Rozdział 2

1K 64 60
                                    

- A więc postawmy znicze dla naszych psychik, albowiem jutro idziemy do szkoły - rzekłam, stawiając dużą świeczkę w środku figury.

A właściwie to pentagramu.

Pewnie chcecie wiedzieć, co tam się właściwie wydarzyło. Już wyjaśniam.

A więc, że świadomością, że jutro do szkoły, ja, Ennard, Yenndo, Ballora, Foxy i (o zgrozo) Freddy (jakimś cudem jeszcze się nie zabiliśmy) zrobiliśmy ze związanych, tęczowych sznurówek pentagram. Każdy usiadł przy jednym z ramion i zapalił świeczkę - każdy poza mną, ja wypełniałam nieistniejący rytuał i stałam w środku.

A na jaką cholerę robiliśmy jakiś zasrany rytuał? Bo chceliśmy dostać siły na przeżycie tego koszmaru.

Jesteśmy genialni, nie?

***

- Pobudka! - po raz kolejny obudził mnie żywy budzik... To znaczy Ballora.

- Ugh, jeszcze pięć minut - błagałam.

- Dzisiaj szkoła, wstawaj! - zaśmiała się i poszła budzić resztę.

Kiedy stwierdziłam, że tym bardziej nie chce mi się wstawać, spadłam na podłogę. Łóżko się skończyło. Zdenerwowana wstałam i udałam się w stronę łazienki, aby wykonać poranną toaletę.

***

- Raz Toriel śmierć - rzekłam, patrzac na budynek tortur.

- Próbowałaś być śmieszna? - zapytał Ennard unosząc jedną brew do góry.

- Nie.

- To dobrze, bo nie byłaś.

- Zamknij się - rozkazałam i ruszyłam w stronę szkoły. Pozostali ruszyli za mną.

Udaliśmy się na salę gimnastyczną. Usiadliśmy na ławce klasy pierwszej C i czekaliśmy na więcej osób. Bo Ballorze pomyliły się godziny i obudziła nas trochę wcześniej, niż powinna. Super. Powoli wchodziły pojedyncze osoby, ale nikt jeszcze nie dosiadł się do ławki naszej klasy. Po chwili dostrzegliśmy, że wyśmiewają nasz wygląd.

- Żebym zaraz ja nie wyśmiała ich - skomentowała wkurzona Foxy. - Jak ja ich wyśmieję to bez ręki skończą.

- Foxy, opanuj się - uspokoiła ją Ballora, jednak dziewczyna odpowiedziała tylko prychnięciem.

Dziesięć minut przed rozpoczęciem inauguracji roku szkolnego sala była prawie pełna. Osoby z naszej klasy niekoniecznie chciały się z nami zapoznawać, raczej podzielili się na grupki i rozmawiali między sobą.

- Dopóki Baby i Fredziak się nie pozabijają, my mamy naszą własną, wielką grupę - skomentował Yenndo.

- Ej! - oburzyłam się.

- Mówcie za siebie - powiedział BonBon, patrząc w dal. - Ja się do was nie przyznaję.

- Dzięki - zaśmiał się Freddy. W końcu, chyba byli przyjaciółmi. Chyba, nie wiem, nie za bardzo mnie to interesuje.

W końcu inauguracja się zaczęła. Dyrektorka zaczęła coś tam gadać o tym, że nas wita, i tak dalej, i tak dalej. I tak nikt jej nie słuchał. No, jedynie Ballora słuchała. Wszyscy pozostali się wydurniali, ale czego innego możnaby było się po nas spodziewać?

Kiedy skończyła przynudzać rozeszliśmy się do klas. Naturalnie usiadłam w ostatniej ławce, po chwili dosiadła się do mnie Ballora, a przede mną Ennard i Yenndo. Wymarzone ustawienie. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam słuchać nauczycielki, jednocześnie bawiąc się łańcuszkiem.

- ...a tak poza tematem - usłyszałam i trochę się zainteresowałam. - Wasza grupa ma jakieś dziwne kółka na policzkach, zmyjcie to do cholery.

Momentalnie się wyprostowałam. Zresztą, nie tylko ja. Wszyscy z naszej paczki. Po czym, kretyni, spojrzeli na mnie czekając, aż coś wymyślę.

- Ee - wstałam. - Bo wie pani... Jest taki... Maleńki problem... Ja w tym momencie nie mam ani grama makijarzu na twarzy. Nie użyłam ani jednego kosmetyku. Nigdy.

Pani wytrzeszczyła oczy. No a co wy byście zrobili, gdyby nagle uczennica z intensywnie czerwonymi ustami, strasznie gęstymi i długimi rzęsami, a w dodatku z tymi jebanymi kółkami na policzkach powiedziała, że nie ma ani grama tapety na ryju?

- A-ale jak to - zapytała.

- Nie wiem, mnie niech się pani nie pyta. Od razu mówię - oni też nic nie mają... chyba.

- Nie, ja nic nie mam - wtrąciła się Ballora, co było jeszcze dziwniejsze, gdyż poza wymalowanymi ustami, rzęsami i kółkami na policzkach, miała w dodatku fioletowawe powieki.

- Ja tym bardziej nie - rzekł Freddy, prychając.

- Również nic - dopowiedziała Foxy.

- Ja też nie - dołączyła się Bonnet.

Pani spojrzała na BonBona.

- A pan, panie... Bon?

- Raz: nie, dajcie mi spokój, dwa: to imię czy nazwisko? - odpowiedział znudzony, a ja próbowałam się nie zaśmiać.

- Którekolwiek - odpowiedziała pani i zdziwiona rozejrzała się. - Jesteście bardzo, hm... Interesującą grupą.

- Kiedy ty i Yenndo jesteście pominięci, bo nie macie, kurwa, kółek na policzkach - szepnął do mnie Ennard, a ja się roześmiałam.

Tajemnica || FNaF SL ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz