Chapter 6

4K 271 83
                                    

Harry miał ochotę praktycznie krzyknąć i oznajmić go, że przecież wie, ale to byłoby głupie bo w pierwszej chwili faktycznie tak pomyślał. Kto normalny idzie ze sławną osobą do jej domu kiedy nawet jej nie zna? Tak, odpowiedź jest prosta- właśnie sam Harry, który nie ufa nieznajomym.

- Wcale się nie boje, Louis.- wycedził z niekontrolowanym uśmiechem, pozwalając sobie zwrócić się do niego po imieniu, które nawet przypadło mu do gustu bardziej, niż kiedy go nie znał osobiście.

Zaśmiał się i otworzył drzwi, wpuszczając go do środka.
-Dobry - kiwnął do ochrony i pociągnął Harryego w stronę windy. Gdy znaleźli się w środku pomieszczenia z wielkim lustrem, wybrał odpowiednie, ostatnie piętro i odwrócił się do bruneta.

Harry wcale się nie zdziwił, że mężczyzna miał taki dom, ale nie przypuszczałby, że mają windę i on kiedykolwiek będzie w niej jechał.
Uśmiechnął się krzywo do niższego szatyna i spojrzał na swoje marne odbicie za nim i zdziwił się, dlaczego Louis pragnął zabrać do siebie akurat go.

- Niezła chata - wyznał, a niebieskooki jak zwykle wybuchnął uroczym śmiechem, bo przecież Harry zawsze rzucił coś zabawnego w jego stronę.

Wzruszył ramionami.
-Nie ma tu nic specjalnego - wzruszył ramionami i podszedł do niego bliżej, uchylajac usta.- Ile masz lat, Harry? - spytał cicho i spojrzał w jego oczy. Jego spojrzenie nieustannie było puste, patrzył na niego z wyższościa. Ale mógł zauważyć, że coś się zmieniło.

Styles westchnął, nie chcąc dać po sobie znać presji i pomyślał, że trochę się z nim pofatyguje skoro ma resztki sił.
- A na ile wyglądam?- odpowiedział mu ściszonym głosem, jakby pragnął aby ktoś dodał mu otuchy.

Po chwili zastanowienia się rozchylił swoje wargi i bezdźwięcznie powiedział, że dwadzieścia dwa. Lubił się droczyć z innymi, choć nie zawsze mu to wychodziło, a Louis wydawał się być do tego idealny pomimo tego, że non stop go onieśmielał.

Zmruzyl oczy.
-Na dwadzieścia - powiedział, zgodnie z prawdą. Harry wyglądał praktycznie jak nastolatek I brak zarostu ofejmowal mu lat. Jednak był cholernie przystojny i Cholera, Louis naprawdę polubił jego urodę i niewinność.

- Prawie.- uśmiechnął się nieśmiale.- Dwadzieścia dwa.- dodał, nawet nie wahając się co do wieku Louisa, bo w każdym momencie nawet mógł wpisać go w Google i się tego dowiedzieć.

Gdy mężczyzna chciał coś już odpowiedzieć, drzwi windy otworzyły się, a Harry z ciekawością spojrzał na korytarz, który był według niego bardzo ładnie ozdobiony i w dodatku wydobywał się z niego przyjemny zapach.

-Zapraszam - wskazał ręką, żeby szedł przodem. Uśmiechnął się widząc jak się rozgląda - Chcesz się czegoś napić? - zapytał z grzeczności, wchodząc do wielkiej, na biało urządzonej kuchni.

- Nie, ale dziękuje - mruknął i uśmiechnął się miło, nie do końca odnajdując się w dużej przestrzeni, choć był już w takich nie raz.

Louis był naprawdę milszy, niż wśród tych wszystkich mediów i Harry zdążył się domyślić, że to było dla niego wyczerpujące, dlatego mu się nie dziwił. Bał się spojrzeć mu ponownie w oczy, bo jego wzrok był niczym ten bazyliszka, jakby zamrażał wszystkie jego pohamowania i zmuszał do działania.

Odwrócił się do niego i zlustrowal kolejny raz jego ciało, podchodząc bliżej i usmirchnal się, obejmując jego ciało ciasno.
-Jesteś słodki - powiedział, a jego głos trochę zmmiekl, ale nadal nie dając poznać po sobie zbyt dużo.

Wyższy zmrużył oczy i zamilkł na moment po to, aby przekonać się czy to nie żart, ale szybko na jego ustach zawidniał uśmiech. Zimny Louis z pokazu właśnie stwierdził, że Harry jest słodki i szczerze, rozpływał się pod jego dotykiem co nie do końca było dobre dla nich obojga.

- Ty też, Lou...- odpowiedział, ale zaciął się w połowie jego imienia i nie chciał pozwalać sobie na za dużo.- Louis.- poprawił się, wtulając się w niższego z przyjemnością.

Szatyn momentalnie zdretwial I przełknął sline. Nie lubił sie przytulać, to było oznaką słabości. Naprawdę tego nienawidził. Ułożył niepewnie dłoń na jego plecach, ale nie zrobił nic więcej, nie był w stanie. Nie był do tego nauczony, nie lubił tego.

- Coś ze mną nie tak?- zapytał po chwili, gdy zauważył dużą niechęć od strony niebieskookiego, a gdy się odsunął zauważył na jego twarzy z powrotem okropny grymas złości.
O wiele bardziej było mu do twarzy z uśmiechem.

-Nie, jest dobrze.- odsunął się momentalnie. W jego głowie wciąż krążyły myśl dlaczego zabrał tutaj Harry'ego. Zagryzł wargę i ponownie podszedł do zagubionego chłopaka.
Ułożył dłonie na jego policzkach I musnął jego usta.
Harry nieco zdziwił się na ten gest, ale sprawnymi ruchami ułożył swoje dłonie na biodrach niższego i oddał delikatny pocałunek.
Louis mu się podobał i sam sobie nie mógł tego zaprzeczyć, a to, że go pocałował było spełnieniem jego marzeń z przed kilku godzin, gdy widział jak błyszczy w świetle fleszy na wysokiej scenie. Czuł jak jego telefon wibruje w kieszeni ciemnych spodni, ale niekoniecznie chciało mu się odbierać bo miał świadomość, że to Haylee i zaraz na niego nakrzyczy.
Przejechał dłonią przez jego biodro do kieszeni jeansów i wyjął jego telefon. Uśmiechnął się, zjeżdżając ustami na szczękę młodszego i zagryzł lekko jego skórę.

-Haylee- przeczytał z ekranu, gdy jego komórka wciąż dzwoniła.- odebrać?

Szatyn zagryzł wargę na to, jaki Louis był sprytny i szybko się uśmiechnął.
- W sumie możesz.- rzekł i pomasował tors mężczyzny, chcąc poznać go lepiej.
Zwilzyl wargi i przesunął palcem po ekranie.

-Harry! - usłyszał piskliwy głos, na co trochę odsunął telefon od ucha.

-Nie zgadłaś.

- Nie wygłupiaj się, poszedłeś po drinki i się zgubiłeś? Serio?- mruknęła do telefonu dziewczyna i spojrzała z uśmiechem na faceta, który czekał na nią przy sąsiednim stoliku na znak, aby jeszcze moment zaczekał.- Nie obraziłabym się gdybyś mi powiedział gdzie jesteś i czy żyjesz.- dodała po chwili, mrużąc oczy, ponieważ była w stanie poznać nawet sposób w jaki oddychał Harry i słyszała, że ten oddech brzmiał inaczej.

-Żyje. - prychnął Louis. - I Harry ma się dobrze, spedza czas w dobrym towarzystwie. Nie jest pijany i dopilnuje, aby wrócił caly do domu. Coś jeszcze, Haylee? - zapytał, trochę chytrze i pewnie siebie. Zawsze załatwiał transport pod dom osoby, która go opuszczała, jeżeli nie miała samochodu. I tak miał zamiar zrobić również z Harrym. - Przeszkadzasz nam.

Dziewczyna zrobiła zdenerwowaną minę i trochę się zawiodła, że ktoś nieznajomy odbiera telefon jej nieogarniętego przyjaciela, a w dodatku jeszcze jest super niemiły.
Jednak szybko otworzyła oczy i dotarło do niej, że bardzo dobrze zna ten głos. Dłoń podejrzanie jej zadrżała i zastygła w miejscu, aby nie zrobić z siebie większej idiotki. Zbyt często oglądała wywiady i różne programy, żeby nie wiedzieć z kim właśnie rozmawia.

- Louis Tomlinson.- powiedziała, a jej oczy zaświeciły się, będąc w szoku.
Skoro Harry spędzał wieczór z Louisem, nie musiała się już o nic martwić, ale skrycie mu zazdrościła.

-We własnej osobie.- zagryzł wargę i spojrzał na Harry'ego. - Nie martw się o niego i baw się tam gdzieś. Cześć! - rozłączył się, nie czekając na odpowiedź i odłożył telefon na półkę obok, po czym przyciągnął mężczyznę ponownie do siebie.

We were too young | Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz