Rozdział 4

521 51 26
                                    

Nie wyszłam z pokoju aż do kolejnego dnia. Oczywiście, dobijali się, a nawet grozili, że wyważą drzwi, ale nie wyszłam. Dopiero późno wieczorem, kiedy Bonnie zapukał, otworzyłam. Był zszokowany, ale nic nie mówił. Odsunęłam się od drzwi i wpuściłam go do środka.

- Zamknij drzwi - rzuciłam i wróciłam na swój parapet.

Stanął na środku pokoju jak idiota i wpatrywał się we mnie. Muszę przyznać, że wyglądał prześliczne w świetle księżyca. Po chwili podszedł i położył rękę na moim policzku, po czym przytulił mnie. Cała czerwona odwzajemniłam uścisk.

- Miałeś rację. Foxy to idiota - powiedziałam z uśmiechem.

- Ja zawsze mam rację - powiedział ze śmiechem i mnie puścił. - Zejdź z tego parapetu, jeszcze spadniesz lub się przeziębisz.

- ...aha.

Bonnie usiadł na moim łóżku, po chwili się dosiadłam. Po chwili siedzenia w ciszy ziewnęłam i poczułam się senna. Zasnęłam na jego ramieniu. Chłopak delikatnie mnie podniósł i położył na łóżku. Ale jako iż jest opętany i miewa szatańskie pomysły, położył się obok mnie i przykrył nas kołdrą. Baran. Zasnął wtulając się we mnie.

***

Obudziłam się, tym razem, dość wcześnie jak na mnie. Szósta rano to wcześnie. Chociaż obudziłam jeszcze Bonnie'go spadając z łóżka.

- Nic ci nie jest? - zapytał ze śmiechem, kiedy zobaczył mnie na podłodze.

- Co ty tu robisz?! - zapytałam z czystym przerażeniem. Chociaż raczej nic mi nie zrobił, oboje byliśmy we wczorajszych ubraniach.

Cały czerwony spojrzał w bok.

- Pilnuję cię...

- ...aha.

Po chwili wstałam, rozczesałam włosy i wyszłam z pomieszczenia. Skierowałam swe kroki w stronę kuchni, po czym stwierdziłam, że nie chcę gotować. Wróciłam do pokoju, a Bonnie dalej leżał w moim łóżku. Wślizgnęłam się pod kołdrę.

- Zimno mi, nie myśl sobie nic.

Odpowiedzą był śmiech.

Jakiś czas później drzwi od pokoju otworzyły się na oścież.

- Chica, nie bę... - zaczął Foxy, ale kiedy nas zobaczył jego twarz przypominała dojrzałego pomidora. - Przepraszam! - wykrzyczał i uciekł, zatrzaskując drzwi.

- Onie.

- No to nie dadzą nam spokoju... - skrzywił się Bonnie.

- Onie. Dlaczego?! - jęknęłam i schowałam twarz w poduszce.

- W sumie, niech se myślą, co chcą. Chrzanić ich.

Spojrzałam na niego marszcząc czoło.

- Czy ty coś sugerujesz? - zapytałam.

- N-Nie! - odkrzyknął cały czerwony.

Westchnęłam.

- Dobra, wychodzimy stąd. Jazda.

Wstałam. W mój ślad poszedł i chłopak, a ja zaścieliłam łóżku, jak zwykłam robić. Wyszliśmy z pokoju i weszliśmy do salonu.

- Hej gołąbeczki - usłyszałam roześmiany głos Freddy'ego.

- Wyjdź - odpowiedziałam i weszłam do kuchni.

***

Usiadłem na fotelu obok trójki przyjaciół. Wszyscy wpatrywali się we mnie z wyczekiwaniem.

- No - powiedział Freddy. - Opowiadaj!

- E, nic nie było - powiedziałem zakłopotany.

- Oj no weź, nam możesz powiedzieć! - powiedziała Mangle z wścibskim uśmiechem.

- Poważnie - odpowiedziałem. - Nic się nie wydarzyło - powiedziałem ze smutkiem.

- ...a - powiedział poważny już misiek i odwrócił wzrok.

Tylko w moich snach cokolwiek się dzieje.

Jestem zryty lol

Nie Zrozumiesz [FNaF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz