Rozdział 12

408 47 13
                                    

Siedziałam sobie w moim pokoju, gdy nagle drzwi gwałtownie się otworzyły. Do pokoju wszedł nikt inny jak Marionetka, kto by się spodziewał. Podniosła mnie i przewiesiła sobie przez ramię.

- Co ty odwalasz?! Puść mnie! - krzyczałam, ale ta tylko biegła nie zwracając uwagi na moje wrzaski.

Po chwili poczułam, jak stajemy. Usłyszałam skrzypnięcie drzwi, a potem ignorując prawa fizyki poleciałam przez pół pokoju i wylądowałam na czymś miękkim. Dziewczyna zamknęła drzwi i uciekła ze śmiechem.

Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, gdzie jestem. To był pokój Bonnie'go. Wniosek, na czym, a raczej na kim leżę nasuwał się sam.

- Przepraszam! - z piskiem spadłam na podłogę.

Królik, cały czerwony, spojrzał na moją równie czerwoną twarz i się zaśmiał. Przyklęknął przy mnie, złapał w talii i podniósł. W tej chwili stałam bardzo blisko niego, a on miał ręce na mojej talii. To było tak cholernie niezręczne. Po chwili jednak gwałtownie się odsunął zabierając ręce.

- P-przepraszam - spuścił głowę.

- N-nie, jest okej - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.

Spojrzał na mnie zdziwiony, lecz po chwili się uśmiechnął.

- Co cię do mnie sprowadza? - zapytał siadając na łóżku.

- Ja... w sumie to nie wiem? - bardziej zapytałam niż stwierdziłam, na co chłopak się uśmiechnął.

Usiadłam obok niego.

- Chociaż w sumie jest jedna rzecz... - zaczęłam niepewnie, nie wiedząc, jak zebrać słowa w całość. - Coś, co chciałabym ci... Powiedzieć...

Poczułam, że się rumienię. Bonnie tylko się wyprostował i kiwnął głową na znak, że słucha.

Te słowa nie mogły przejść mi przez gardło. Nie byłam w stanie ich wypowiedzieć.

- Z-zamknij oczy - wyjąkałam w końcu. Kiedy posłusznie wykonał polecenie, zaczęłam się zbliżać.

Złączyłam nasze usta w pocałunku. Było mi strasznie głupio, ale jednak to zrobiłam. Poczułam, że Bonnie oddaje pocałunek i kładzie rękę na moich plecach. Moje ręce powędrowały na jego klatkę piersiową, a jego druga ręka na mój policzek.

I naprawdę byłam wściekła, że wybrali sobie właśnie taki moment na wejście do pokoju.

- Hej, Bon... - kiedy tylko usłyszeliśmy głos Foxy'ego, odrzuciło nas od siebie, jakby między nami wybuchła bomba. - O mój boże, przepraszam! - cały czerwony pirat uciekł, zostawiając otwarte drzwi.

Królik wstał i zamknął drzwi. Po chwili wachania przekręcił klucz. Teraz nikt nie mógł wejść. Wrócił na łóżko i usiadł koło mnie.

- Na czym skończyliśmy? - uśmiechnął się.

Zachichotałam.

- Chica... - zapytał, już trochę poważniej. - Czy to oznacza... Że odwzajemniasz moje uczucie? - zapytał z wyraźną nadzieją w głosie.

- Ja... Tak - odpowiedziałam pewnie.

Chłopak szeroko się uśmiechnął.

- Nie sądziłem, że to kiedykolwiek się stanie - pocałował mnie, zatapiając rękę w moich włosach.

Kiedy się odkleiliśmy, zebrałam w sobie odwagę.

- Kocham cię, Bonnie... - powiedziałam cicho i się uśmiechnęłam.

- Tylko tam dzieci nie zróbcie! - usłyszeliśmy krzyk zza drzwi.

- Freddy! Idioto! - skarcił go Foxy, który znając życie przyprowadził tu go.

- Wypierdalać! - krzyknął cały czerwony. - Wszyscy! Wypierdalać!

Na te słowa rozległy się śmiechy. Było ich tu więcej.

- Prywatności nie można mieć?! - wyraźnie był wkurzony. A ja patrzyłam na swoje ręce cała czerwona nie zdolna do żadnego ruchu.

- Nie! - odkrzyknęła roześmiana Marionetka.

- Chicę mi zawstydziliście, wynocha! - na jego słowa jeszcze bardziej się zaczerwieniłam, a roześmiany tłumek się oddalił.

- Idioci - mruknęłam, opierając czoło o jego ramię. Poczułam, jak mnie przytula.

- Jak ja ich nienawidzę - zaśmiał się.

- Bonnie...? - zapytałam niepewnie.

- Tak?

- Jestem już tylko twoja, tak?

- Oczywiście, że tak - uścisnął mnie bardziej.

- Cieszę się - powiedziałam z uśmiechem i wtuliłam się w niego.

Nie Zrozumiesz [FNaF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz