- Okay, to jedna z moich ulubionych kawiarni - przyznał Styles i rozejrzał się po ładnie ozdobionym lokalu.- I jak wczoraj było z Shay? Wszystko w porządku?- zapytał zmartwiony, a następnie złapał Louisa za dłoń na stole, ponieważ zdążył za nią zatęsknić.
- Tak, jak na razie wszystko przebiega prawidłowo - powiedział i uśmiechnął się dumnie. - Za trzy miesiące dowiemy się płci.
Harry przytaknął i spoglądał nieśmiało na mężczyznę. Lubił patrzeć jak się w pewien sposób rozwijał i to w jaki sposób dbał o swoją przyszłą rodzinę.
- Chciałbyś z nią zamieszkasz? Wiesz, jak już maleństwo przyjdzie na świat.- zapytał niepewnie i odchrząknął.
- O moj Boże, nie!- pokręcił głową.- - Nie, serio, Harry, nie ma szans. Jeżeli będzie trzeba mogę im załatwić większy dom, bo będzie na codzień mieszkać razem ze Shay, ale nie, żadne z nas tego nie chce.
Szatyn jakby odetchnął z ulgą i oparł się wygodniej na siedzeniu.
- W takim razie jak sobie to wyobrażasz?- zapytał miło i zagryzł wnętrze policzka ze zdenerwowania.
Nie miał powodów do obaw, bo przecież to zupełnie nie jego sprawa, ale czuł się jakby to on miał niedługo zostać ojcem. I to go przerażało, bo jednocześnie chciał załagodzić stres Louisa, a w tym momencie sam nie mógł go powstrzymać.
- Wiesz, Shay ma trochę więcej wolnego czasu niż ja, dlatego korzystniej jest gdy dziecko będzie mieszkać razem z nią. Poprostu ustalimy, kiedy ja będę mógł się z nim spotykać. Wtedy będę dostosowywać wszystko pod to i starać się spędzać z nim jak najwięcej czasu i będę robił wszystko, żeby żył w dobrych warunkach, żeby wyrósł na dobrego człowieka. Tak myślę, mam nadzieję, że mi to wyjdzie.
- Zawsze możesz na mnie liczyć, jakbyś czegoś potrzebował - uśmiechnął się Harry i obserwował jak kelnerka powoli wykłada na stół ich zamówienie.
Louis podziękował cicho i upił łyka swojej kawy.
-Będę pamiętał.- Muszę przestać pić tyle kawy - burknął Styles praktycznie sam do siebie, a następnie przeniósł wzrok na swoje jedzenie, na które nie miał szczególnie ochoty, ale nie chciał sprawiać przykrości Louisowi.
- Jedz, musisz coś zjeść - uniósł brew, patrząc na niego wyczekujacaco. Wiedział, że się bał wyników. - No dalej, Harreh. Chociaż połowę, skarbie. - przeciągnął, łapiąc jego dłoń przez stół i ścisnął lekko.
Harry przytaknął i nadział na widelec parę kęsów, następnie wkładając je do ust. Nie pamiętał kiedy ostatnio jadł porządne śniadanie i to było naprawdę dobre. Gdyby nie Louis byłoby z nim źle, ale teraz miał w głowie tylko i wyłącznie głupie wyniki, co wcale nie powodowało żadnego uśmiechu na jego twarzy. Chciał aby było już po wszystkim. Żeby się poprostu wyleczył i mógł żyć tak, jak zawsze pragnął. Momentalnie żołądek mu się ścisnął i spojrzał z żalem na przyjaciela, który cały i zdrowy jadł swoje śniadanie. Ten widok był czymś wartym zapamiętania, podczas gdy Styles był chory i zdawał sobie z tego sprawę coraz bardziej. Co z tego, że podejmie się leczenia skoro leki go zniszczą, a media o wszystkim się dowiedzą?
- Harry - jęknął Tomlinson, gdy dostrzegł, że wziął może z dwa kęsy swojego śniadania.
Odetchnął i wstał, aby kucnąć obok niego. Nie obchodziło go to, że ludzie się na niego patrzą.- Zjedz, jestem w tym z tobą, yeah?- Mhm - przytaknął szatyn i przeniósł wzrok na ludzi, którzy właśnie mierzyli ich wzrokiem.- Loueh, dam radę - dodał, zagryzając dolną wargę.
CZYTASZ
We were too young | Larry Stylinson
FanfictionLouis jest modelem, który mieszka wraz ze swoim ojcem w dużym domu na obrzeżach Londynu. Oboje nie umieją wyrażać uczuć, są zimni i dość oschli, chcąc tylko wspinać się po szczeblach kariery. Harry, nieśmiały pracownik księgarni zostaje zatrudniony...