Sofie
Msza, jak to na tę Wielkanocną przystało, była długa. Chociaż to może tylko kobiecie w szpilkach, bez miejsca siedzącego tak się wydawało. Kiedy tylko zaczęło się kazanie miałam wrażenie, że nogi mi odpadną. Podczas wywodów księdza jednak uczucie to całkowicie zniknęło, bo i ja odpłynęłam myślami zupełnie gdzie indziej. No, może nie do końca. Mimo że homilia skierowana była głównie do dzieci, to zastanowiła mnie jak żadna inna do tej pory. Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad znaczeniem symboli wielkanocnych, ani co tak naprawdę znaczył ten dzień. Chodziłam do kościoła, bo tak nauczyła mnie mama i bo wypadało, zupełnie nie czując tam nic nadzwyczajnego. Tym razem jednak młody diakon wprawił mnie w taką zadumę, że dopiero donośny głos jakiegoś starszego starzem kanonika wyrwał mnie z tego stanu. Nie zauważyłam nawet, że cały ciężar do tej pory opierałam na słupie i kiedy musiałam się od niego odsunąć zakręciło mi się w głowie. Momentalnie zrobiło mi się słabo. Nie zdążyłam podeprzeć się o ścianę i, jak to mi się czasem zdarzało po długim staniu, zemdlałam. Nie powiem, żebym to lubiła, ale nie miałam na to wpływu. Poczułam jak z głuchym łoskotem uderzam o ziemię i straciłam przytomność. Obudził mnie delikatny plaskacz w policzek. Gwałtownie otworzyłam oczy i zobaczyłam nad moją głową twarz jakiegoś mężczyzny. Zaskoczona i zdezorientowana natychmiast podniosłam głowę, chcąc odsunąć się od nieznajomego, ale od razu tego pożałowałam. Nie dość, że z dużą siłą uderzyłam o czoło blondyna, to jeszcze zakręciło mi się w głowie. Syknęłam głośno i złapałam się za przód głowy, ale mężczyzna jakby nic nie poczuł i tylko z dużą siłą przycisnął mnie z powrotem do swoich ud.
-Spokojnie, proszę nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów-powiedział uspokajająco i odsuwając rękę, którą wcześniej tam przyłożyłam, dotknął dłonią mojego czoła-Oho, chyba trzeba będzie to opatrzyć-stwierdził pokazując mi krew, która znalazła się na jego palcach
Odsunął się tak, że byłam w stanie się podnieść, a kiedy tylko to zrobiłam on też wstał. Nawet bez szpilek, które zdjęte leżały obok, byłam od niego wyższa o jakieś dziesięć centymetrów, więc w momencie, w którym je nałożyłam, poczułam się jak żyrafa. Mężczyzna jednak najwyraźniej nic sobie z tego nie robił, bo nie patrząc na to, ile jestem od niego wyższa poprosił, żebym podeszła z nim do samochodu gdzie miał apteczkę. Bez większych oporów udałam się za blondynem i już po chwili polewał moje czoło wodą utlenioną. Zadrżałam, bynajmniej nie z powodu piekącego płynu, a bardziej przez niską temperaturę. W końcu nie przewidywałam dłuższego przebywania na dworze i miałam tylko niezbyt ciepły sweterek. Najwyraźniej mój towarzysz to zauważył, ponieważ sięgnął na tylne siedzenie i wyciągnął stamtąd niebieski dres.
-Proszę, nałóż-podał mi bluzę i, mimo moich protestów, naciągnął mi ją przez głowę
Od razu poczułam przyjemne ciepło, choć ubranie było na mnie, mimo różnicy wzrostu, sporo za duże. Norweg raz jeszcze przetarł rozcięcie wacikiem polanym wodą i nakleił mi plaster.
-Dzięki za pomoc-uśmiechnęłam się podnosząc się z fotela w szarym volkswagenie-Wracajmy do środka-zaproponowałam, co rzeczywiście uczyniliśmy
Tym razem jednak mężczyzna odstąpił mi miejsce siedzące, a sam stał do końca uroczystości. Kiedy jednak msza dobiegła końca nie mogłam nigdzie znaleźć ani jego, ani szarego volkswagena, przez co nie mogłam oddać mu bluzy. Zdesperowana weszłam do zakrystii.
-Proszę księdza, przepraszam, że przeszkadzam, ale zemdlałam dzisiaj w kościele i pomógł mi dość niski blondyn, któremu jednak nie zdążyłam oddać bluzy-wskazałam na ubranie które trzymałam złożone na rękach-Czy mógłby mu ją ksiądz oddać?-poprosiłam, ale mężczyzna pokręcił głową
-Niestety jestem bardzo zajęty w najbliższym czasie. Ale mogę ci, drogie dziecko, dać adres, żebyś sama mu ją odniosła, może być?-zapytał wyrywając z notesu kartkę
Z szuflady biurka wyciągnął dość grubą księgę. Chwilę tam powertował, a potem wpisał, na wyrwanym skrawku papieru, adres oraz imię i nazwisko sympatycznego człowieczka.
Grzecznie podziękowałam i wróciłam do siebie do mieszkania z zamiarem odwiedzenia blondyna zaraz po świętach. Co dziwne, wcale nie zastanowiło mnie, skąd ksiądz wie o jakiego niskiego blondyna mi chodziło.
Anders
Msza była podobna do tych zwykłych. Nasz diakon jak zazwyczaj na mszach dla dzieci wygłosił cudne kazanie, które chyba dotarło do wszystkich zgromadzonych w kościele. Kiedy się skończyło, a msza miała dalej toczyć się swoim zwykłym rytmem obok mnie rozległ się huk. Jak się okazało kobieta stojąca na prawo ode mnie straciła przytomność. Nie zwracałem uwagi na osoby ignorujące całą sytuację i pamiętając o zasadach pierwszej pomocy wyniosłem ją na zewnątrz. W tamtej chwili dziękowałem w myślach temu, że już tyle lat uprawiam sport. Klęknąłem przed drzwiami kościoła i ułożyłem sobie głowę rudej na kolanach. Ponieważ oddychała miarowo nie panikowałem, tylko zacząłem ją cucić poprzez delikatne uderzenia w twarz. Gdy się ocknęła, chyba odruchowo, uniosła głowę do góry, przez co mocno uderzyła w moje czoło. Chyba zrobiło się jej słabo, więc z powrotem przycisnąłem jej głowę do moich ud i poprosiłem, żeby nie wykonywała żadnych gwałtownych ruchów. Zauważyłem na jej skroni krew, więc automatycznie odsunąłem jej dłoń, która stała mi na przeszkodzie i dotknąłem miejsce, gdzie znajdowała się czerwona ciecz.
-Oho, chyba trzeba będzie to opatrzyć-stwierdziłem, na dowód pokazując jej palce umazane we krwi
Pomogłem jej wstać i zaprowadziłem do mojego samochodu. Posadziłem ją na przednim siedzeniu i przetarłem miejsce, gdzie skóra była rozcięta. Zauważyłem, że zadrżała z zimna, więc nałożyłem jej moją kadrową bluzę i dokończyłem oczyszczanie rany, na która później nakleiłem plaster.
Wróciliśmy jeszcze do kościoła, żeby dotrwać do końca mszy, a ja zmyłem się zaraz po błogosławieństwie. W końcu musiałem dojechać do domu na osiemnastą, a droga do rodzinnego miasteczka zdecydowanie krótka nie była.
_________________
Kocham ten rozdział 😂😂
CZYTASZ
Szałas Z Dębowych Gałązek
FanfictionKiedy jest się dzieckiem wszystko wydaje się być łatwe, a za największe zmartwienie uznaje się zakaz zabawy na podwórku. Jedynym problemem okazuje się fakt, że nie można na zawsze pozostać dzieckiem, a niecodzienne sytuacje z czasem zaczynają nas pr...