Rozdział 31

123 17 33
                                    

Stałam w bezruchu w swoim pokoju i pustym wzrokiem wpatrywałam się w kalendarz, który zawiesiłam na drzwiach szafy, obok lustra. Dzisiaj był dwudziesty siódmy grudnia, co oznaczało, że jeżeli się nie mylimy Wielka Matka zjawi się za pięć dni. Westchnęłam głęboko, musimy mieć nadzieję, że się nie mylimy. To jest już jedyna szansa dla Zeylana, nic więcej nie możemy zrobić. Pochyliłam się do przodu i oparłam czołem o drzwi szafy. Zamknęłam oczy i przejechałam dłonią po twarzy. Stałam przez chwilę, wpatrując się w czubki swoich palców. Po czasie odbiłam się od szafy i ruszyłam do łazienki.

Stanęłam przed lustrem i nie mogłam się nie skrzywić na swój widok. Nieprzespane noce i niezdrowe posiłki, dawały się we znaki. Moja cera była bledsza niż zazwyczaj, wokół oczu miałam sine kręgi, a pod nimi wielkie wory. Moje włosy były aktualnie w stanie nieokiełznanego chaosu. Byłam też pozytywnie przekonana, że trochę schudłam.

Nie odrywając wzroku od swojego odbicie odkręciłam kurek od kranu. Przez następne kilka sekund po prostu wsłuchiwałam się w szum wody. Po chwili wyrwałam się z transu i wsadziłam dłonie pod strumień, po czym opłukałam sobie twarz. Gdy skończyłam zakręciłam kran i zarzuciłam włosy na lewą stronę, by je uczesać. Gdy zakończyłam tą czynność zrzuciłam z siebie koszulę nocną i weszłam pod prysznic, nie mając ochoty napełniać wanny. Pozwalałam ciepłemu strumieniowi wody spokojnie spływać po moim ciele. Opłukałam jeszcze szybko włosy i wyszłam z kabiny. Otuliłam się miękkim ręcznikiem i podłączyłam suszarkę, by wysuszyć włosy. Gdy skończyłam wyszłam z łazienki z wciąż lekko wilgotnymi włosami. Stanęłam na środku pokoju i zsunęłam z siebie ręcznik. Nie przejmując się, że jestem zupełnie naga podeszłam do szafy. Wiedziałam, że drzwi do pokoju są zamknięte na klucz, a firanki w oknach zasunięte. Otworzyłam szafę i wyjęłam zwykłe jeansy i szarą bluzę, z szufladki pod spodem bieliznę. Ubrałam się w ekspresowym tempie i założyłam trampki. Otworzyłam pokój i wyszłam na korytarz, po czym skierowałam się do pokoju chłopaków.

Gdy weszłam do środka, ku swojemu zaskoczeniu nie zastałam nikogo. Żadnych nauczycieli, bądź Rii, ani Kiyoshiego. Pustka.  Przez chwilę na dnie swojego żołądka poczułam rosnący niepokój. Jednak to uczucie szybko zniknęło, kiedy ujrzałam Zeylana. Spał spokojnie na swoim łóżku, jednak wyglądał jakby był martwy. Jedynie bardzo delikatne unoszenie się klatki piersiowej chłopaka zapewniało nie o tym, że jeszcze nie odszedł. Podeszłam do niego i usiadłam delikatnie na skraju łózka, tak jak robiła to moja babcia. Przejechałam wierzchem dłoni po jego policzku, kiedy nagle uczucie niepokoju powróciło. Powoli odwróciłam głowę, a w progu ujrzałam ten diabelski cień. Jej włosy jak zwykle falowały nienaturalnie, jakby znajdowała się pod wodą. Ku własnemu zaskoczeniu nie miałam siły, by wstać. Szczerze powiedziawszy nie miałam nawet siły, żeby walczyć, gonić, czy w ogóle być zła na to coś. Czułam się po prostu jakby życie deptało mnie jak nędznego robaka, pozbawiając mnie jakichkolwiek sił. Zwyczajnie upuściłam swoją ambicje i jakoś nie miałam siły jej podnieść. Zamiast tego, odezwałam się.

– No i czego ty chcesz? – spytałam, przyłapując się na tym, że mój głos brzmiał pusto i beznamiętnie. – Co się tak patrzysz? Pojawiasz się i znikasz, jak tylko ci się podoba, a teraz rzucasz sobie jakieś czary? Dlaczego sprawiłaś, że Zeylan tak choruje?

Cień stał przez chwilę wpatrując się we mnie, kiedy nagle się odezwał.

– Muszę zlikwidować chłopaka.

Jej usta nie poruszały się, jakby jej głos dochodził zewsząd. Jednak nie był on w żadnym stopniu kobiecy, a przynajmniej nie naturalny. Brzmiał jakby dwie osoby na raz mówiły jedna przez drugą. Mówiła w dziwnym tonie, jakby w nienaturalnym połączeniu krzyku i szeptu. Jej głos sprawił, że po mich plecach przebiegły ciarki, jednak nie wydobyłam z siebie żadnej innej reakcji.

Dzieci Nocy - CiszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz