Sofie
Wielkanoc była czymś, na co czekałam od Bożego Narodzenia. Kilka dni wolnego, zero stresu związanego z pracą czy studiami; stu procentowy luz i relaks. Zaraz po niedzielnej mszy zapomniałam o wszystkich problemach związanych z nawałem obowiązków. Wszystkie książki schowałam głęboko do szafy, a sama rozłożyłam się na kanapie przed telewizorem. Z lekkimi, ledwie wyczuwalnymi, wyrzutami sumienia sięgnęłam po gorzką czekoladę. Najpierw ułamałam pasek, który później rozdrobniłam na trzy niewielkie kostki. Włożyłam do ust pierwszą. Czując smak rozpływającego się słodycza mimowolnie zrobiłam rozanieloną minę. Chwilę później na moim języku wylądowała jeszcze jedna, a następnie kolejna część tabliczki. Uśmiechnęłam się sięgając po więcej, ale w połowie drogi uświadomiłam sobie, że jeśli zjem teraz, będę pozbawiona słodyczy do wtorku. Jęknęłam lekko zawiedziona i pozwoliłam czekoladzie w spokoju spoczywać na niewielkim stoliczku przed kanapą. W telewizji nie leciało nic ciekawego, ale mimo to postanowiłam posiedzieć przed włączonym sprzętem. Wpatrując się w kolorowe, poruszające się obrazki przypomniałam sobie o bluzie blondyna, która leżała na szafce z butami. Nie znałam go, więc nie wiedziałam, czy lubi czepiać się szczegółów, dlatego, bardzo niechętnie i ociężale, podniosłam się z kanapy i poszłam nastawić pranie. Niosąc ubranie mimowolnie zaciągnęłam się jej zapachem, który bardzo przyjemnie podrażnił moje receptory węchu. Ponieważ bluza była niebiesko-czerwona postanowiłam skorzystać z okazji i włożyłam do bębna też tą kolorową część moich ubrań. Była to, mimo wszystko, dość nudna i długa robota, więc kiedy skończyłam byłam porządnie głodna. Miałam jeszcze trochę gotowych dań z supermarketu, więc włożyłam je tylko do mikrofali i po kilku minutach na moim talerzu leżał gotowy obiad. Kolejne godziny spędziłam na oglądaniu filmów z różnymi przystojnymi aktorami, które akurat leciały, ale już o dwudziestej trzeciej odpłynęłam. Poniedziałek spędziłam podobnie. Mimo że jako dziecko po prostu uwielbiałam oblewać się wodą teraz zwyczajnie mi się nie chciało. Na dodatek w momencie kiedy skończyłam liceum wszystkie moje kontakty się urwały, więc nawet gdybym chciała nie miałabym z kim tego robić. Wieczorem drugiego dnia świąt zdjęłam z suszarki pranie, które po godzinie leżało już wyprasowane w mojej szafie. Z jednym wyjątkiem. Góra od dresu, którą pożyczył mi Norweg, spoczywała złożona na środku stołu, żebym na pewno nie zapomniała jej ze sobą zabrać. We wtorek co prawda miałam dość mocno napięty grafik, ale liczyłam, że przed pójściem na uczelnię uda mi się to załatwić. Dlatego też odetchnęłam z ulgą, kiedy Rolf zgodził się przyjść pół godziny przed swoją zmianą.
-Wielkie dzięki!-powiedziałam rozradowana i mocno uściskałam chyba mojego jedynego kolegę
-Nie ma sprawy. W końcu jakoś musiałem się odwdzięczyć za pomoc Fridzie w lekcjach-puścił mi oczko-A teraz leć wielkoludzie, bo nawet na tych swoich szczudłach możesz nie zdążyć-zaśmiał się, a ja przewróciłam oczami i podążając za jego radą poszłam na przystanek
Autobusem dojechałam prawie pod sam adres, który miałam na kartce od proboszcza parafii świętego Olafa i w miarę szybko znalazłam odpowiednie mieszkanie.
-Kto tam?-rozległ się głos z domofonu
-Dziewczyna z kościoła, przyszłam oddać bluzę-mogę się założyć, że mężczyzna się tego nie spodziewał, ale wpuścił mnie do środka
Właściwe drzwi znalazłam już po kilkudziesięciu sekundach mozolnej wędrówki. Delikatnie w nie zapukałam i dosłownie w tej samej chwili otworzył mi blondyn, który wtedy mnie ocucił. Z nieśmiałym uśmiechem podałam mu pakunek z ubraniem.
