Teraz już nie jesteś sama

32 3 0
                                    

Sofie

Dni stawały się coraz cieplejsze. Pod koniec kwietnia zniknęły wszelkie pozostałości po śniegu, a słońce przygrzewało coraz mocniej i dłużej. Pod wpływem ciepłych promieni z ziemi zaczęły wyrastać pierwsze roślinki. Pożółknięta, przez przebywanie pod śniegiem, trawa ponownie nabierała zielony kolor, a krokusy i przebiśniegi coraz śmielej pojawiały się nad ziemią. Część ptaków, które na zimę poleciały bardziej na południe, wróciła, aby codziennie rano budzić Norwegów swoimi dźwięcznymi trelami. Pogoda sprzyjała przebywaniu na dworze, więc często spędzałam czas na spacerach z Andersem. Mimo że mieszkałam w Oslo znacznie dłużej niż on to i tak podczas każdego wyjścia czymś mnie zaskakiwał. Analogicznie, co spotkanie, stawał się dla mnie coraz ważniejszy, a moje serce nie słuchało rozumu i na sam widok Norwega zachowywało się tak, jakby za wszelką cenę chciało wyrwać się z mojej piersi. Nie rozumiałam tego uczucia, bo sama od dawna nie doświadczyłam miłości, ale przyjemnie było móc się komuś wygadać w każdej chwili. Podczas rozmów z Fannemelem dowiedziałam się, że jest sportowcem. Jak powiedział, od siedmiu lat uprawia skoki narciarskie, a w ostatnim sezonie w miarę regularnie występował w Pucharze Świata.

Ten dzień także miał być jednym z tych przyjemnych. Obudzona przez budzik, z akompaniamentem ptasiej kapeli, leniwie się przeciągnęłam. Mimo pięknej pogody i umówionej randki z Andersem nie miałam ochoty wstawać. Dlatego nastawiłam pięciominutową drzemkę i zasnęłam jeszcze na chwilkę. Chwilka, jak się okazało, zmieniła się w pół godziny, bo zapomniałam zatwierdzić drzemkę. Z krainy sennych marzeń wyrwało mnie przypomnienie o... rocznicy, której wolałabym nie obchodzić. Rzucenie okiem na kalendarz i zauważenie, że dzisiaj mija sześć lat od śmierci mojej mamy oraz nienarodzonego brata, a także trzy lata od samobójstwa ojca, wpędziło mnie w lekkiego doła. Niechętnie zmusiłam się do wstania z łóżka i zjedzenia śniadania. Piąty maja, za samą nawet pogodę, nie nadawał się do "świętowania" tak smutnych wydarzeń. Ubrana w całości na czarno, bez makijażu, na którego zrobienie nie starczyło mi czasu, wyszłam z mieszkania. Czarne spodnie, koszula, i cienka kurta, w połączeniu z rudymi włosami,  dość mocno odcinała się na tle jasnoniebieskiego nieba i roześmianych przechodniów, których widziałam przez okno tramwaju. Po wejściu do sklepu westchnęłam ciężko. Zapowiadał się okropny dzień.

Moje przeczucie okazało się trafne, bo kiedy Rolf przyszedł mnie wreszcie zmienić ledwie byłam w stanie się ruszać. Wyjątkowo nieprzyjemni i wredni klienci potrafią z człowieka wyssać całą energię. Dziękując mu z całego serca za to, że się nie spóźnił, padłam na znajdującą się na zapleczu kanapę. Mężczyzna spojrzał na mnie przymrużonymi oczami i przekręconą głową.

-Czemu jesteś dzisiaj cała na czarno? Popadłaś w depresję?-pokręciłam przecząco głową

-Mam niezbyt ciekawą rocznicę, o której wolałabym nie rozmawiać-wyjaśniłam wstając i nakładając kurtkę

-Jak chcesz. przyjemnej randki z blondynem-rzucił widząc wchodzącego do sklepu Andersa

Przeklęłam w myślach swoją sklerozę. Przez to przypomnienie w elektronicznym kalendarzu zadzwonić do Fanniego i powiedzieć mu, że średnio mogę dzisiaj gdzieś z nim wyjść. Westchnęłam i weszłam na sklep, gdzie zostałam obdarzona przez Andersa cieplutkim uśmiechem. Pożegnałam się z szefem i wyszłam na zewnątrz obok blondyna.

-Cześć-powiedziałam niepewnie przytulając go do siebie

Oddał uścisk i poklepał mnie po plecach, co z jego mizernym wzrostem nie było łatwe.

-Miło cię widzieć-stwierdził gdy w końcu go puściłam-Gotowa na poznawanie reszty pięknych zakątków Oslo?-spytał jak rasowy przewodnik

Mimowolnie się uśmiechnęłam.

Szałas Z Dębowych GałązekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz