Rozdział 29

123 16 11
                                    

– Wiesz, nie jestem pewna czy to jest dobry pomysł. – powiedziałam, próbując nadążyć za Kiyoshim.

Truchtałam za nim, próbując nadążyć za jego ogromnymi krokami. Moje krótkie nóżki dreptały pośpiesznie, za tymi długimi Azjaty. Nasze kroki odbijały się echem od ścian głównego korytarza szkoły. Pomimo pośpiechu, mój wzrok i tak zdołał zbłądzić po ładnych dekoracjach szkoły. Dwa dni po wigilii wszystko dalej ładnie się trzymało.

– Oczywiście, że to dobry pomysł. – Azjata skręcił gwałtownie w stronę tylnego wyjścia szkoły. – Wczoraj zdjęli mi szwy. Jest lepiej niż powinno. 

– No właśnie. Wczoraj zdjęli ci szwy. Powinieneś jeszcze poczekać.

Próbowałam przekonać upartego chłopaka. Jednak ten wydawał się nieugięty. Nagle poczułam jak moja jedna noga, zaczepia o drugą i zaczęłam lecieć na podłogę. Za nim jednak moja twarz zdążyła spotkać się z ziemią, złapały mnie czyjeś silne ręce. Spojrzałam w górę i zobaczyłam przed sobą chytry uśmiech Kiyoshiego.

– Czasami zapominasz, że jestem Sehiri Krwi Pięknej. 

Prychnęłam lekceważąco i spojrzałam na chłopaka sarkastycznie.

– Czasami zapominam, że jesteś debilem. – burknęłam.

Chłopak zaśmiał się melodyjnie i uniósł lekko brew.

– Masz racje. – oznajmił unosząc ostentacyjnie dłonie i puszczając mnie przy tym

Krzyknęłam zaskoczona, kiedy poczułam, że straciłam oparcie. Z głośnym odgłosem, łupnęłam na ziemię. Stęknęłam, próbując obrócić się na bok, by złapać oddech. Położyłam się na plecach i z grymasem spojrzałam na Azjatę, który zawisł nade mną.

– Idiota. – jęknęłam.

– Ups! – Teatralnie założył dłonie na twarz, ściskając swoje policzki. – Wyślizgnęłaś mi się.

Powoli zebrałam się, by stanąć na czworaka. Mozolnie i niezdarnie, stanęłam krzywo na nogach.

– No ty, to się chyba matce wyślizgnąłeś. – Zgięłam się w pół czując ból w nieokreślonym dla mnie miejscu. – Jezu, chyba połamałeś mi żebra. 

Chłopak przewrócił oczami i odwrócił się, by kontynuować swoją drogę na pole treningowe.

– Nie, tylko ci się wydaje. Siła uderzenia była umiarkowanie rozłożona na ciele, jeśli chciałbym ci połamać żebra, musiałbym dość mocno uderzyć w jedno konkretne miejsce. – powiedział machając obojętni ręką.

– No tak, wielki geniusz medyk. – mruknęłam pod nosem.

Ruszyłam kulawym krokiem za chłopakiem, mrucząc pod nosem wszystkie znane mi przekleństwa. Zatrzymałam się w miejscu, czując zmęczenie.

– Eh, poradzi sobie beze mnie. – zapewniałam samą siebie.

Nagle kątem oka zobaczyłam coś interesującego na gazetce szkolnej. Odwróciłam się zaciekawiona kolorami. Moim oczom ukazała się wielki plakat z wieloma kolorami, wpadającymi w niebieski. Na środku papieru wielkimi literami napisane było "BAL ZIMOWY". Uniosłam brwi zaimponowana wydarzeniem. Więc, ta cała magiczna i poważna szkoła ma zamiar zorganizować bal? Interesujące. Poszukałam daty na plakacie i oczy omal nie wyskoczyły mi z orbit, kiedy znalazłam ów informacje. Za dwa tygodnie? Nie powiem, zaimponowali mi.

Nagle przypomniałam sobie, że Kiyoshi sobie poszedł. Strzeliłam się w łeb, za swoją głupotę. To tak jakby zostawić trzy letnie dziecko samo w domu. W domu zawieszonym na klifem, bez ścian, z podpalonymi podłogami, a w wodzie pod domem byłyby rekiny. Po prostu katastrofa prosząca się o ziszczenie. 

Dzieci Nocy - CiszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz