Mogliście mnie zabić!

32 4 0
                                    

Rodzeństwo Andersa, które poznałam wczoraj, okazało się być bardzo sympatyczne. No, oprócz Einara, który patrzył na mnie zabójczym wzrokiem. Kiedy jednak wiedziona ciekawością spytałam, czy jest jakaś okazja, z której odbyło się to spotkanie niemal umarłam ze wstydu. Ale to nie moja wina, że nie znałam daty jego urodzin! W ramach prezentu i swego rodzaju przeprosin napisałam dla niego krótkie, humorystyczne opowiadanko, które miał na celu rozbawić go do łez. Używając wiedzy zdobytej w czasie lekcji norweskiego i innych języków wykreowałam postać Alexa. Mężczyzna pochodził z Finlandii, więc jego znajomych nie dziwiła jego miłość do sportów zimowych. Cała akcja zaczyna się jednak dopiero wtedy, gdy po zobaczonych w telewizji zawodach postanowił zostać jeźdźcem byków. Wszyscy wyśmiali jego marzenie, ale on, przeżywając ze swoim bykiem - Carlosem - najróżniejsze perypetie w końcu pojechał na wymarzone zawody. Na miejscu okazało się jednak, że zapomniał spakować siodła dla Carlosa. Z tego powodu Alex nie miał wyboru i musiał jeździć na oklep. Po wszystkich próbach dzielił pierwsze miejsce z Hiszpanem Juanem, ale sędziowie docenili jego jazdę bez siodła i przyznali mu dodatkowe punkty. Dzięki temu pokonał rywala, co sprawiło, że historia, mimo ogromnych ilości komizmu niosła ze sobą przesłanie, że nie wolno się poddawać. Byłam tak dumna z tych kilkunastu zapisanych drobnym maczkiem stron, że w poniedziałkowy poranek, mimo ledwie dwóch godzin snu - naprawdę nie wiem, jakim cudem wyspałam się bardziej, niż zwykle - byłam pełna energii i gotowa do pracy. Z nieznanym mi dotąd entuzjazmem przepracowałam prawie osiem godzin i o szesnastej stałam już przed blokiem Fannemela. Dzwoniłam i czekałam na odpowiedź przez ponad dziesięć minut, a później, zmuszona do tego rozkładem jazdy, udałam się na przystanek. Siedząc w tramwaju wysłałam do Andersa SMS'a z pytaniem, kiedy wróci do domu. Odpowiedź otrzymałam dopiero kiedy po godzinach na uczelni wróciłam do swojego mieszkania.

"Jasny gwint, na śmierć zapomniałem ci powiedzieć! Pojechaliśmy dzisiaj z kadrą na obóz  i wracamy dopiero za tydzień. Nie gniewaj się <3"

Posmutniałam po przeczytaniu tej wiadomości, bo przywykłam już do sobotnich i niedzielnych wypadów. Z zawodem wypisanym na twarzy wyjęłam z torebki ładnie opakowane kartki z przygodami Alexa i zaczęłam się zastanawiać, co mogę odpisać Norwegowi. Po kilku minutach zdecydowałam się na krótkie i zwięzłe, przepełnione żalem "Szkoda". Szybko doszłam jednak do wniosku, że brzmi to bardzo pretensjonalnie i wysłałam mu drugą wiadomość:

"Przyjemnego obozu. Na pewno dostaniecie niezły wycisk 0:) "

Zadowolona z siebie rozsiadłam się przed telewizorem i rozpoczęłam przeglądanie notatek. Nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam. Przez całą noc miałam w głowie historię Alexa i Carlosa, więc rano czułam się jak żywy trup.

Tak minął tydzień. Wyjątkowo ciągnące się siedem dni, w czasie których nie miałam ochoty na zupełnie nic. Wszystko mnie drażniło i tylko krótkie rozmowy z Andersem przywoływały uśmiech na moją twarz. Studia też nie poprawiały mojego samopoczucia. Mimo że zawsze, kiedy uświadamiałam sobie, że jestem o krok od spełnienia mojego marzenia, przepełniała mnie radość, to ten tydzień był kompletnym przeciwieństwem radości. A wszystko z powodu zbliżających się egzaminów, które w połączeniu z brakiem Andersa bardzo mnie denerwowały. W sobotni wieczór położyłam się wcześnie. Miałam ochotę na długi, niczym nieprzerwany sen. Moje plany jednak nie ziściły się, ponieważ około jedenastej w nocy zadzwonił mój telefon.

-Halo?-spytałam nieco niechętnie

-Cześć Sofie-odezwał się głos po drugiej stronie

Moje serce, mimowolnie, przyspieszyło, na twarz wypłynął szeroki uśmiech, a całe zmęczenie odeszło w zapomnienie.

-Hejka Anders-odpowiedziałam zdecydowanie pogodniej-Jak tam się trzymacie? Dostajecie wycisk?-zapytałam ze śmiechem

-Wycisk to mało powiedziane-zachichotał-Od świtu do nocy ćwiczymy z przerwami na jedzenie. Normalnie wojsko!-powiedział żartobliwie

-Dodaj jeszcze, że żyjemy o chlebie i wodzie!-krzyknął głos, którego wcześniej nie słyszałam

-Zamknij się, Tom! Zniszczyłeś właśnie obraz naszego morderczego treningu-zganił swojego kolegę-Poza tym ja ci nie przeszkadzałem jak rozmawiałeś z babcią o robieniu na drutach-wypomniał mu blondyn

-Już się nie odzywam-usłyszałam komentarz, a po chwili trzasnęły drzwi

-A u ciebie co słychać?-wrócił do rozmowy Anders

-To co zwykle. Dom, praca, studia dom-zaśmiałam się

-Można się było tego po tobie spodziewać-stwierdził przekornie

-Nie mam z kim wychodzić z domu, to nie wychodzę-wyjaśniłam zaczepnie

-Czy to był komple...-nie dokończył, bo jego wypowiedź przerwał wielki huk-Zadzwonię jutro, bo ci idioci rozbili okno. Dobranoc, trzymaj się-zakończył rozmowę, a ja pełna radości, wróciłam do łóżka

Anders

Czternastego maja, razem z resztą kadry "A" pojechaliśmy na zgrupowanie do Lahti. Było to o tyle fajne, że po powrocie z obozów zawsze dostajemy trochę czasu na porządną regenerację. No i zawsze przywozi się masę wspomnień. I tym razem się nie zawiodłem, bo już po pięciu minutach w autokarze, zdjęciami dziwch min i póz miałem zapchaną całą galerię. Możliwe, że stało się tak głównie dlatego, że moim towarzyszem podróży, a jednocześnie współlokatorem został Tom. Wiecznie uśmiechnięty optymista, w towarzystwie którego nie można się nudzić. Nawet najdziwniejszą sytuację potrafił zmienić w żart, więc liczyłem, że i na tym wyjeździe będzie podobnie. Zaraz po przyjeździe do Finlandii starsi oprowadzili mnie po miasteczku, które dzięki skokom tętniło życiem. Poza sezonem przebywali tu tak naprawdę tylko miejscowi, których nie było wielu, co po zatłoczonym Oslo było przyjemną odmianą. Po powrocie do hotelu byłem padnięty. Nie miałem siły na nic, ale na wszelki wyadek sprawdziłem jeszcze telefon. Jak się okazało, miałem jedną nieodebraną wiadomość od Sofie. Przeklinając swoją sklerozę odpisałem jej, że za tydzień.

-Dziewczyna?-spytał Tom ciekawskim tonem

-Na razie tylko znajoma-burknąłem

Sześć dni minęło jak z bicza strzelił. Codzienne treningi, żarty, rozmowy z Sofie stały się moją rutyną. W sobotni wieczór zadzwoniłem do rudowłosej Norweżki dość późno, ponieważ dopiero wtedy wróciliśmy z treningu.

-Halo?-spytała wyraźnie nierozbudzona kobieta

-Cześć Sofie-przywitałem się

-Hejka Anders. Jak tam się trzymacie? Dostajecie wycisk?-zapytała śmiejąc się

-Wycisk to mało powiedziane. Od świtu do nocy ćwiczymy z przerwami na jedzenie. Normalnie wojsko!-uśmiechnąłem się pod nosem

-Dodaj jeszcze, że żyjemy o chlebie i wodzie!-krzyknął Hilde

-Zamknij się, Tom! Zniszczyłeś właśnie obraz naszego morderczego treningu-zganiłem go-Poza tym ja ci nie przeszkadzałem jak rozmawiałeś z babcią o robieniu na drutach-wypomniałem

-Już się nie odzywam-Tom uniósł ręce w geście obronnym i wyszedł na korytarz

-A u ciebie co słychać?

-To co zwykle. Dom, praca, studia dom

-Można się było tego po tobie spodziewać-stwierdziłem przekornie

-Nie mam z kim wychodzić z domu, to nie wychodzę-uśmiechnąłem się lekko

-Czy to był komple...-nie dokończyłem, bo przerwała mi wpadająca do pokoju cegła-Zadzwonię jutro, bo ci idioci rozbili okno. Dobranoc, trzymaj się-zakończyłem rozmowę-Co wy do jasnej cholery wyprawiacie!?-krzyknąłem wychylając się przez okno-Mogliście mnie zabić!

-Nie nasza wina że to okno było akurat tam, gdzie rzuciliśmy!-Usprawiedliwiał się Velta

-Właśnie!-poparł go Jacobsen

Hilde za to spojrzał na nich karcąco i wyjaśnił, że rozmawiałem z przedstawicielką płci pięknej.

-Ups... Przepraszamy-powiedzieli jednocześnie, po czym pognali schować się przed ruszającym na łowy Stoecklem, który właśnie wypadł z budynku
_________________
W końcu wygrałam z Wattpadem 💪
Według mojego zegarka jest 23:59, więc zdążyłam 😂

Szałas Z Dębowych GałązekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz