Rozdział 6

761 62 13
                                    

Po raz pierwszy od bardzo dawna, wchodząc do sali od matematyki, skierowałam swoje kroki w stronę Ballory i chłopaków. Kiedy wszyscy usiedli, nauczycielka, oczywiście, od razu zauważyła tą zmianię.

- Baby, nie możesz tam sie...

- Będę milczeć - szybko jej przerwałam. - Jak grób. Przysięgam. Na życie Ballory.

- ...aha - usłyszałam głos baletnicy obok siebie.

- A jej nigdy nie oddam - przytuliłam przyjaciółkę.

- Baby, i tak będziesz z nimi rozmawiać - powiedziała nauczycielka, trochę znudzona.

- Dobra - postanowiłam rozegrać to inaczej. - Jaką mam relację z Freddy'm?

- Hej, hej, hej! - krzyknął chłopak z drugiego końca klasy. - Nie mieszaj mnie do niczego! To są twoje problemy, ja nic nie zrobiłem!

- Zamknij mordę - powiedziałam w jego stronę.

- Dobrze, spokojnie! - powiedziała nauczycielka. - Do czego zmierzasz, Baby?

- Wolę siedzieć z tym kretynem niż z Ericiem.

Pani wytrzeszczyła oczy, a przez klasę przebiegło ciche "uuu".

- Naprawdę - zapytała kobieta, patrząc na mnie z niedowierzaniem.

- Ło kurde - zaśmiał się Freddy. - Musiał ci nieźle dać w kość, skoro już ja cię mniej wkurzam.

- Stul pysk! - krzyknęłam, a przez klasę przetoczył się śmiech. - Stul. Pysk.

- Sama se stul pysk - mruknął pod nosem.

- Dobrze - westchnęła nauczycielka. - Siedź tam, tylko mi nie gadaj.

- Dziękuję - usiadłam.

- Co on ci zrobił? - zapytał Ennard, kiedy tylko pani odwróciła głowę.

- Ryj - powiedziałam, waląc go w tył głowy. - Nie przyszłam tu, by ga...

- Baby.

- Ja go tylko uciszałam! - broniłam się. - To on już po sekundzie mnie zagaduje!

- No jasne, zwal całą winę na mnie - powiedział, a klasa się zaśmiała.

- A tak nie było? - zapytałam, unosząc jedną brew do góry.

- No... było - odpowiedział, mordując mnie wzrokiem.

- Więc zamknij się i ćwicz algorytmy, ćwoku - uśmiechnęłam się jak typowy cwel i odwróciłam jego głowę w stronę tablicy.

- Wracamy do zajęć - powiedziała nauczycielka, nie do końca udanie ukrywając roześmianie.

***

- Dobra - powiedział Yenndo, kiedy tylko wyszliśmy ze szkoły. - O co chodziło z tym typkiem.

- Przyszła sobie taka Ashley i powiedziała mi, że... - dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo mnie to zabolało.

- Że ten idiota ją obgaduje - dokończyła Foxy. - Potem była kłótnia i takie tam.

- Zabijemy go - powiedział Ennard. - To będzie zmasowany atak wszystkich jednostek walczących... w sumie pięć.

- Wow - powiedział BonBon. O kurde, on sobie jeszcze nie poszedł. - Zajebista ta wasza organizacja. Napewno rozwalicie każdego. Spadam, cześć.

Po tych słowach odszedł.

- Nie ma co się rzucać do broni, spokojnie - powiedziała Ballora. - Wystarczy mu nawalić, że jest totalnym dupkiem i egoistą, dowalić mnótswo przekleństw, wysoki ton i pełną wściekłości mimikę. Zwieje od razu.

- No no, Ballora - powiedział Ennard, patrząc na dziewczynę z uznaniem. - Po tobie bym się tego nie spodziewał.

- Oj, proszę cię - powiedziała, wrednie się uśmiechając. - Jedna osoba wciąż drży w strachu przede mną. I słusznie...

- No nieźle - powiedział Freddy. - Dziewczyny potrafią być groźne.

A za to dostał z łokcia od Foxy.

Tajemnica || FNaF SL ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz