Rozdział 30

123 18 4
                                    

Siedziałam na łóżku Zeylana i odgarniałam włosy z jego spoconej twarzy. Minęły dwa dni, a jego stan się nie poprawiał. Wręcz mogłabym powiedzieć, że pogarszał. Zaczął mieć halucynacje, a jego i tak już potwornie wysoka gorączka, jeszcze bardziej się podniosła. W ciągu czterdziestu ośmiu godzin, zdążył też wychudnąć. Nie wiem, jak to było możliwe. Jednak faktem było, to że praktycznie nic nie zjadł w tym czasie, ale nie powinien tak szybko chudnąć. A jednak, miał potwornie chude rączki, które nie mogły nawet utrzymać kubka. Jego nogi, które zamieniły się w patyki, nie potrafiły utrzymać go nawet przez sekundę. Kości policzkowe przebijały się przez skórę, rzucając cienie na jego bladą twarz. W skrócie mówiąc, wyglądał jak uosobienie śmierci. Więc cokolwiek to było, co trzymało Zeylana w swoich objęciach, powoli go zjadało. Medycy, w tym Kiyoshi, byli bezradni względem silnego czaru, więc nad jego stanem pracowali Sehiri Krwi Pięknej, którzy umieli dobrze posługiwać się pyłem księżycowym. Jednak nie byli czarodziejami, a ich magia miała swoje granice. Były pewne bariery, których nie mogli przekroczyć, a czar rzucony na Zeylana, zdawał się być taką barierą.

Westchnęłam głęboko i opuściłam głowę, spoczywając ją w swoich dłoniach. Potarłam swoją twarz, chcąc pozbyć się zmęczenia od nieprzespanych nocy. Podniosłam głowę i spojrzałam w sufit, biorąc przy tym głęboki oddech. Kątem oka spojrzałam na pana Tichy, który to aktualnie pracował nad stanem Zeylana. Stał pod ścianą z zamkniętymi oczami, a dziwnie złożone dłonie trzymał blisko twarzy i mamrotał coś niezrozumiałego pod nosem. Odwróciłam od niego wzrok i na powrót skupiałam się na Zeylanie. Spał teraz spokojnie, ale jeszcze kilka minut temu rzucał się po łóżku z niewiadomych dla mnie powodów. Delikatnie poprawiłam mu poduszkę i podciągnęłam kołdrę pod brodę. Usłyszałam jak drzwi do pokoju powoli się otwierają i ktoś, ostrożnie wchodzi do pokoju. Odwróciłam głowę w stronę drzwi, a w progu zobaczyłam Kiyoshiego i Rię.

– Cześć, Cassie. – powiedziała Ria ze smutnym uśmiechem. – Co z nim?

Westchnęłam i skupiłam swój wzrok na Zeylanie. Poprawiłam włosy i powoli wstałam z łóżka, by stanąć twarzą w twarz z przyjaciółmi.

– Teraz dobrze... Dobrze na ile może być. – poprawiłam się. – Jednak jeszcze kilka minut temu miał jakiś atak i rzucał się po łóżku.

Kiyoshi założył ręce na piersi. Ścisnął usta w cienką linie i kiwnął lekko głową.

– Pewnie miał jakiś koszmar. – spojrzał na nas i wyprostował się. – Przy takiej gorączce koszmary bywają częste. Chociaż, zważając na fakt, że jest zaczarowany, właściciel zaklęcia może mu coś pokazywać. – powiedział chicho.

Przytaknęłam i oparłam się o ścianę, czując jak zalewa mnie fala zmęczenia. Tak szczerze, to byłam wykończona, Ria to chyba zauważyła, ponieważ spojrzała na mnie zmartwiona.

– Cassie, kiedy ty ostatni raz spałaś? Albo chociaż jadłaś? – spytała.

Spojrzałam na nią i zastanowiłam się chwilę.

– Nie spałam tak od około czterdziestu godzin, a jadłam, chyba wczoraj. Podebrałam trochę owoców, które medycy przynieśli Zeylanowi i tak nie zjadł ich dużo.

Oczy Kiyoshiego i Rii momentalnie się szerzej otworzyły.Przez chwilę byli cicho, jednak po chwili odezwała się Ria. Jej głos był lekko zły, jednak w głównej mierze pełen zmartwienia.

– Cassie, nie możesz tego robić. To jest złe dla twojego zdrowia. Musisz odpocząć.

– Nie mogę zostawić go samego.

– Przecież pan Tichy z nim jest. – powiedział Azjata, wskazując nauczyciela.

– Ten gość, to w ogóle jest w innym wymiarze. Całkowicie nieobecny.

Dzieci Nocy - CiszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz