A więc, dzisiaj wyruszamy na podbój szkoły. Rano, jak zwykle, Ballora nas obudziła. Po niecałej pół godzinie wszyscy siedzieli przy stole, na śniadaniu. Była cisza, większość, w tym ja, była poddenerwowana. Ale cóż, co się dziwić. Po raz pierwszy od dawna wychodzimy integrować się z ludźmi.
Wyszliśmy z domu i naszczęście nerwowa atmosfera opadła. Wyluzowaliśmy i zaczęliśmy powoli kroczyć w stronę szkoły. Po chwili zaczęliśmy się wydurniać, zapominając o torturze, jaka nas czeka.
Jednak doszliśmy i widok budynku sprowadził nas na ziemię. Drzwi już prawie zostały zabite przez wlewający się tłum. Jakimś cudem się przedarliśmy i dotarliśmy do szatni, chociaż nie mieliśmy czego tam zostawiać, było lato i nie potrzebowaliśmy bluz ani kurtek. Płaszczy też nie, jakby ktoś nie ogarnął.
Odnaleźliśmy klasę, w której mieliśmy zacząć nasze tortury. Usiadliśmy przy drzwiach i czekaliśmy na godzinę ósmą. Była siódma trzydzieści, więc mieliśmy sporo czasu do rozpoczęcia zajęć. Z tego co wiem, pierwsza była matematyka. Naszczęście był piątek, bo pierwszy września wypadał w czwartek, więc czekają nas jeszcze dwa dni weekendu. Przeżyjemy... chyba.
- Um, h-hej... - usłyszałam dziewczęcy głos, skierowany w moją stronę. Była to blondwłosa dziewczyna o zielonych oczach. - T-ty jesteś B-baby, t-tak?
- Tak, to ja - uśmiechnęłam się do niej. Wow, ktoś do mnie zagadał. - A ty?
- Ch-charlie, miło p-poznać - również się uśmiechnęła. - Z-zainteresow-wała mnie t-twoja wczorajsza k-konwersacja z n-nauczycielką... T-to na prawdę s-skóra?
- Tsa... - powiedziałam patrząc w ziemię. - To wszystko to moja naturalna skóra.
- Wow... T-to jest n-niezwykłe...
Spojrzałam na nią. W jej oczach widać było oczarowanie i podziw.
- Nie ma czym się zachwycać - mruknęłam. - Sposób, w jaki je zdobyłam, nie był ciekawy - dodałam szeptem.
- Oh... - najwyraźniej usłyszała. - Cz-czy ludzie cię nie w-wyśmiewają, k-kiedy idziesz u-ulicą?
- Wyśmiewają. Ignoruję to - powiedziałam z determinacją w głosie. - Co mi po opinii jakiegoś randoma z ulicy, skoro mam przyjaciół, którzy doceniają mnie pod każdym względem?
- oMg, BeBe, PrZyZnAjEsZ sIę Do NaS!
- Ennard, zamknij się - fuknęłam i walnęłam kuzyna w ramię.
- nO aLe To PrAwDa!
- Yenndo, ty też - zirytowana i trochę czerwona zepchnęłam ich z ławki. Blondynka się zaśmiała.
- U-urocze - powiedziała z uśmiechem.
- nO wIeM!
- Pieprzcie się! - wykrzyknęłam. - Ze sobą najlepiej!
- O ty kurwo - Ennard rzucił się na mnie i zaatakował mnie łaskotkami.
- Nie! - wykrzyknęłam, po czym bezwiednie zaczęłam się śmiać. - P-przestań! - wykrztusiłam.
- Z-zostaw ją - powiedziała Charlie przez śmiech.
- Oj no dobra - puścił mnie, a ja momentalnie się odsunęłam. - Tym razem ci się upiekło, młoda damo. Znaj moją dobroć.
- Niech ci bóg w dzieciach wynagrodzi tą twoją dobroć - mruknęłam zirytowana, na co zareagowano śmiechem.
- Boże, dzieci, ogarnijcie się - powiedziała Ballora, patrząc na nas z dezaprobatą.
- Dzieci? - zapytał Yenndo unosząc brew do góry.
- Bo zachowywujecie się jak dzieci - wzruszyła ramionami.
- Powiedziała ta dorosła - mruknął Ennard pod nosem.
- A żebyś wiedział - uśmiechnęła się, po czym zadzwonił dzwonek.
Chwila... Co?
CZYTASZ
Tajemnica || FNaF SL ||
FanfictionUciekliśmy. W końcu byliśmy ludźmi, a nie... Tym czymś. Zamieszkaliśmy razem. Myśleliśmy, że to już koniec. Jednak została jeszcze jedna tajemnica do rozwiązania. ... Kim ta kobieta do jasnej cholery jest?