Rozdział 9

444 59 14
                                    

Wszystko zaczęło się robić... inne. Już nawet nie mam, z kim porozmawiać. Mam wrażenie, że unikamy siebie nawzajem. Cóż, na pewno ja go unikam. Wiecie, ciężko jest spojrzeć w twarz przyjacielowi, który nie dość, że jest w tobie zakochany, to jeszcze wie, że się tniesz, bo kochasz gościa, który ma dziewczynę, która teoretycznie powinna cię nienawidzieć, bo ją zniszczyłaś dawno temu.

Pojebane to.

Kiedy przestałam wchodzić do kuchni Mangle przejęła moje obowiązki gotowania. Teraz ona przygotowywuje śniadania, obiady i kolację - dzięki temu mam więcej czasu na siedzenie samotnie w pokoju i nie rozmawianie z nikim.

Oczywiście, wszyscy pytają, o co chodzi. Ani ja, ani Bonnie nie odpowiadamy. Nie mam zamiaru się odzywać. Jedyne, co zauważyłam, to to, że Bonnie nikomu nie powiedział, że się tnę. To wcale nie tak, że byłam święcie przekonana, że powiem to wszystkim, a wymówką będzie to, że się niby martwi. Wcale tak nie było!

No dobra, było dokładnie tak.

***

Rano, jak zawsze, wyszłam z pokoju, kiedy Mangle zawołała wszystkich na śniadanie. Kiedy weszłam, jak zawsze, Bonnie spojrzał na mnie i zawstydzony spojrzał w dół, by podziwiać deski.

Tchórz. Nie jest w stanie spojrzeć mi w twarz.

Ale kto to mówi? Ja niby jestem?

Usiadłam grzecznie przy stole, jak zawsze, i jak zawsze milczałam jak zaklęta. Jedynym momentem, kiedy do kogokolwiek się odzywam, to "Smacznego" i "Dziękuję" podczas posiłku. Niestety miałam tego niefarta, że Bonnie siedzi naprzeciwko mnie przy stole, więc nie mam jak podnieść wzroku i na niego nie patrzeć. Kiedy w końcu skończyłam jeść, postanowiłam podziękować i odnieść talerz.

- Dzięk-

Przerwałam. Razem ze mną mówił Bonnie. Spojrzeliśmy się na siebie głupio. Wstałam, jednak zrobił to i on. Creep.

- Daj swój ta-

Znowu mówiliśmy jednocześnie. W tej niezręcznej sytuacji wyciągnęłam rękę po jego talerz, ale szybko ją cofnęłam, kiedy zetknęła się z ciepłą dłonią królika, który najwyraźniej chciał zrobić to samo.

I wtedy dostałam zawału serca, bo Mangle pierdolnęła (to już nie było rzucenie lub uderzenie. To było pierdolnięcie) metalowym widelcem o porcelanowy talerz.

- Dość! - wykrzyknęła, wstała i spojrzała na nas groźnie. - Co się z wami dzieje?! Zachowujecie się jak nieśmiałe trzylatki! O co wam chodzi?!

- Mangle - powiedzieliśmy chórkiem, jednak tym razem nie zwróciliśmy na to uwagi. - To jest ta część, której nie musisz znać.

- Ale-

- Mangle - przerwał jej Freddy, groźnie na nią patrząc. O co mu chodziło? To nie jego sprawa.

- To niech przestaną zachowywać się jak dzieci! - była wyraźnie oburzona.

- Sama zachowujesz się jak dziecko! - wykrzyknęłam nie mogąc już wytrzymać. - Myślisz, że to takie proste?! Są relacje proste i skomplikowane. Twoje całe życie opiera się na prostych, bo wszystko przychodzi ci z łatwością!

Wszyscy zamilkli. Patrzyli na mnie w zdziwieniu i lekkim strachu. No ale halo, było mnie nie denerwować. I nie mieszać się do cudzych spraw. A ja dalej krzyczałam zapominając o granicach.

- Wszystko dla ciebie jest wspaniałe i cudowne, bo po prostu jesteś idealna i inni cię uwielbiają! - łzy napływały mi do oczu, krzyczałam coraz głośniej. - Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, że nie każdy ma tak łatwo w życiu. Spójrz na mnie! Ki-

Dłoń zakryła moje usta, tym samym uciszając mnie. Poczułam jak coś, a raczej ktoś, mnie podnosi. Rzuciłam spojrzenie na twarz Mangle. Wydawało mi się, że przez chwilę jej twarz... nieważne. Skuliłam się nie chcąc już nic więcej mówić i dałam się nieść osobie, która zatrzymała wypowiedzenie wielu strasznych rzeczy, jakie przyszły mi do głowy.







LOL CZYTAJĄ TO DWIE OSOBY, NO CHYBA, ŻE SĄ TU JAKIEŚ NINJA XD

Nie Zrozumiesz [FNaF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz