Rozdział 8

242 29 32
                                    

Obudziłam się do mojej ulubionej piosenki, grającej z telefonu. Leniwie obróciłam się na drugi bok i na ślepo wyłączyłam alarm. Westchnęłam głęboko i powoli otworzyłam oczy. Spotkałam się z widokiem obcego mi pokoju. Zajęło mi to dobre kilka sekund za nim zorientowałam się gdzie jestem. Natomiast o powodzie dla, którego włączyłam budzik przypomniał mi mój domagający się uwagi brzuch. No tak, kolacja. Jednym ruchem zerwałam się z łóżka a nastęnie leniwie się przeciągnęłam. Stanęłam przed lustrem, które było wmątowane w drzwi szafy, aby upewnić się czy nie wyglądam jak jakaś zmora. Na szczęście nie było tak źle, rozczesałam tylko włosy palcami i wyszłam z pokoju. Po chwili namysłu przypomniałam sobie drogę do jadalni i skierowałam się na główny korytarz. Kiedy się tam znalazłam do moich uszu dotarł gwar rozmów. W tedy do mnie dotarło, że w tamtym pomieszczeniu prawdopodobnie przebywa cała szkoła. Ruszyłam wolnym i nie pewnym krokiem w stronę otwartych drzwi. Z tej odległości widziałam blask światła i cienie przemieszczających się postaci.

Nagle z sali obok wyszły dwie dziewczyny. Wyglądały jak bliźniaczki. Jedna miała na sobie białe rurki a druga dżinsy, ich górną część garderoby stanowiła granatowa marynarka z logiem szkoły na prawej piersi. Domyśliłam się, że ta część ich ubioru to mundurek szkolny. Dziewczyny przemieszczały się szybkim krokiem, sprawiając, że ich długie szatynowe włosy latały za nimi. Zawzięcie o czymś dysuktowały co jakiś czas zaglądając do książek, które trzymały. Kiedy mnie mijały poczułam ich zaciekawione spojrzenie na sobie. Z całych sił starałam się nie podnieść na nie wzroku by nie doprowadzić do kontaktu. Jednak jak szybko się pojawiły tak i szybko zniknęły za rogiem a ja już stałam przed wejściem do jadalni.

Wzięłam głęboki oddech i spokojnym krokiem weszłam do pomieszczenia. Natychmiastowo poczułam na sobie setki ciekawskich spojrzeń, które śledziły każdy mój ruch. Ignorowałam je jednak z całych sił kierując się do bufetu. Jadalnia sama w sobie była ogromna. Pięć rzędów stołu po dwadzieścia mabli w jednym robiło wrażenie. Byłam pewna, że to miejsce pomieści conajmniej trzysta uczniów. Większość z nich siedziała w grupach zajmując cały stół, co po niekturzy siedzieli w mniejszych grupach albo nawet w dwójkę. Kiedy dotarłam do bufetu nałożyłam sobie na talerz stek, który wyglądał apetycznie a do tego garść frytek. Byłam naprawdę głodna, więc nie miałam zamiaru się ograniczać. Wzięłam sobie jeszcze szybko kubek ciepłej herbaty i skierowałam się do jednego z niewielu wolnych stołów.

Jadłam sobie w spokoju do póki przede mną nie pojawił się jakiś nagły ruch z akompaniamętem radosnego okrzyku. Zadławiłam się jedzeniem a moim ciałem zaczął rzucać kaszel. Zamknęłam oczy i zgięłam się w pół. Gdy kaszel ustąpił z radością zauważyłam, że jeszcze żyję. Otworzyłam oczy a na miejscu przede mną zauważyłam dziewczynę z promiennym uśmiechem, która prawdopodobnie była sprawcą mojej nieudolnej śmierci.

Spojrzałam na nią zdziwionym wzrokiem. Włosy, które były fioletowego koloru, miała zgolone po obu stronach dłowy a krótka czuprynka która została jej na głowie opadała pasemkami na czoło. Jej piękne, promienne, zielone oczy wpatrywały się we mnie ciekawsko. Miała na sobie tą samą marynarkę co dziewczyny, które widziałam na korytarzu.

- Cześć! - odezwała się w końcu.

- Emmmm, cześć? - odpowiedziałam nie pewnie.

- Ty jesteś pewnie ta nowa co nie? - spytała - Ria jestem. Ria Martinez. A ty? - podała mi rękę nad stołem.

Odłożyłam widelec i podałam jej dłoń.

- Tak, jestem nowa. Cassie Allen. - przedstawiłam się.

Ria uśmiechnęła sie do mnie miło.

- Dużo się teraz o tobie mówi. - powiedziała biorąc do ręki widelec.

Dzieci Nocy - CiszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz