Sofie
Kiedy tylko wróciliśmy do Oslo, Fanni musiał wrócić do prawie codziennych treningów, więc nie miał już tyle wolnego czasu, co wcześniej. Ja też na powrót rozpoczęłam pracę w sklepie, która była dużo mniej uciążliwa niż w trakcie roku akademickiego. No bo jeśli kończyłam o szesnastej, to prawie całe popołudnie miałam wolne. Mimo to nie chodziłam na randki z Andersem tak często, jakbym chciała. Co prawda on również treningi kończył około czwartej po południu, ale raz na dwa tygodnie wyjeżdżał na konkurs Letniego Grand Prix, więc nie miał jak poświęcać mi więcej czasu. Kiedy jednak był w stolicy prawie codziennie robiliśmy coś wspólnie. A to wyjście do kina, a to jakiś spacer. Nie nudziłam się z nim ani przez chwilę! Czasem też po prostu przesiadywaliśmy w mieszkaniu któregoś z nas i rozmawialiśmy o różnych rzeczach, albo w coś graliśmy. Te momenty bardzo nas do siebie zbliżały, a więź, jaka nas dzięki temu połączyła, była niemal namacalna. Za jej sprawą nie czułam się opuszczona nawet wtedy, kiedy nie było go w pobliżu, bo przekonanie, że o mnie myśli, pozwalało mi chwilowo zapełnić pustkę w sercu. Zdecydowanie jednak wolałam, kiedy trzymał mnie za rękę, albo głaskał po włosach, dlatego też z niecierpliwością wyczekiwałam jego powrotu.
Sierpień powoli się kończył. Dni były już chłodniejsze, ale słońce wciąż długo utrzymywało się na widnokręgu, dzięki czemu siedzenie do późna na dworze było bardzo przyjemne. Równie miłe, o ile nie lepsze niż to, było siedzenie obok ukochanej osoby. Szczególnie wtedy, kiedy ta osoba trzymała cię za rękę, a drugą przyciągała do siebie, jakby próbując chronić przed całym złem świata. A kiedy ten ktoś opierał twoją głowę o swoją było wręcz jak w niebie. W takich przypadkach nie bardzo interesuje się już oglądanym filmem, tylko napawa bliskością drugiej osoby. Zwłaszcza, jeśli ta osoba już następnego dnia wyjeżdża na drugi koniec Europy.
Tak też było kiedy dwudziestego trzeciego sierpnia siedziałam z Fannim u niego w mieszkaniu. Trzymając swoją głowę na czubku głowy Andersa przyglądałam się jego włosom, co chwilę je przeczesując, przez co nawet nie zauważyłam, że film już się skończył. Uświadomił mi to dopiero mężczyzna, który spytał, czy mi się podobało.
-Eeeee...-tylko na tak elokwentną odpowiedź było mnie stać po całkowitym zignorowaniu treści, na co Norweg zaśmiał się
-Nie ładnie to tak nie uważać na seansie-uśmiechnął się diabelsko, niby za karę zaczynając mnie łaskotać
Nie byłam w stanie powstrzymać głośnego śmiechu, ani uspokoić wierzgających nóg, przez co Fanni dość szybko spadł z kanapy. Wciąż chichocząc usiadłam i wyjrzałam przez okno balkonowe na zewnątrz. Na chwilę zatrzymałam wzrok na czarnym... czymś. Spróbowała dojść, do czego to coś może służyć, kiedy odezwał się Anders.
-Czemu tak intensywnie gapisz się na ten grill?-spytał uśmiechając się szeroko
-Nie wygląda jak grill-stwierdziłam przechylając głowę w bok i robiąc minę eksperta
-Tak twierdzisz? W takim razie chyba muszę ci udowodnić prawdziwość moich słów-powiedział wesoło i kilkoma ruchami wniósł do salonu urządzenie-Jedziemy do parku!-krzyknął rozentuzjazmowany podnosząc do pieczenia różnych rzeczy
-Ale że teraz?-zdziwiłam się-Przecież jesteśmy nieprzygotowani...-zaczęłam
-No to co-wzruszył ramionami-Wszystko, co trzeba kupi się po drodze, a my przyjemnie spędzimy czas-powiedział wkładając buty-Idziesz?
Zaśmiałam się w duchu, bo znowu udało mu się mnie zaskoczyć i z wesołą miną poszłam za nim. Rzeczywiście, udało nam się dostać wszystko, czego potrzebowaliśmy, więc śpiewając piosenki, które akurat leciały w radiu ruszyliśmy podbić park.
Anders
Mimo że naprawdę kochałem skoki to częste wyjazdy bywały czasem naprawdę irytujące. No bo masz tu kochającą dziewczynę, a mimo to musisz ją zostawić samą i lecieć na drugi koniec kontynentu. Z tego powodu starałem się wykorzystywać każdą okazję do spędzenia z nią czasu. Zabierałem ją na spacery, zapraszałem do siebie. Zdarzały mi się też różne, bardzo spontaniczne pomysły, takie jak... grill. Nie miałem nic przygotowane, po prostu w pewnej chwili stwierdziłem, że biorę pod pachę sprzęt i koc, a potem zabieram swoją dziewczynę na randkę. Na początku się zdziwiła, ale kiedy załatwiliśmy wszystkie potrzebne rzeczy rozluźniła się i zaczęła ze mną przedrzeźniać radio. Kiedy dojechaliśmy na miejsce podałem Sofie koc i nasz prowiant, a sam zabrałem urządzenie oraz węgiel. Podążałem za nią czekając, aż wybierze odpowiednie miejsce, w końcu rozkładając się pod sporym klonem. Nie miałem większych trudności z rozpaleniem ognia, więc dość szybko wrzuciłem kiełbaski i warzywka na ruszt. Cały czas komentując postępy obracałem jedzenie do czasu, aż ładnie się przypiekło. Potem pozwoliłem węglowi się wypalić, a ja siadłem zjeść podpieczone "dzieła" razem z rudowłosą.
-Pycha-powiedziała przełykając ostatni kęs mięsa-Nie sądziłam, że umiesz tak dobrze obsługiwać grilla-zaśmiała się
-Czy ty wątpiłaś w moje umiejętności?-spytałem oburzony, po czym spojrzeliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem
Siedzieliśmy pod drzewem dopóki niebo nie zostało całkowicie przykryte przez ciemne chmury. Oceniając, że do burzy mamy jeszcze czas, powoli zebraliśmy swoje rzeczy. Nie spiesznie ruszyliśmy do samochodu, w międzyczasie klucząc jeszcze po tajemniczych alejkach. Dopiero, kiedy niespodziewanie lunął deszcz zdecydowaliśmy się pospieszyć. Cali mokrzy weszliśmy do samochodu ze śmiechem strzepując z siebie krople wody. Mimo że na mieście panował spory ruch, stosunkowo szybko dotarliśmy do mojego mieszkania. Tam dałem kobiecie jakąś suchą bluzę i spodnie, które sięgały jej do połowy łydki, a potem sam poszedłem się przebrać. Zastałem ją przyglądającą się kolekcji różnych pamiątek.
-Z każdego miasta, w którym byłem w tym sezonie, przywiozłem sobie małą pamiątkę-wyjaśniłem stając obok niej-Ta jest z Sapporo-wskazałem na trzymaną przez nią figurkę samuraja
-Bardzo wymownie wskazuje na Japonię-zaśmiała się i odstawiła ją na miejsce-Fajnie dzisiaj było-uśmiechnęła się
-Czyli spodobała ci się idea spontanicznych wypadów? W takim razie muszę tak robić częściej-zachichotałem
-Zdecydowanie-schyliła się i cmoknęła mnie w kącik ust-A moje niespodzianki ci się podobają?-spytała uroczo się rumieniąc
-Jak najbardziej
__________
Ta wymiana to jedna wielka porażka, mam nadzieję, że wy spędzacie lepiej czas.
CZYTASZ
Szałas Z Dębowych Gałązek
FanfictionKiedy jest się dzieckiem wszystko wydaje się być łatwe, a za największe zmartwienie uznaje się zakaz zabawy na podwórku. Jedynym problemem okazuje się fakt, że nie można na zawsze pozostać dzieckiem, a niecodzienne sytuacje z czasem zaczynają nas pr...