Rozdział 8

744 52 16
                                    

Cóż, wciąż praktycznie nic nie wiemy. Może jedynie tyle nam powiedział, że została zaatakowana, a on ją uratował. Jak romantycznie. Szczegółów nie poznamy pewnie nigdy, bo po co.

Świetnie.

Moje życie coraz bardziej mnie wkurza. W sensie, przyjaciel mnie nienawidzi, współlokatorka ma jakiś szok pourazowy czy coś w tym stylu, przez co nic w domu się nie dzieje... Eh. No i co ja mam zrobić?

Coraz częściej przez to zaczęłam się szwędać w losowych miejscach po mieście. Jakiś park, jakaś rzeka, jakieś ciemne odmęty lasu... Tak, chodzę aż tak daleko. No bo chyba nie myśleliście, że mieszkam w centrum i mam lasek koło domu? Może jeszcze w dodatku prywatny. Proszę, Mary Sue to ja nie jestem. A szkoda, one czasami wygodnie w życiu mają.

...ale nie o tym mówiłam.

I kiedy tak sobie spaceruję i układam myśli w głowie...

Wywaliłam się o kamień.

Brzmi legitnie.

To trochę przywołało mnie do rzeczywistości. Byłam cholernie daleko od domu, traciłam sygnał w telefonie, a było już późno (BYŁO JUZ PUZYNO... przepraszam, zamykam się już ;-; ~aŁtorka) i nie uśmiechało mi się zostawanie samą w takim miejscu na noc. Nu-uh.

Idąc tak przed siebie, doszłam do autostrady. No tak, siedziałam w lesie. Jednak kiedy minęłam ostatnie drzewo, zderzyłam się z kimś i poczułam, jak upadam na ziemię.

- Uważaj, jak chodzisz! - krzyknęłam zdenerwowana, że ktoś przerywa mi w myśleniu. Wiecie, to są pewne procesy, których się nie przerywa, tylko podziwia!

- Baby? - usłyszałam znajomy głos.

Podniosłam głowę i ujrzałam twarz przeszkadzacza. Oh. Eric. Cześć. Szybko wstałam i odwróciłam się z zamiarem odmaszerowania.

- Ej no, czekaj! - zawołał, chwytając mnie za rękę.

Spojrzałam na niego wściekłym spojrzeniem.

- Pokłóciliśmy się, daj mi spo... Uważaj! - wykrzyknęłam.

Powód? Zobaczyłam, jak jakaś dzika ciężarówka zbacza z trasy i jedzie prosto na nas. Oh. Odepchnęłam chłopaka z całej siły w bok i przyjęłam na siebie uderzenie. On sobie upadł szczęśliwie i wygodnie na runo leśne, rujnując dom biegnych mrówek. A ja poczułam, jak mój metal dostaje wgniecenia. Well fuck.

A potem chyba straciłam przytomność. Ale jako iż jestem główną bohaterką, nie martwcie się, autorka mnie nie zabije. Tylko, głupia franco, co to teraz pisze, przestań robić ze mnie merysójkę.

Pf.

Tajemnica || FNaF SL ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz