- Pracuje w tym głównie od dziecka - powiedział i skręcił w odpowiednią ulice. Louis zazwyczaj miał dobre argumenty, więc nie czuł się zagrożony.
Harry denerwował się przed tą rozmową, chociaż niekoniecznie powinien. Po drodze zamówił sushi do domu, a następnie gdy dojechali na miejsce, oboje wysiedli powolnymi ruchami kierując się do drzwi. Młodszy wszedł do domu odrazu, spoglądając na salon, który był wypełniony nowymi meblami, równocześnie ściągając brwi. Skąd Anne miała to wszystko w zaledwie jeden dzień, kiedy nie było go w domu? Stęknął drżąc ze stresu, gdy zauważył ją siedzącą w kuchni i zdjął buty, łapiąc Louisa za dłoń.
- Louis, to moja mama, jak już wiesz, Anne. Mamo, to właśnie Louis Tomlinson - przedstawił ich sobie niepewnie, gdy plątał mu się język, a starsza kobieta uważnie spoglądała na ich obu.- Zamówiliśmy sushi, zrobić do tego herbaty, czy coś?- zszedł szybko z tematu i pociągnął bruneta na wysokie krzesła przy blatach.
- Dzień dobry - przywitał się Louis, patrząc na wyraźnie zmęczoną kobietę, która wyglądała jakby jedyne czego potrzebowała to tygodnia snu, odpoczynku i czegoś co mogłoby sprawić, że będzie szczęśliwa.
- Dzień dobry. Tak Harry, możesz zrobić wszystkim herbaty, cokolwiek - westchnęła, pocierając swoje skronie ostrożnie.- Wybacz, że tak odrazu przejdę do tematu pieniędzy, ale bezpodstawnie przelałeś mi ich aż tyle - dodała zmartwiona, potrzebując wyjaśnienia i w tym momencie przypominała typowego Harry'ego. - Co konkretnie robi mój syn w owej pracy?
- Mamo...- sapnął Styles, nie chcąc aby była aż tak ciekawska, chociaż to wcale nie było nie na miejscu, a wręcz przeciwnie.
- Pomaga mi - powiedział Louis odrazu. - W zasadzie to poprostu spędzamy razem czas, aby odwrócić uwagę wszystkich wokół. I to nie jest tak, że tylko dlatego spędzam czas z Harrym. Myślę, że gdyby nie umowa, wciąż bym to robił - spojrzał na niego i uśmiechnął się miło w jego stronę. - Nie mam zamiaru go w żaden sposób wykorzystać i dopilnuje, aby nic mu się nie stało.
Kobieta zmarszczyła lekko brwi i spojrzała na swojego syna. Nigdy nie lubiła gdy zadawał się z bogatszymi, bo właśnie tak się to zazwyczaj kończyło. Jedna ze stron w końcu okazywała litość, a ona dostawała zapłaty za obijanie się. Skoro Tomlinson nie miał nic przeciwko temu i z tego co Harry opowiadał, był zadziorny, ale i uparty, nie miała nic do gadania. Pokiwała tylko niepewnie głową i zaczęła się obawiać, że jej syn mógłby później cierpieć, jeśli coś by nie wyszło. Styles postawił trzy owocowe herbaty i przysiadł się do swoich bliskich, odrazu opuszczając wzrok na swoje pierścionki. Louis odwrócił swój wzrok w stone drzwi gdy usłyszał, że ktoś wchodzi do środka. Haylee - jak myślał. Musiała to być Haylee. Spojrzał szybko na Harry'ego i popił herbatę. W jego głowie wciąż pojawiał się obraz wychowania syna i o boże, on był taki podekscytowany. Haylee weszła wraz z dostawcą sushi, więc nawet bez pytania zapłaciła za wszystkie porcje i weszła do kuchni, szokując się lekko obecnością Louisa.
- Um, hej wszystkim - przywitała się i odstawiła jedzenie na blat, przy którym siedzieli, a następnie zajęła miejsce obok Anne, na przeciwko Harry'ego.- Stało się coś?- dodała, gdy każdy miał kamienny wyraz twarzy.
Louis spuścił wzrok. Był trochę poddenerwowany, co nie było do niego ani trochę podobne. Spojrzał na Harry'ego, który bawił się pierścionkami i zmrużył oczy, gdy zobaczył, że jego nadgarstek był siny.
Sięgnął po jego dłoń pod stołem i przejechał palcem po delikatnej skórze. Styles wypuścił gwałtownie powietrze z ust, ponieważ dopiero zauważył siniaka, którego rano prawdopodobnie jeszcze nie było. Poczuł, jak go boli pod dotykiem mężczyzny i spojrzał na niego, aby nie wzbudzać żadnych podjerzeń. Był przerażony swoim stanem.- Nic się nie stało, herbaty?- mruknęła Anne do blondynki, która uważnie przyglądała się starszemu, ale zaraz szybko przytaknęła, wracając wzrokiem na wypełniony kubkami stojak obok zlewu.
- Zjemy i pójdziemy do pokoju, okay?- szepnął szatyn do niebieskookiego, nie mając ochoty rozmawiać o czymkolwiek z bliskimi, ani tym bardziej o swoich dziwnych objawach.
Niższy spojrzał uważnie w jego oczy. Odrazu zdał sobie sprawę, że on nic nie powie, a nawet nie ma takiego zamiaru.
- Harry - szepnął, gdy Haylee poszła pomóc Anne. Wciąż trzymał jego dłoń, jeżdżąc delikatnie kciukiem po skórze. - Musisz jej powiedzieć.
- Haylee o tym wie - burknął załamany, bo ona przez tą informacje nie mogła spać po nocach, a ponadto miała stany lękowe, dlatego nie chciał mówić tego dla Anne, bo zareagowałaby jeszcze gorzej, niż jego przyjaciółka.- Później ci wytłumaczę.
- Więc kiedy to zrobisz? Musi wiedzieć - powiedział, obejmując go lekko ramieniem, aby dodać mu otuchy.
- Jeśli wyzdrowieje, albo jeśli umrę, to się dowie - mruczał zielonooki, ale szybko strzelił się po czole z płaskiej dłoni, bo miał nie mówić takich rzeczy przy Lousie, on wcale tego nie chciał, a Harry cały czas wątpił w swoją dobrą przyszłość.
Tomlinson momentalnie odsunął się od niego i spuścił wzrok.
- Okay - mruknął zawiedziony, splatając ręce na klatce piersiowej. Nie miał pojęcia co on właściwie robił, czy chciał się leczyć, czy poprostu czekał aż umrze.- J-Ja przepraszam. Powiem jej, ale w swoim czasie - dodał szybko widząc zakłopotanie mężczyzny i pocałował go czule, a w tym czasie wróciła Haylee, dlatego młodszy gorączkowo się odsunął, niemalże jak małe dziecko.
Louis uśmiechnął się miło do dziewczyny i popil swojej herbaty.
- Czym się interesujesz, wiesz, oprócz modelingu? - zapytała Anne, siadając obok swojego syna ale zwróciła się do starszego, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej.- Lubie grać w piłkę nożną, gdyby nie to co teraz robię pewnie wiązałbym z tym przyszłość.
Harry nasłuchiwał ich rozmowy i niechętnie zajadał się sushi pomimo, że nie był głodny. On poprostu się nudził i chciał się czymś zająć, bo takie pogawędki odbywały się w jego domu niemal codziennie. Właściwie nie pamiętał, kiedy naprawdę chciało mu się jeść. Wszystkie złe rzeczy, które się z nim działy były skutkiem ubocznych leków. Wstał na moment i połknął kolejne dawki tabletek, które powinien, ale szybko poczuł silny ból w brzuchu. Jego serce momentalnie zaczęło bić szybciej, a on sam stał się bardzo blady. Miał wrażenie, że robi mu się cholernie niedobrze, a on ledwo utrzymywał się na nogach. Jęknął z bólu i oparł się o blat resztkami sił, przy tym obawiając się, że zaraz straci to, co przed chwilą zjadł. Louis był pochłonięty rozmową z jego rodziną, ale Harry długo nie wracał i to powoli zaczynało niepokoić szatyna. Przeprosił na chwilę i ruszył do kuchni wiedząc, że właśnie tam się udał.
Jego serce momentalnie stanęło, gdy zobaczył praktycznie zgiętego w pół Harry'ego. Podszedł do niego i nalał szybko do szklanki wody z kranu podając mu.- Co cię boli? - zapytał, odgarniajac jego włosy i pomagając podejść do krzesła, aby usiadł. Jednak Harry nic nie mówił, zbyt zawładnięty bólem.
Styles pokręcił głową i zaczął płakać, nie mogąc nic powiedzieć. Wziął łyka wody i był pewien, że zaraz zwymiotuje. Wyrwał się jak torpeda z krzesła, jednak zatrzymał się szybko i na nie wrócił, nie mając pojęcia co się dzieje. Ból znów mijał, jednak wciąż było mu niedobrze. Odetchnął przestraszony, opierając się o krzesło, a łzy powoli moczyły mu koszulkę.
- J-Już dobrze, przepraszam - wysapał cichutko, nie mając odwagi spojrzeć na szatyna. Pomyślał, że być może Louis miał go dość.
Tomlinson pokręcił głową i odetchnął z ulgą.
- Jutro zapisujesz się do lekarza i będziesz chodził regularnie, dopilnuje tego - powiedział i objął go ciasno, gdy nadal się nie uspokajał. - Jest dobrze, hej.- Jakie badania? - usłyszał za sobą głos Anne, momentalnie zaprzestał robić cokolwiek.
CZYTASZ
We were too young | Larry Stylinson
FanfictionLouis jest modelem, który mieszka wraz ze swoim ojcem w dużym domu na obrzeżach Londynu. Oboje nie umieją wyrażać uczuć, są zimni i dość oschli, chcąc tylko wspinać się po szczeblach kariery. Harry, nieśmiały pracownik księgarni zostaje zatrudniony...