaki on był żałosny, wciąż jest, tak samo jak kilka lat temu.

Harry kolejny raz westchnął jakby nie mógł przyjąć kolejnych dawek powietrza i wstał, chowając telefon do kieszeni. Spojrzał na Louisa niepewnie i podszedł bliżej, przytulając go ciasno. Wiedział, że to czy Niall miał u niego spać było najmniejszym problemem z tego co się działo w życiu. Musiał to poważnie przemyśleć i w razie czego napisać Haylee, aby dziś wyjątkowo została u siebie.

- Co się dzieje,- zapytał zmartwiony, wplatając dłoń w jego włosy.- Harry?- ponosił próbę gdy nie dostał odpowiedzi. Byl blady i roztrzęsiony, a to go najbardziej niepokoilo.

- To nie jest najlepsze miejsce do opowiadania koszmarów swojego dzieciństwa - szepnął, wtulając się bardziej w mężczyznę i pociągnął nosem, chcąc odgonić te wszystkie wspomnienia.

On jako dzieciak był wtedy nie tyle co nieśmiały, ale i przerażony. Dla niego to co robił Niall było czymś obcym, złym. Rodzice zawsze wychowywali go na dobrego człowieka i w ten sposób, aby życzył innym wszystkiego co najlepsze. Owszem, tak było dopóki się nie rozwiedli, a on nie trafił z Niallem do jednej klasy po raz trzeci. Jeden czyn wykonany w stronę jego przyjaciółki wstrząsnął nim bardziej, niż by przypuszczał. Płakał mocniej i krzyczał w duchu, bo nie chciał tego. Być może dla kogoś silniejszego niż on byłaby to zwykła błahostka i przeszłość, ale dla Harry'ego to był najgorszy okres w życiu. Ale to tylko dlatego, że nic o tym nie wiedział i w danej sytuacji zaistniał po raz pierwszy w całym swoim istnieniu.

Louis pokiwał głową i oparł ją o jego ramię.
- Jestem tutaj, yeah? - uśmiechnął się miło po chwili i ułożył dłonie na jego policzkach, wysuwając wargę. - Hej, uśmiechnij się. Nie możesz być teraz w złym humorze, ja jestem od tego - dźgnął go palcem w bok, na co Harry sie wygiął z uśmiechem , a ten zaśmiał cicho. - Idealnie.

Zielonooki nie potrafił być przy szatynie smutny dłużej niż pięć minut i to kolejna rzecz, za którą go kochał.

- Chodźmy stąd, cokolwiek - westchnął po chwili zdając sobie sprawę, że i tak nic nie mogą zrobić.

Lou pokręcił głową przecząco.
- Możesz jechać do domu, albo do mnie. Ja zostaje dopóki nie dowiem się, że wszystko jest dobrze i nie porozmawiam z lekarzem - powiedział i przełknął sline. Musiał wiedzieć wszystko. Poza tym on nie miał nic dla dziecka - A później pojadę na zakupy. Tak to dobry pomysł.

- W takim razie powiem ci tutaj, bo sam sobie nie dam rady - westchnął i przytulił się na moment do szatyna, następnie siadając na krześle.

Opowiedział mu w skrócie historie z Niallem, a następnie o tej sytuacji przed chwilą, gdy ten do niego zadzwonił. Chciał mu przekazać jak bardzo go nie znosił i co miał zrobić, żeby nie zostawiać go na lodzie bo pomimo wszystko pragnął być dobry dla każdego.

- Podsumowując, Niall zniszczył mi dzieciństwo i próbował zgwałcić Haylee. Mało tego, gdybym miał opowiadać o wszystkich zdarzeniach, do jutra bym nie skończył. A teraz szuka u mnie noclegu - skrzywił się Harry i schował twarz w dłoniach, czując się zażenowanym swoją bezsilnością. On w tym momencie nawet tłumaczył beznadziejnie.- Ja wiem, że są ważniejsze sprawy, ale co ja mam mu powiedzieć?- dodał i spojrzał w oczy mężczyzny obok, doszukując się odpowiedzi na wszystko, co go nurtowało.

- Nie pozwalaj mu na to - powiedział odrazu i pokręcił głową. - Chce cię znowu wykorzystać, nie jest tego wart - ułożył dłonie na jego kolanach. - Ludzie nie zmieniają się od tak. Nie możesz.

- Ale co on zrobi? Gdzie zostanie na noc?- mruknął niepewnie, uznając, że był żałosny. Troszczył się o kogoś, kto zrujnował mu w pewnym stopniu życie.- Jestem beznadziejny, Louis.

- Nie powinno cię to obchodzić. Zaplanował to, dobrze wiedzieli, że nie będzie miał gdzie spać, więc nie myśl o tym. Olej go.

Harry wydął wargi i pokiwał głową, znając już odpowiedź. Dlaczego na niego tak łatwo można było wpłynąć? Wystarczyło raptem kilka słów aby on w końcu się na coś zdecydował i to wcale nie było nic dobrego.

- Huh, dziękuje Lou - odetchnął, ujmując w dłoń tą jego.- Co do Shay, może możesz już wejść?- dodał ciszej, samemu chcąc siedzieć coś więcej.

We were too young | Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz