Chapter 65

1.5K 112 49
                                    

- Ja... To moja wina, mogłam o wszystkim powiedzieć - zaskomlała Haylee, zaciskając pięści na swojej koszulce.- Nie będzie zadowolony, że to powiedziałam, ale Harry jest silnie chory już od dłuższego czasu, a Louis kupuje mu potrzebne leki - dodała prędko, po chwili wybuchając płaczem.

Zayn patrzył na nią, myśląc nad czymś intensywnie.
- Zabiorę was do szpitala - powiedział. - Jeśli tylko... Pani? - spojrzał na starszą kobietę, która była dosłownie roztrzęsiona.

- On nie może umrzeć! On ma mnie przeżyć dwa razy! Nie może umrzeć, umrzeć nie. Nie będę patrzeć na śmierć własnego dziecka! Nie może!- kontynuowała.

Dziewczyna spojrzała na równie zmęczonego Zayna błagalnym wzrokiem, a w jej głowie teraz był jedynie Harry i co z nim będzie. Wiedziała, że coś musiał sobie zrobić i to było wyłącznie przez kłótnie z Louisem.

- Cholera, Zayn... Jedźmy poprostu - odetchnęła czując jak zaczyna się trząść i próbowała uspokoić matkę Harry'ego, następnie prowadząc ją w stronę wyjścia.

- Idź wsiąść - przejął załamaną kobietę od niej i podał kluczyki. Dziewczyna pobiegła do samochodu.

-Co z nim będzie?- zapytała Anne.

- Nie wiem - westchnął mulat. Nikt nie wiedział. Był pewien, że nawet sam Harry nie miał pojęcia co się dzieje i w jakim stopniu zaawansowania jest choroba.

Gdy wszyscy byli już w samochodzie, Zay odpalił silnik i ruszył prędko w stronę szpitala, gdzie trafił Harry.

- W ogóle gdzie jest teraz Louis?- wtrąciła dziewczyna, chcąc dojść do setna sprawy.- On teraz najbardziej go potrzebuje z nas wszystkich.

- Nie jest w stanie nic zrobić, nie radzi sobie kompletnie - powiedział spokojne mulat, doskonale zdając sobie sprawę w jakim stanie teraz jest jego przyjaciel zarówno fizycznie, jak i psychicznie. - Jest jeszcze gorzej - mruknął, już praktycznie do siebie, bo i tak nikt by nic nie zrozumiał. Nikt z nich.

- Proszę, nie mów, że kolejny sobie próbował coś zrobić - przymknęła na moment powieki, a Anne na tylnych siedzeniach próbowała poukładać sobie wszystko w głowie. Nie mogła od tej pory ignorować niczego, co usłyszałaby od swojego syna, o ile on przeżyje.

-Nie próbował. Nie tym razem. Po prostu przez to co się dzieje ostatnio ma coraz większe problemy, a nikomu o nich nie mówi i nie daje sobie pomóc. A powinien już dobre pięć lat temu dać sobie pomóc.

- Czy to wszystko przez ten pieprzony pokój? Ten, do którego wlazł Harry?- powiedziała Haylee i praktycznie wyrwała się z siedzenia. Uważała, że to głupota, ale teraz już chyba coś zrozumiała.

- Harry wszedł do pokoju? - spytał nagle i spojrzał na nią kątem oka. - Cholera! - jego dłonie mimowolnie zacisnęły się na kierownicy. - On nawet mi tam nie pozwala wchodzić! Musisz wiedzieć jedynie, że.... - powiedział, wyjeżdżając na parking. - Że nie wszystko wygląda tak jak może się wydawać, a Louis ma uczucia i wcale nie ma tak idealnego życia, jak myślą wszyscy.

- Ale co oznacza ten cały pokój?- wtrąciła się zdruzgotana matka Harry'ego, wychodząc z samochodu zaraz po Zaynie i Haylee.

- Nie widziałam jeszcze Harry'ego tak zakochanego, Zay - mruknęła, ignorując pytanie starszej i spojrzała ma niego gdy zamykał pojazd.- Ten pokój musiał dla niego też coś znaczyć, skoro tak się tym przejął.

- Ten pokój był jedynym co mu zostało po rodzinie, więc tak, tak jest - nie chciał ich okłamywać. I tak wszystko wyszłoby na jaw. Zresztą wiedział, że przecież nikomu nie powiedzą nie dla własnego dobra, ale dla Harry'ego i Louisa.

We were too young | Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz