Obudziłam się. Leżałam pod kołdrą, lecz było zbyt ciemno, aby określić, czyj to pokój. Podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Obudziłaś się - usłyszałam głos po lewej stronie.
- Co się stało? - zapytałam, nie do końca pamiętając wydarzenia z... No właśnie, ile czasu minęło?
- Zaczęłaś się topić, bo w środku nocy po jakąś cholerę poszłaś pływać - zapaliła lampkę. Miała mokre włosy i była okryta kocem. Czy ty wiesz, co mogło ci się stać?
- Eeee...
- Mogli cię porwać, zabić, zgwałcić, dzikie wilki cię zjeść mogły...
- Okej, już rozumiem - przerwałam czarnowłosej. - Przepraszam.
- Nie przepraszaj mnie, po prostu nabierz do siebie szacunku. Kolejnego życia niestety nie będę w stanie ci dać.
- ...o-okej - zajaknęłam się. Mimo wszystko, Marionetka dalej mnie przerażała.
- Nie bój się mnie - czytała mi w myślach. - Nic ci nie zrobię.
Z niewiadomego powodu uśmiechnęłam się.
- Dziękuję, że mnie uratowałaś.
- Po raz drugi - zaśmiała się. - Zaczęłaś się topić z bardzo głupiego powodu. Ja wiem, że to mogła być szokująca wiadomość dla ciebie, ale bez przesady.
- Naprawdę się tego nie spodziewałam, okej.
- Kłamiesz, całkowicie się tego spodziewałaś - spojrzała mi w oczy. - A raczej twoja podświadomość się spodziewała.
Nastała cisza, jednak czarnowłosa szybko ją przerwała.
- Zorganizuję wam randkę.
- Co? - odskoczyłam jak oparzona. - Nie! Przecież...
- Opór jest daremny - uśmiechnęła się złośliwie. - Jak ja coś postanowię, to nic tego nie zmieni.
Jeknęłam, a Marionetka tylko się zaśmiała.
- Za jakieś pół godziny Mangle zwoła nas na śniadanie. Polecam się ubrać i umyć.
- D-dobrze, dzięki - wyszłam z pomieszczenia i jak najszybciej przemknęłam do swojego pokoju.
Szybko wykonałam poranną toaletę i ubrałam się tak, jak zawsze - bluza, jeansy i jakieś cienkie skarpetki. Kiedy się ubrałam, do pokoju weszła Marionetka.
- Na boso nie pójdziesz - powiedziała.
- Bo? - zapytałam unosząc jedną brew do góry.
- Wiesz, zdziwię się, jeśli nie będziesz chora po tym.
Westchnęłam i założyłam grubsze skarpetki.
- Chociaż tyle - mruknęła.
- Śniadanie! - usłyszałyśmy głos Mangle.
Obie wyszłyśmy z pokoju i skierowałyśmy swe kroki w stronę jadalni. Marionetka spojrzała na mnie z wrednym uśmieszkem.
- Za chwilę ujrzysz-
- Nie, przestań! - przerwałam jej krzykiem, a ta się zaśmiała. Cała czerwona zakryłam twarz dłońmi.
W takim właśnie stanie ujrzeli nas wszyscy obecni.
- Wtf. - powiedział Freddy wyraźnie zdziwiony. - To ty umiesz się śmiać?
- Powiedziała wróżbitka - odgryzła się.
- O cholera - powiedział Goldie. - Mar zaczyna rzucać pociskami, kryjmy się!
- Odczep się - dalej była rozbawiona, a ja, odsuwając ręce od twarzy, dalej z burakiem na twarzy usiadłam na swoim miejscu.
- A tej co? - zapytał Freddy. Jak widać, miał niezły ubaw.
- Mnie tu nie ma, zostaw mnie - powiedziałam cicho patrząc na swoje ręce, na co kilka osób odpowiedziało śmiechem.
- Ale wy ubaw macie - westchnęła Mangle. Jako jedyna nawet się nie uśmiechała.
- Nie bądź taka poważna - szturchnął ją Foxy, na co ona tylko prychnęła.
To był pierwszy posiłek, przy którym panowała wesoła atmosfera.
CZYTASZ
Nie Zrozumiesz [FNaF]
FanfictionCierpienie To jedyne, co czuję. Ból Staje się moim ukojeniem. A jednak Dalej żyję Dlaczego? Nikt nie wie __________________ Welp, jakiś shit o nieszczęśliwej miłości itd itp oklepany temat bla bla tak wiem lol Jeśli dalej chcesz to przeczytać to zap...