Rozdział 6

481 48 15
                                    

Minęło sporo czasu od pierwszego dotknięcia żyletki.

Wylało się sporo krwi od pierwszego dotknięcia żyletki.

A Boniacz wiele razy wyskoczył z tym swoim pitolonym BZIUT od pierwszego dotknięcia żyletki.

Wiele się zmieniło od pierwszego dotknięcia żyletki.

I wiele innych żyletek miałam od pierwszego dotknięcia żyletki.

Ale ta, której użyłam jako pierwszej, leży na honorowym miejscu w szufladzie, użyta tylko raz.

Jako symbol wolności, jaką mi dała.

Jako symbol ukojenia, jakie mi dała.

Jako symbol wytrwałości, jaką mi dała.

Jako symbol życia, które mi odbierze.

Prawdopodobnie nikt niczego nie podejrzewa. Nie zauważyłam żadnej zmiany w ich zachowaniu. Mangle i Foxy tak samo się ślinią przez cały czas, Freddy dalej rzuca słabymi sucharami na lewo i prawo, a Bonnie...

Ah, no tak.

Zapomniałabym.

Bonnie.

Obserwuje mnie cały czas. Jakbym kosmitką była. Męczy mnie to. Jeszcze bardziej męczy mnie to, że mnie śledzi. Za każdym razem, kiedy los chce zbliżyć mnie i podłogę, on nie dopuszcza do tego spotkania. Za każdym razem mnie łapie. Jakby pilnował, żeby mi głos z włowy nie spadł.

Y, co.

WŁOS Z GŁOWY, HOLY SHIT.

Cały czas czuję na sobie jego wzrok.

Pieprzony stalker.

Myśli, że nie zauważam, jak ucieka za róg, kiedy otwieram drzwi od pokoju.

Ja wiem, że się przyjaźnimy, ale no cholera jasna, bez przesady. Ja nie potrzebuję niańki, tylko przyjaciela...

***

- Hej, Chica! - zawołał mnie współlokator.

Oczywiście udawałam, że nie wiem, że mnie stalkuje.

- Tak? - odpowiedziałam z uśmiechem.

- Chcesz ze mną pogotować? - zapytał szczerząc się.

Nie, nie chcę, stalkerze.

- Jasne! A co chcesz gotować?

- Nie wiem, może jakieś ciasto?

- Sernik na przykład? - zasugerowałam.

- Świetny pomysł! - powiedział z uśmiechem.

W tym wspaniałym momencie uświadomiłam sobie, że.

On będzie kazał mi podwinąć rękawy.

Jasna dupa! Jest źle.

Jest, kurwa, krytycznie.

A było się ciąć gdzie indziej! Czemu tego nie przemyślałam?

Udając, że nic się nie dzieje, zaczęliśmy robić ciasto na sernik.

- No dobra, to teraz ugnieć ciasto, ja zajmę się serem - polecił.

- K.

Zaczęłam ugniatać ciasto, jednak nie podwinęłam rękawów, co Bonnie od razu wychwycił. Upewniając się, że nikogo nie ma w pobliżu, powiedział:

- Chica, ty się tniesz.

Zamarłam.

- Skąd taki pomysł? - udawałam wyluzowaną, ale w środku bałam się jak cholera.

- Normalny człowiek podwinąłby rękawy to ugniatania ciasta. Chyba, że ma coś do ukrycia. Ukrywasz ręce od dnia, w którym - tu urwał.

- W którym co? - zapytałam zdenerwowana.

Wziął głęboki wdech.

- Ja... Przeszukałem twój pokój i znalazłem tam ży-

- Jakim prawem przeszukałeś mój pokój? - zapytałam turbo wściekła.

- Ja...

- Mysłałam, że mogę ci zaufać, a ty tak po prostu...

- Ja się o ciebie martwię, okej?! - wykrzyczał.

- To przestań!

- Ale...

- ZROZUM, JA NIE POTRZEBUJĘ NIAŃKI, POTRZEBUJĘ PRZYJACIELA!

Zapadła cisza, którą po chwili brutalnie przerwałam.

- Nie wierzę, że mogłeś mi to zrobić - powiedziałam i wybiegłam z pomieszczenia.

Zanim wyszłam, dostrzegłam w jego oczach łzy.

Nie Zrozumiesz [FNaF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz