Rozdział 10

509 25 0
                                    


Przez kolejne dwa dni Wiktor zostawał u mnie na noc. W zamian za opiekę obiecał mi swoje usługi kulinarne na wyłączność dopóki będzie bezrobotny. Oczywiście powiedziałam mu, że nie jest konieczne, bo jest moim przyjacielem i nie chce niczego w zamian. Ale przekonać Wiktora to nie lada wyzwanie. Zmartwiona Sara wpadła do nas, by odwiedzić „chorego" i powiedzieć że jej znajomy poszukuje szefa kuchni. Wiktor uradowany ofertą pracy całkowicie ozdrowiał, a bynajmniej wyglądał na takiego. Niezmiernie ucieszyło mnie to i w końcu odetchnęłam z ulgą, że doszedł do siebie po odniesionej porażce. To nie stan zdrowia go tak przytłaczał, tylko to, że jakiś wampir jak to mówił „skopał mi tyłek". Widocznie jego męskość na tym ucierpiała. Wiktor obiecał, że nie zrezygnuje z obietnicy wraz z podjęciem pracy. Próbowałam z nim się spierać, że mnie musi jej spełniać, ale oczywiście stanowczo zaprzeczył.

Zadzwoniłam po fachowców, by zamontowali mi nową szybę, z tymi deskami mój salon wyglądał bardzo mrocznie i przerażająco. Niestety powiedzieli, że musze poczekać aż tydzień ale nie mogłam tyle czekać, gdyż w telewizji zapowiadali znowu deszcz i burze. Byłam trochę tym przerażona a w naszym miasteczku nie ma wielu fachowców. Ale z drugiej strony ile czasu może zając zamontowanie szyby? Byłam bezradna. Gdy skończyłam rozmawiać z fachowcami Wiktor był bardzo rozbawiony. Dopytywałam, co się stało, z czego tak się śmieje a on odparł, że ze mnie. Byłam całkowicie zdezorientowana i podirytowana. Wyjaśnił mi później, że przecież sama mogę ją naprawić używając magicznych zdolności. Fakt, zaczęłam się śmiać sama z siebie. Zapomniałam o swoich umiejętnościach. Zadzwoniłam wiec jeszcze raz i poprosiłam o przywiezienie samej szyby. Miałam ją dostać za dwa dni. Cóż dwa dni to nie tydzień.

Po południu Gabriel przyjechał po Wiktora i odwiózł go do domu. Sara zabrała się z nimi i zostałam sama. Z nudów zaczęłam sprzątać i około 23 gdy miałam położyć się spać usłyszałam dźwięk mojego telefonu.

„Numer zastrzeżony" zagościł na moim wyświetlaczu wiec ogarniętą ciekawością akceptowałam połączenie. Przez chwilę z nadzieją pomyślałam, że to Jack. Tak bardzo za nim tęskniłam. Nie odzywał się do mnie od tamtego nieszczęsnego dnia, a ja nie miałam wystarczająco dużo odwagi, by zatelefonować do niego.

- Słucham?

- To ja, Logan, możemy się spotkać?- Moja nadzieja prysnęła jak mydlana bańka.

- Coś się stało?- zapytałam oschle. Naprawdę nie miałam ochoty oglądać jego przerażającej osoby.

- Nic, po prostu chciałem przeprosić.

- To nie mnie powinieneś przepraszać.

- Kochanie, to on zaczął.

- Nie mów tak do mnie! I ile ty masz lat? Osiem? Bo zachowujesz się jak moi uczniowie „to nie ja zacząłem", co to za wytłumaczenie?!

- Złośnico! Nie denerwuj się tak!

- Jak mam się nie denerwować?! Opiekowałam się dwa dni moim przyjacielem, bo nie był w stanie stać na własnych siłach!

- Nocował u ciebie? A to drań, pewnie symulował!- Powiedział żartobliwym tonem.

- Słucham? Nie mam ochoty na żarty. Cześć.

Podirytowana wyłączyłam denerwującego Logana i schowałam głowę pod poduszkę. Ależ byłam wściekła na niego. Co prawda Wiktor mówił mi, że nie powinnam być na niego zła, w końcu to on go zaatakował. Ale musiałam się nie zgodzić z moim ekscentrycznym przyjacielem. To, że zaczął nie umniejsza zła wyrządzonego przez Logana. Przez tę złość i moje intensywne rozmyślanie nie usłyszałam jak intruz wszedł do mojego domu. Dopiero kroki w mojej sypialni obudziły uśpiony mózg. Wystraszona zerknęłam przez szparę miedzy pościelą a poduszką. Zauważyłam zarys jakiejś ciemnej postaci. Moje serce zaczęło bić bardzo szybko. Nie wiedziałam, co zrobić, i jakim cudem ktoś dostał się do mojego domu bez hałasu. Przez chwile leżałam bez ruchu czekając na reakcję napastnika. Choć powinnam działać, ruszyć się, nie mogłam. Strach sparaliżował wszystkie moje kończyny. Oddech zaczął przyśpieszać, chcąc dorównać szybkiemu biciu serca. Wnet zwinnym i szybkim ruchem napastnik zerwał poduszkę z mojej głowy, siadając na mnie okrakiem. Przerażona otworzyłam oczy i ujrzałam błękit jego oczu. Włosy swobodnie opadały na jego twarz, a uśmiech rozjaśniał cały panujący mrok. Odetchnęłam z ulgą.

Jak czarownica poznała wampira ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz