Epilog

878 66 94
                                    

I znów minęło trochę czasu, eh.

Co się zmieniło? Eric zapytał mnie, czy będę jego dziewczyną. Chyba nie muszę mówić, jaka była odpowiedź.

W dodatku, Yenndo i Ennard w końcu się zeszli.

Ogólnie wyglądało to tak:

Siedziałam w swoim pokoju i oglądałam jakieś pseudo śmieszne filmiki z kotkami na youtube'ie. Ha, ha, ha, bardzo śmieszne były. Płakałam ze śmiechu. Jednak po chwili ktoś przerwał mój spokój. W sumie nie ktoś, a dwa ktosie na korytarzu.

- Oh - powiedział Ennard. - Ty... wybierałeś się do Baby, nie?

- ...no - odrzekł nieinteligentnie Yenndo.

- Ja też - mruknął mój kuzyn.

Na chwilę zapadła między nimi cisza. Ja natomiast, bez żadnego odgłosu, wstałam i podeszłam do drzwi, aby lepiej słyszeć.

- Podczas rozmowy telefonicznej... - zaczął złotooki.

O cholera, oni to ogarnęli. Myślałam, że do tego potrzebna jest antyczna umiejętność zwana myśleniem.

- B-byłem kiedyś u Baby w tej sprawie - zająknął się Ennard.

- Ja też.

Znów kilka chwil ciszy.

- Czy ty...?

- Tak - odpowiedział niebieskooki.

- Nawet nie wiesz, o co mi chodzi, debilu - zaśmiał się Yenndo.

- Uh, strzelałem, że pytasz o to, czy się w tobie zakochałem.

Moja yaoistyczna macica zaraz wybuchnie. Pomocy.

- O kurwa.

- ...a, rozumiem - rzekł Ennard z wyraźnym bólem w głosie.

Co to za dźwięk? To chyba dźwięk łamanego serca. Pewnie głupi myśli, że utknął w friendzone'ie. Cóż, znicz dla jego umysłu.

[*]

- Nie, w sensie, lol, ja w tobie też - powiedział Yenndo na jednym wydechu.

Chyba nigdy się nie dowiedzą, że wtedy ich podsłuchiwałam. Ale ja niedobra.

Coś jeszcze? Lisiasta i Freddy też się zeszli. Ale u nich to było raczej walenie miliardem komplementów zakończone słowami "kocham cię", przytulas, całus, bla, bla, bla. Zero emocji. Tfu.

Prawdopodnie BonBon i Bonnet też niedługo się zejdą, tak w ogóle. A ten niemiły pan zaczął choć trochę się z nami integrować i tak dalej.

Jest jeszcze jedna rzecz.

I ta rzecz rozjebała mi mózg.

***

Siedziałam w salonie i czytałam książkę. Książki są fajne, ok. Nagle do pomieszczenia weszła Ballora.

- Baby, musimy porozmawiać.

- Ookej, mam się bać? - zapytałam, odkładając książkę.

- Tak - odpowiedziała i usiadła naprzeciwko mnie. - Pamiętasz, kiedy mówiłam, że twój ojciec to zdradliwy skurwiel?

- ...no - odpowiedziałam niepewnie, nie bardzo wiedząc, do czego dziewczyna zmierza.

- On miał żonę.

- No wow - zaśmiałam się.

- Ale był gejem i w pracy pieprzył się ze współpracownikiem.

- Co.

Nie bardzo wiedziałam, czy mam się śmiać, czy płakać. W sensie, sposób, w jaki to powiedziała, był przekomiczny.

- No właśnie to.

- Skąd o tym wiesz? - zapytałam.

- Uh - zaczęła i spojrzała w bok. - Byłam jego żoną. Dopóki mnie nie zabił.

- Mama...? - zapytałam cicho, a ona skinęła głową z lekkim uśmiechem.

W ten sposób kończy się ta opowieść. A niedługo pewnie zacznę publikować opko z bonnici, jak ktoś chce to zapraszam, nie. Taka sobie reklama. Mam nadzieję, że się podobało i tak dalej.

Chciałam jeszcze podziękować Kasii9 za pomoc przy książce i Ruuviin za bycie moją wierną czytelniczką.

Iks de.

To by było na tyle, lmao.

Tajemnica || FNaF SL ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz