Wbiegłam jak torpeda do domu i ignorując wszystkich uciekłam do mojego pokoju. Zamknęłam się tam i położyłam na łóżku, przyciskając poduszkę do twarzy. Typowe zachowanie płaczącej osoby. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że bolą mnie nogi. W końcu, przebiegłam sprintem pół miasta, by walnąć się na wyrko i ryczeć jak kretynka.
A może po prostu ryczeć będąc kretynką, na jedno by wyszło.
Kiedy w końcu się uspokoiłam, odwróciłam się na plecy i wyciągnęłam telefon. Kilka nieodebranych połączeń od Ballory, Ennarda, Lisiastej i Freddy'ego. Chwila, Freddy'ego? A na jaką cholerę on miałby do mnie dzwonić? Aż parsknęłam śmiechem i oddzwoniłam.
- Hej, Baby, żyjesz? - zapytał lekko zestresowany.
- Oni tam są, prawda? - zignorowałam jego pytanie. - Otaczają cię czekając, aż powiem, że potrzebuję wsparcia i że mają tu przyjść. Mam rację?
- A potrzebujesz? - wtrąciła Ballora, zapewne wyrywając chłopakowi słuchawkę.
- Wiedziałam. Nie, nie potrzebuję - westchnęłam.
- Na pewno? Wszystko w porządku? - zapytała zatroskana.
Uśmiechnęłam się. To miłe, że się tak o mnie troszczy.
- Tak - odpowiedziałam.
- Nic nie jest w porządku, lamusie - wtrącił się Ennard.
- Hej! - krzyknęła Ballora, kiedy pozbawiono ją telefonu.
- Weszłaś płacząc! - dołączyła Lisiasta. - Jak ja dorwę tego Erica to mu nogi z dupy powyrywam!
- Boże, dzieci, uspokójcie się - usłyszałam głos Freddy'ego gdzieś w tle.
- Ucisz się - odpowiedział mu Yenndo.
Nie wytrzymałam i zaśmiałam się.
- Ludzie, nie macie własnych problemów, że się moimi przejmujecie? - zapytałam. - Na przykład, dwie osoby żaliły mi się, że są zakochane, a ja wiem, że z wzajemnością. Ogarnijcie się i zróbcie coś z tą wiadomością.
Oh, no tak. Zapomniałam chyba wspomnieć, że ostatnimi czasy i Ennard, i Yenndo przyszli mi się wyżalić. Moje serce yaoistki wybuchło ze szczęścia. W sensie, ja po prostu uważam, że oni do siebie pasują, okej. Nie jestem yaoistką. Bycie yaoistką to zło największe, pf.
- ...nieważne - powiedziała Ballora. - Zejdziesz na obiad? Powinnaś coś zjeść.
- Dobra, daj mi chwilę na ogranięcie się - i wtedy się rozłączyłam.
Podeszłam do lustra. Mój makijaż był rozmazany, więc po prostu go poprawiłam. Stwierdziłam, że to wystarczy i wyszłam z pokoju. Kiedy zeszłam na dół, większość przywitała mnie uśmiechem.
- Hej - przywitałam się, ale nikt mi nie odpowiedział. W sumie nie spodziewałam się odpowiedzi.
Usiadłam na krześle obok mojego kuzyna. Był wyjątkowo zaczerwieniony. Ale ja tam nie mam nic z tym wspólnego, oczywiście, że nie.
Wcale.
Po chwili Ballora przyniosła wszystkim ugotowanie przez siebie spaghetti i zaczęliśmy jeść.
- A więc - zaczęła Foxy. - Co się tam wydarzyło?
Westchnęłam.
- Nie wiem, czy chce mi się o tym rozmawiać... - powiedziałam, wkładając do ust widelec z makaronem.
- Mów - nalegała.
- Po prostu nie odwzajemniam jego uczuć i to było dla mnie trochę... No. Bolesne, że muszę go zranić.
- Jezu, weź - powiedziała Ballora. - Już się bałam, że nie wiem, dotykał cię czy coś, a ty mi z takim gównem wyskakujesz.
Zaśmiałam się.
- Przepraszam?
CZYTASZ
Tajemnica || FNaF SL ||
FanfictionUciekliśmy. W końcu byliśmy ludźmi, a nie... Tym czymś. Zamieszkaliśmy razem. Myśleliśmy, że to już koniec. Jednak została jeszcze jedna tajemnica do rozwiązania. ... Kim ta kobieta do jasnej cholery jest?