Rozdział 6

641 24 2
                                    


Przez parę dni pogoda była naprawdę okropna. Nie można było opuścić domu bez parasola w ręku. Deszcz padał praktycznie przez cały czas. Ta pochmurna pogoda nie sprzyjała wypadom poza miasto, więc spotykaliśmy się z Jack'em albo u niego, albo u mnie. Ostatniej nocy zorganizowaliśmy sobie wraz z Wiktorem, Sarą i Jack'em małe spotkanko. Było naprawdę miło. Wiktor dowiedział się, że na jego miejsce zatrudnili syna właściciela restauracji, a więc utracił pracę przez wiadome względy. Niestety ta radosna nowina odbiła się źle na jego zachowaniu. Zaczął puszyć się jak paw w okresie godowym i szczycił się, że nie jest kiepskim kucharzem(tak jakby kiedyś w ogóle zwątpił). Był nie do zniesienia. Miałam ochotę go wyprosić. Ale z drugiej strony cieszyłam się, gdyż powrócił mu dawny humor. Bądź, co bądź nowej pracy nadal nie miał. Ale wiedziałam, że z tym nowo nabytym entuzjazmem dalsze szukanie będzie banalnie proste.

Kolejny weekend się zbliżał a pogoda nadal nie była zachęcająca. Wiatr hulał beztrosko uderzając od czasu do czasu mocniej w moje drzwi. Niestety ze względu wieku mojego domu, każde takie uderzenie było bardzo głośne i wyraziste. Siedząc samemu w taka pogodę w moim domu, można stwierdzić, iż jest nawiedzony. Czasami sama nasłuchuję uważnie wszystkie dźwięki, by się upewnić, że to tylko odgłosy domu.

Na zewnątrz zapadł już całkowity mrok. Nie mogłam nawet zauważyć zarysu drzew. Zasłoniłam wszystkie rolety i włączyłam telewizor. To był mój dzień leniuchowania. Miałam na sobie zaledwie zwykłą bawełnianą koszulkę i figi. Ale za to szczelnie okryłam się kocem. Podsunęłam nogi pod brodę, by móc się na nich oprzeć. Co chwilę musiałam odgarniać niesforne kosmyki włosów, które swobodnie opadały na koc i moją twarz. Niestety mój czas leniuchowania przerwało donośne pukanie do drzwi. Pomyślałam, że to Wiktor przyszedł żalić się jak to trudno znaleźć pracę z jego umiejętnościami i wykształceniem, ale doświadczyłam rozczarowania. To był on. Wampir blondas.

- Witaj- uśmiechnął się tak słodko, ze zaczęło mnie mdlić.

- Słucham?- zapytałam bez ogródek.

- Myślę, że już jesteś gotowa na normalną rozmowę – odrzekł z pewnością siebie.

- Cóż, wejdź –odsunęłam się trochę i go przepuściłam.

Zamknęłam drzwi i odwróciłam się przodem do mojego gościa, który lustrował mnie przejrzyście swoim wzrokiem.

- Ładny strój- odchrząknął wciąż wpatrując się w ... moje nagie nogi! Co za wstyd!

Pobiegłam szybko do mojej kanapy, na której zostawiłam koc, owinęłam się nim szczelnie , czując , że jestem cała czerwona.

- Siadaj – powiedziałam sztywno.

- A obiecujesz, że zdejmiesz ten koc? Naprawdę wole twój poprzedni strój – zaśmiał się bezczelnie.

- Jeszcze słowo, a cię wyproszę- syknęłam wkurzona jego bezczelnością.

- Ok., ok. Ani słowa- przejechał palcem po ustach, naśladując zasuwanie zamka.

- Dobrze, to poczekaj tu chwilkę, a ja pójdę się ubrać.

- Tak jest moja pani- powiedział niezwykle poważnie salutując. Przewróciłam oczami i wyszłam z pokoju.

Wciągnęłam szybko dżinsy, związałam włosy w kucyk i wróciłam do mojego gościa. Zdążyłam wejść do pokoju a szczęka mi opadła w dół! Logan bezczelnie rozłożył się na mojej kanapie. Nogi położył sobie na mój piękny antyczny stół i założył ręce za głowę. Jego poza zdawała się krzyczeć "Jam jest pan i władca".

Jak czarownica poznała wampira ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz