Sofie
Uczucie, kiedy budzisz się ze świadomością, że jest ktoś, kto cię kocha jest... czymś niesamowitym. Nie pamiętam, kiedy ostatnio doświadczyłam czegoś takiego, ale jestem pewna, że dawno temu. Gdy budzik zadzwonił w poniedziałkowy poranek z chęcią wstałam z łóżka. Będąc we wspaniałym nastroju, który został mi jeszcze z wczoraj, zrobiłam śniadanie. Pierwszy raz, od śmierci taty, mogłam naprawdę delektować się porankiem. Nie spiesząc się zjadłam kanapkę z marmoladą śliwkową, a bułkę popiłam ciepłą herbatą ananasową. Wstając od stołu przeciągnęłam się, chcąc rozprostować zastane w czasie snu stawy. W momencie jednak, gdy wyciągnęłam ręce do góry poczułam, jakby coś mnie tam rwało.
~Jak to możliwe, że przejechaliśmy tak mało, a mnie i tak bolą mięśnie?-zastanowiło mnie i nie chciało dać spokoju dość długo
Męczyło mnie to podczas mycia zębów, przy nakładaniu fioletowej koszulki i jeansów, a także podczas robienia makijażu. Na szczęście już ubieranie butów odciągnęło moje myśli od tego i skupiło je na nadciągających wielkimi krokami egzaminach. Nie wiem, czy powinnam się cieszyć, że moje myśli zaczęły krążyć w okół sesji, ale zdecydowanie było to bardziej produktywne niż myślenie o mięśniach. W sklepie, mimo klimatyzacji, było bardzo duszno. Zapach zwierząt roznosił się po całym pomieszczeniu i zdecydowanie nie pomagał mi w pracy. Po nakarmieniu wszystkich wygłodniałych pyszczków usiadłam na krzesło za ladą. Cały mój dobry nastrój prysł, gdy do sklepu wszedł nasz stały klient. Erik, wyższy ode mnie o prawie głowę brunet z ciemnymi oczami przychodził do "Papugi" prawie co tydzień. Gdy już się pojawiał irytował mnie swoim zachowaniem, sposobem bycia czy stosunkiem do pieniędzy. Odnosiłam wrażenie, że właśnie to jest celem jego wizyt, a nie kupowanie karmy dla kanarka, czym zawsze się wykręcał. Tym razem było podobnie, ale w momencie, gdy schyliłam się po opakowanie z mieszanką dla ptaków, stanął za mną i uniemożliwił powrót do kasy.
-Jak długo zamierzasz jeszcze pozostać niedostępna? Przychodzę tu już tyle czasu, a ty wciąż nie wykazujesz żadnego zainteresowania mną. Czemu nie chcesz zwrócić na mnie uwagi?-spytał kładąc dłonie po obu stronach mojej głowy
-Dla ciebie zawsze-burknęłam zła, ponieważ ten człowiek miał niesamowitą zdolność do grania na nerwach, zwłaszcza moich
-Jeszcze zobaczymy-powiedział podstępnie i nachylił się nad moją twarzą
Odwróciła ją w bok tak, że nie miał możliwości dotrzeć do moich ust i w tej samej chwili machnęłam nogą. Początkowo planowałam go tylko podciąć i wywrócić, ale on jakoś dziwnie się pochylił, a ja trafiłam go w kroczę. Zgiął się z bólu, dzięki czemu bez problemu udało mi się wyswobodzić. Nabiłam na kasę karmę dla kanarka i czekając aż zapłaci oparłam się o blat. Wybijałam na desce rytm palcami, kiedy w końcu mężczyzna, z zaciśniętymi wargami, podszedł i wyciągnął z portfela odpowiednią ilość koron.
-Jeszcze się policzymy!-krzyknął wychodząc
Uśmiechnęłam się lekko i wywróciłam oczami. Ten człowiek zdecydowanie powinien dać sobie, i jednocześnie mi, spokój.
~W końcu teraz mam chłopaka...-pomyślałam, a kąciki moich ust podjechały jeszcze bardziej do góry
Mimo nieco zepsutego poranka dzień minął mi dosyć dobrze. Z sympatycznym, ale podejrzanym, uśmiechem na ustach przyjmowałam klientów. Co dziwne ich pytania i nie do końca obeznanie w temacie nie denerwowały mnie tak, jak zwykle. Możliwe, że była to zasługa mojego dobrego humoru, albo tego, że wyładowałam już negatywne emocje na Eriku. Kilka minut po szesnastej w sklepie pojawił się Rolf. Dzięki temu mogłam w końcu zdjąć niezbyt przyjemny do noszenia uniform oraz spakować swoje książki i zeszyty do torby. Pożegnałam się z mężczyzną i wyszłam na zalaną słońcem ulicę. Odetchnęłam "świeżym" powietrzem. Zdecydowanie wolałam je od tego w pracy. Szłam na przystanek kiedy ktoś złapał mnie za rękę.
-Co powiesz na podwózkę prywatną taksówką, Sofie?-spytał głos, który tak bardzo przypadł mi do gustu już kilka miesięcy temu
-Nie masz już co robić i bawisz się w szofera?-zaśmiałam się obracając się od 180 stopni i przytulając Andersa
-Kto wie-uśmiechnął się szeroko i otworzył drzwi do swojego samochodu-Hej, nie chciałabyś może pojechać ze mną na wieś?-spytał zamykając drzwi kierowcy
Miałam bez wahania się zgodzić, ale przypomniałam sobie, co czeka mnie pod koniec czerwca, więc postawiłam jeden warunek, na który on ochoczo przystał. Mieliśmy jechać 27 czerwca, kiedy skończę wszystkie egzaminy.
Anders
Moment, w którym Sofie została moją dziewczyną był jak do tej pory najlepszym w moim życiu. Nie było może nic zjawiskowego ani żadnej wytwornej kolacji, ale odniosłem wrażenie, że bardzo się jej podobało, a ona sama zachowywała się niezwykle radośnie. Dlatego też, kiedy w poniedziałkowy poranek szykowałem się na trening, miałem wyborny humor. Z uśmiechem wykonywałem wszystkie czynności, a ubierając koszulkę nuciłem sobie pod nosem. Nawet trening, na którym padł termin kolejnego zgrupowania (12-20 czerwca) był bardzo przyjemny i odprężający, a ja poczułem krążące w moich żyłach oraz tętnicach endorfiny. Siłownia skończyła się o dwunastej, a później przeszliśmy na skocznie. Szło mi bardzo dobrze, jakbym był niesiony jakaś magiczną siłą. Oddałem trzy równe, dalekie skoki, a później byliśmy wolni, bo omawianie i korygowanie błędów zostało zapowiedziane na jutro.
-Przydał się ten rower?-spytał Tom wystarczająco głośno, by usłyszała to też cała reszta
-Przydał-powiedziałem czerwony po krańce uszu
Najszybciej jak umiałem przebrałem się w normalne ciuchy i żegnając ich wszystkich, wyszedłem. Dochodziła szesnasta, więc pojechałem pod pracę Sofie. Wiedziałem, że będzie akurat kończyć i chciałem spędzić z nią trochę czasu, chociażby wioząc ją na uczelnię. Na powitanie trochę ją przestraszyłem, ale nie miała mi tego za złe. Chętnie wsiadła do mojego auta, a kiedy i ja to zrobiłem powiedziałem jej, o bardzo spontanicznym pomyśle.
-Hej, nie chciałabyś może pojechać ze mną na wieś?-spytałem obracając głowę w jej kierunku
-Bardzo chętnie-uśmiechnęła się-Ale dopiero po egzaminach-zastrzegła
Ustaliliśmy, że odwiedzimy moich rodziców 27 czerwca, co bardzo mi pasowało. Dzięki temu miałem jeszcze dużo czasu, żeby im o tym powiedzieć. Bardzo zastanawiało mnie jak zareagują, kiedy powiem im, że sam wyszedłem z inicjatywą. Już teraz przeczuwałem, że ten wyjazd będzie bardzo owocny.
_________________
Mamy środę, więc publikuję wam kolejną niezwykle pasjonującą część tego pełnego zwrotów akcji i wybuchów opowiadania.Ponieważ"widzimy" się dopiero za tydzień, życzę wam wesołych świąt!
![](https://img.wattpad.com/cover/134543517-288-k402214.jpg)
CZYTASZ
Szałas Z Dębowych Gałązek
FanfictionKiedy jest się dzieckiem wszystko wydaje się być łatwe, a za największe zmartwienie uznaje się zakaz zabawy na podwórku. Jedynym problemem okazuje się fakt, że nie można na zawsze pozostać dzieckiem, a niecodzienne sytuacje z czasem zaczynają nas pr...