-Uprałam ją, więc nie musi się pan martwić. I jeszcze raz dziękuję za pomoc
-Nie ma sprawy-zadarł lekko głowę i spojrzał mi w oczy-I to ja powinienem dziękować. Gdyby nie pani pewnie przypomniałbym sobie o tej bluzie dopiero kiedy byłaby mi potrzebna. Może w ramach podziękowania da się pani zaprosić chociaż na herbatę?-zapytał z uśmiechem
-Niestety nie mam dzisiaj czasu. Spieszę się na wykłady-powiedziałam przepraszająco
-Rozumiem-można było wyczuć, że jego głos jest odrobinę smutniejszy, a on sam na chwilę zniknął w mieszkaniu-W takim razie proszę zadzwonić jeśli go pani znajdzie. Czuję się zobowiązany jakoś pani odwdzięczyć-podał mi karteczkę z ciągiem cyfr
-Naprawdę nie trzeba-widząc jego zawiedzioną minę dodałam-Ale skoro pan nalega, to zadzwonię. Do widzenia
-Do zobaczenia-odpowiedział, a po chwili już pędziłam na wykłady starając się uspokoić serce, które nie wiadomo w którym momencie zaczęło walić jak oszalałe
Anders
U rodziców było... specyficznie. Chociaż u nich zawsze było inaczej. Już samo powietrze sprawiało, że człowiek czuł się jak na zupełnie innej planecie. Czyste, rześkie i po mimo końcówki marca dalej mroźne. Ale nie ma się czemu dziwić, w końcu Hornidal leży zdecydowanie dalej na północ niż Oslo. Ledwie nacisnąłem dzwonek do drzwi i już byłem wyścickiwany przez mamę i babcię, a po chwili do grupowego uścisku dołączył dziadek. Gdy uznali, że czas przywrócić mi dostęp do powietrza zaczęliśmy świętowanie. Na początku dałem im to, co przygotowałem poprzedniego dnia, a później zjedliśmy razem kolację. W poniedziałek, mimo że było ledwie koło zera, wszyscy laliśmy się wodą na potęgę, dlatego dziękowałem sam sobie, że nie zapomniałem spakować mojego ulubionego wiadra. Wyjechałem we wtorek rano, żegnając się ze wszystkimi i obiecując, że przyjadę najszybciej jak się da. Zupełnie nie spodziewałem się, że już kilkanaście minut po moim powrocie do domu ktoś do mnie zadzwoni. Podszedłem do słuchawki i włączyłem połączenie z domofonem.
-Kto tam?-zapytałem
-Dziewczyna z kościoła, przyszłam oddać bluzę-usłyszałem odpowiedź i aż mnie zamurowało
Skąd ona miała mój adres? I komu chciało by się fatygować żeby oddawać taki kawałek materiału? Mile zaskoczony wpuściłem kobietę do środka, aby po kilku chwilach otworzyć drzwi do mieszkania.
-Uprałam ją, więc nie musi się pan martwić. I jeszcze raz dziękuję za pomoc-uśmiechnęła się nieśmiało
-Nie ma sprawy-zadarłem lekko głowę i spojrzałem jej w oczy-I to ja powinienem dziękować. Gdyby nie pani pewnie przypomniałbym sobie o tej bluzie dopiero kiedy byłaby mi potrzebna. Może w ramach podziękowania da się pani zaprosić chociaż na herbatę?-zapytałem z uśmiechem i nadzieją, że się zgodzi
-Niestety nie mam dzisiaj czasu. Spieszę się na wykłady-wyjaśniła przepraszająco
-Rozumiem-powiedziałem zawiedziony, ale zaraz w mojej głowie narodził się nowy pomysł, więc zniknąłem w mieszkaniu-W takim razie proszę zadzwonić jeśli go pani znajdzie. Czuję się zobowiązany jakoś pani odwdzięczyć-podałem jej kartkę z moim numerem
-Naprawdę nie trzeba-posmutniałem, co chyba zauważyła, po dodała-Ale skoro pan nalega, to zadzwonię. Do widzenia
-Do zobaczenia-poprawiłem ją i zamknąłem drzwi
Przez okno patrzyłem jak wychodzi z budynku i dopiero wtedy pozwoliłem sobie na radosne "Yas!"
_______________
Troszkę was zaniedbałam ostatnio, wybaczcie 🙈
CZYTASZ
Szałas Z Dębowych Gałązek
FanfictionKiedy jest się dzieckiem wszystko wydaje się być łatwe, a za największe zmartwienie uznaje się zakaz zabawy na podwórku. Jedynym problemem okazuje się fakt, że nie można na zawsze pozostać dzieckiem, a niecodzienne sytuacje z czasem zaczynają nas pr...