Rozdział 11

618 20 0
                                    


Idąc po szkolnym korytarzu usłyszałam jakieś niepokojące dźwięki. Najpierw krzyk, a potem odgłosy szamotaniny. Byłam zdziwiona, gdyż dzieci powinny być już dawno w domu. Pobiegłam do klasy, z której dochodziły odgłosy. Ostrożnie otworzyłam drzwi, w klasie panowała groteskowa ciemność. Naprawdę byłam przerażona. Krzyki wraz z odgłosami szamotaniny ucichły.

- Kto tu jest? To ja Laura Klaus. Nawoływałam, lecz nikt się nie odzywał. Weszłam do ciemniej klasy prawa ręką szukając włącznika. Pstryknęłam kilka razy. Nie działał. W ciemności zauważyłam nieznaczne poruszenie. Ktoś przebiegł szybko z jednej strony na drugą. Po posturze i wysokości byłam pewna, że to dziecko.

- Wyjdźmy z klasy. – Zaproponowałam mu, lecz w odpowiedzi usłyszałam chichoty. Stwierdziłam, że musi być ich więcej. Nigdy nie bałam się moich uczniów, lecz teraz właśnie zaczęłam. Nie zważając na konsekwencje wystrzeliłam jasną strugą światła z mojej dłoni. Rozejrzałam się po klasie. Z przodu panował idealny porządek, lecz gdy skierowałam światło na tył przeżyłam ogromny szok. Ławki były połamane. I jestem przekonana, że nie zrobił tego człowiek a już na pewno nie dzieci. Na połamanych meblach było pełno krwi. Zobaczyłam w cieniu schowaną dwójkę dzieci. Były wystraszone i pobite. Podeszłam do nich jak najszybciej i przykucnęłam.

- Kto wam to zrobił? Dzieci nie odpowiedziały patrzyły tylko na mnie przerażone. Jedno z nich powoli podnosiło palec wcelowując go we mnie.

- On chce ciebie. Będziesz następna – wychrypiał przerażającym głosem a chwilę potem zaczął histerycznie się śmiać.

- Kto? – zapytałam.

- On- oboje pokazali mi kogoś, kto stał za mną. Bałam się odwrócić. Strach sparaliżował moje ciało. Gdy lekko przesunęłam głowę w lewą stronę zorientowałam się, że to był kolejny koszmar. To był tylko sen. Oddychałam niespokojnie odzyskując całkowitą świadomość. Starłam krople potu z czoła. Przekręciłam się niespokojnie na tej niewygodnej kanapie.

- Lauro? - zapytał głos.

Serce zaczęło bić mi szybciej . Bałam się obejrzeć za siebie, by poznać właściciela tego głosu.

Obca ręka dotknęła mojego ramienia. Ten dotyk był bardzo czuły, znajomy. Odwróciłam się powoli za siebie.

- Co ty tu robisz? – Zakryłam się szczelniej kołdrą przypominając sobie, że śpię zawsze w samym podkoszulku i figach.

- Chciałem mieć pewność, że będziesz bezpieczna – powiedział Logan. Dopiero teraz mój mózg rejestrował wszystkie szczegóły, jego głos, zapach, dotyk.

Spojrzałam na niego. Był całkowicie ubrany. Przynajmniej to. Nie jest zboczeńcem, który wykorzystuje śpiące dziewczyny.

- Nie musisz się o mnie martwić. Więc możesz opuścić moje prowizoryczne łóżko?

- Lauro od jak dawna masz takie sny?- zapytał poważnie. Byłam zbyt zmęczona by go wykopać z łóżka. Było mi wszystko obojętne dopóki nie zacząłby się do mnie dobierać.

- Jakie sny? – Udałam, że nie wiem o czym mówi.

- Kochanie nie powiesz mi, że to były miłe sny. Rzucałaś się przez sen i jesteś cała spocona.

Na samą myśl, że jestem spocona, a on leży obok mnie skrzywiłam się.

- Oszczędź mi szczegółów i nie mów do mnie kochanie! Nie jesteśmy ze sobą!

- Owszem, ale to niebawem się zmieni- powiedział to z takim przekonaniem, że byłam w stanie mu w to uwierzyć.

- Przestań mnie irytować. Nadużywasz mojej gościnności. Pomijając oczywiście fakt, że cie tu nie zapraszałam.

Jak czarownica poznała wampira ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz