Bombowe czterdzieści minut

44 7 2
                                    

Sofie

Tydzień po Wielkanocy nie należał do najbardziej pracowitych części roku, choć klientów w sklepie nie brakowało. Co rusz przychodził ktoś, kto potrzebował jakichś leków albo czegoś takiego dla swojego pupila, który w czasie świąt zjadł coś nieodpowiedniego. W tej właśnie kategorii królowali właściciele kotów, których wprost nie sposób było upilnować. A to jakiś liznął surowego ciasta prosto z miski, jeszcze inny podebrał zięciowi landrynkę albo tabletkę na cholesterol. Przynajmniej tak twierdziły, w większości staruszki, odwiedzające sklep zoologiczny "Pod Zieloną Arą" zaraz po świętach. Na drugim miejscu, z niewielką stratą do prowadzących w tej nieoficjalnej rywalizacji kotów, znajdowały się psy. Większe czy mniejsze dość często były poprzekarmiane i potrzebowały jakichś środków na niestrawność. W końcu połączenie śledzi i psiej karmy nie mogło się dobrze skończyć nawet dla nich. Ale byli też ludzie, którzy po prostu chcieli kupić swoim pupilom ich ulubiony przysmak lub nową zabawkę. Ponieważ ruch był zdecydowanie większy niż zwykle w myślach dziękowałam wykładowcom, że okazywali trochę serca i nie cisnęli nas jeszcze w pierwszym tygodniu. Dlatego kiedy do końca mojej zmiany w sobotę obsłużyłam ledwie piętnastu klientów byłam w szoku. Chociaż oczywiście nie zauważyłam, że czas tak szybko minął. Przez cały czas, gdy nikogo nie było w sklepie czytałam jakieś artykuły o sukienkach, butach czy innych ubraniach, więc w takiej właśnie scenerii zastał mnie, wchodzący do sklepu kilka minut przed szesnastą, Rolf.

-Co tak leżysz jak księżniczka-zaśmiał się i zsunął mi służbowy kaszkiet na oczy

-Mały dzisiaj ruch, więc korzystam-wzruszyłam ramionami i zeskoczyłam z mojego ulubionego miejsca czyli niewielkiej kanapy w rogu pomieszczenia

-A nie powinnaś pisać jakiegoś eseju, czy czegoś?-zdziwił się

-Nic nam jeszcze takiego nie zadali, więc po co mam robić na zapas?-spytałam przeciągając się i rozprostowując zastane stawy, a mężczyzna tylko z rozbawieniem pokręcił głową

-Nigdy nie zrozumiem dzisiejszej młodzieży. Za moich czasów...-zaczął, ale przerwałam mu

-Rolf, jesteś ode mnie tylko siedem lat starszy. Nie zachowuj się jak pięćdziesięciolatek-zaśmiałam się i ściągnęłam fartuch-Pójdę się przebrać-oznajmiłam i zniknęłam na zapleczy, skąd wyłoniłam się w moich ulubionych, czarnych, luźnych dżinsach i białej koszulce

-Ładnie ci w tym-skomentował Norweg podnosząc wzrok znad akwarium

-Inaczej bym tego nie ubrała-zachichotałam i udając modelkę włożyłam dłoń do kieszeni i zaczęłam pozować

W pewnej chwili poczułam kawałek papieru, którego obecność mocno mnie zaskoczyła. Kiedy ją wyjęłam przypomniałam sobie, że to numer blondyna, któremu we wtorek odniosłam bluzę.

-Co to?-jak zwykle ciekawski Rolf zajrzał mi przez ramię

-Tylko numer do tego któremu odnosiłam dres. Miałam zadzwonić jak będę miała chwilkę czasu-powiedziałam składając kartkę

Już chciałam schować ją do kieszeni, kiedy brunet wyrwał mi ją z dłoni. Uważnie przyjrzał się okrągłym cyferkom i poprosił mnie, żebym dotrzymała słowa.

-Masz wolny dzisiejszy wieczór, więc nie powinnaś siedzieć sama w domu. Zobaczysz, taki wypad dobrze ci zrobi. Poza tym widać, że mu zależy, w końcu numer napisał tak wyraźnie, że nie da się pomylić nawet jednej cyferki. I nawet nie próbuj się wykręcać, sama powiedziałaś, że nic nie robisz-westchnęłam

-Niech ci będzie. Zadzwonię. Tak, teraz-dodałam widząc jego wyczekującą minę

Uśmiechnął się tryumfalnie i podał mi karteczkę a następnie mój telefon leżący jeszcze na ladzie.

Niezbyt entuzjastycznie wpisałam numer i kliknęłam zieloną słuchawkę. Czekałam kilka sekund i w momencie, kiedy miałam się rozłączyć blondyn odebrał.

-Halo?-usłyszałam zasapany głos

-Dzień dobry panu, miałam zadzwonić kiedy znajdę trochę wolnego czasu-powiedziałam uprzejmie z nadzieją, że zapomniał

-To bardzo miłe, że pani pamiętała. Już powoli zaczynałem tracić nadzieję-zaśmiał się-To kiedy i gdzie pani pasuje?-spytał uprzejmie

-Mam do dyspozycji cały wieczór i miesięczny bilet autobusowy, więc ani miejsce, ani czas, akurat dzisiaj nie zrobią mi szczególnej różnicy-powiedziałam zgodnie z prawdą, a Rolf pokazał dwa kciuki w górę

-W takim razie może być kawiarnia Egertorget za jakąś godzinkę?-spytał po chwili namysłu

-Jasne, w takim razie do zobaczenia

-Do zobaczenia-zakończyłam połączenie

-Idziesz już?-spytał Rolf

-Inaczej pewnie się spóźnię. Poza tym nawet nie wiem, gdzie jest to całe Egertorget-wyjaśniłam

-Skoro zaprosił cię do tej kawiarni, to wcale nie musisz tak szybko mnie opuszczać-podszedł do okna i wskazał miejsce w głąb ulicy-To tam-oznajmił z uśmiechem a ja jęknęłam

Zapowiadało się bombowe czterdzieści minut.

Anders

Odkąd wróciłem z Hornidal potwornie się nudziłem. Kocham rysować, ale jeśli robi się to dzień w dzień potrafi stać się nieco nudne. Na dodatek dziewczyna z kościoła dalej nie zadzwoniła, więc założyłem, że tak naprawdę nie ma ochoty na spotkania ze mną. Było mi smutno z tego powodu, ale rozumiałem to. W końcu nie wiem nawet, czy przypadkiem nie jest w związku. Nie mając nic lepszego do roboty postanowiłem trochę potrenować. Ale tylko odrobinę, żeby trener nie miał się do czego przyczepić. Tak więc po wizycie na siłowni, już trzeci dzień z rzędu nadszedł czas na bieganie. Odniosłem torbę ze strojem do domu i nałożyłem słuchawki. Przyjemnie było odciąć się od świata i w całkowicie mojej własnej rzeczywistości zniknąć choć na chwilę. Kiedy więc mój błogi stan wyciszenia przerwał dzwonek w telefonie na początku mocno się zdziwiłem. Dopiero po kilku sekundach udało mi się znaleźć telefon i chyba w ostatniej chwili odebrać połączenie od nieznanego numeru.

-Halo?

-Dzień dobry panu, miałam zadzwonić kiedy znajdę trochę wolnego czasu-powiedziała uprzejmie kobieta od bluzy

-To bardzo miłe, że pani pamiętała. Już powoli zaczynałem tracić nadzieję-na moje usta wypłynął szeroki uśmiech-To kiedy i gdzie pani pasuje?-spytałem kulturalnie, wciąż zachowując formy grzecznościowe, co nieco mi przeszkadzało

-Mam do dyspozycji cały wieczór i miesięczny bilet autobusowy, więc ani miejsce, ani czas, akurat dzisiaj nie zrobią mi szczególnej różnicy-powiedziała nieco zagadkowo

-W takim razie może być kawiarnia Egertorget za jakąś godzinkę?-zaproponowałem uwzględniając czas potrzebny na przebranie się i dotarcie na miejsce

-Jasne, w takim razie do zobaczenia-zgodziła się

-Do zobaczenia-rozłączyła się, a ja pobiegłem do domu
___________
Wybaczcie ten poślizg (NAUCZ SIE W KONCU DOTRZYMYWAĆ TERMINÓW LENIU), ale kompletnie zapomniałam że oprócz shotów wrzucam teraz też tego fanfika.

Najlepszego wszystkim singlom!

Szałas Z Dębowych GałązekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz