Sofie
Znałam Andersa już, a może dopiero, trzy miesiące, ale przez ten czas trochę się o nim dowiedziałam. O sobie nie lubiłam mówić, wiec on i tak miał znacznie uboższą wiedzę ode mnie. Kiedy jednak mieszka się, chociaż przez jakiś czas, z kimś pod jednym dachem, można zauważyć jego małe przyzwyczajenia. Ja na przykład, już kiedy drugiego dnia pobytu u jego rodziców zeszłam na dół, stwierdziłam, że mój chłopak ma zamiłowania do oglądania o poranku biathlonu. Pewnie zostało mu jeszcze z czasów, kiedy sam uprawiał ten sport. Przeciągnęłam się stojąc w drzwiach i, zupełnie nie rozbudzona, potarmosiłam ręką włosy. Ponieważ Fanni dalej miał niepościeloną kanapę, która wprost zapraszała, żeby zagłębić się w fałdy leżącej tam kołdry, a sam nie zwracał na mnie uwagi, ze sporym impetem rzuciłam się na mebel. Wylądowałam prawie obok niego, a wersalka wydała z siebie dziwny dźwięk, na który mimowolnie skrzywiłam się. Nawet rzeczy martwe wypominają mi, że za dużo ważę. Fanni odwrócił głowę w moją stronę.
-Juz wstałaś?-spytał, a ja wzruszyłam ramionami
-Jeśli nie będę ci przeszkadzać-powiedziałam opierając się na jego klatce piersiowej-To śpię dalej-naciągnęłam na siebie kołdrę, która leżała nieco skołtuniona na brzuchu Norwega i zamknęłam oczy
Mężczyzna zaśmiał się z mojego zachowania, ale nic nie powiedział i zaczął gładzić mnie po włosach. Uśmiechnęłam się pod nosem czując niezbyt długie palce przeczesujące moje loki i trochę się powierciłam, żeby znaleźć odpowiednią pozycję do drzemki. Ostatecznie skończyłam z głową na jego obojczyku i nogami podkulonymi pod siebie. Rude kosmyki natomiast porozrzucane były po całym torsie blondyna, który niewiele sobie z nich robił, od czasu do czasu dzieląc je na mniejsze za pomocą długich, pociągłych, ruchów. Odprężyłam się. Czując, że nic mi tu nie grozi, zasnęłam ponownie. Spałam zdecydowanie lepiej niż w nocy, więc nic dziwnego, że kiedy Anders obudził mnie po kilkudziesięciu minutach byłam wypoczęta bardziej, niż w momencie kiedy tu przyszłam.
-Wiem, że nie śpisz, więc podnieś się, żebym mógł zrobić śniadanie-połaskotał mnie po brzuchu
Nie byłam w stanie powstrzymać się od chichotu, a po chwili, kiedy dotarł pod pachy wręcz wiłam się na łóżku i zanosiłam się śmiechem. W końcu, kiedy błagałam go, żeby przestał, odpuścił i również nie mogąc się opanować położył się obok mnie. Oddychałam ciężko, próbując uspokoić kołaczące serce, ale cichy chichot mężczyzny nie pomagał mi w tym zupełnie. Po kilku minutach bezsensownego leżenia zdecydowaliśmy się podnieść i zaspokoić potrzeby naszych żołądków. Nie miałam ochoty na nic wymyślnego, więc poprosiłam tylko o miskę płatków na mleku. W końcu sprawdzone śniadanie, to dobre śniadanie. Jadłam, skupiając się na Andersie, który w dalszym ciągu stał przy kuchence i odgrzewał sobie rybę. Kiedy dosiadł się do mnie powoli kończyłam jeść swój posiłek.
-Co zrobiłeś, że te płatki wyszły ci takie dobre?-spytałam patrząc na niego z zaciekawieniem
-Nic specjalnego-wzruszył ramionami-To moi rodzice mają jakieś magiczne płatki, które nawet źle zrobione, z przypalonym mlekiem, smakują jak niebo w gębie-zaśmiał się nadziewając na widelec kawałek łososia
Po śniadaniu posiedzieliśmy jeszcze trochę rozmawiając, a potem, ponieważ dochodziła jedenasta, wdrapaliśmy się na górę, żeby się przebrać. Kiedy siedziałam na łóżku czesząc włosy, a Anders wyciągał sobie ubrania, zauważyłam intrygujące pudełeczko.
-Co to jest?-spytałam zaciekawiona wskazując na metalową skrzynkę
-Mam tam trochę starych zabawek. Jakieś żołnieżyki i takie tam-machnął ręką lekceważąco
Ja jednak od razu się tym zainteresowałam i, po wielu próbach, przekonałam mężczyznę, żeby potem wyjął pudełko i przejrzał że mną jego zawartość. Byłam jednak dobroduszna i pozwoliłam najpierw mu się ubrać, bo i sama tego potrzebowałam. Mimo moich stanowczych odmów Fanni ciągle prosił, żebym chociaż jeden dzień chodziła bez makijażu, więc w ramach swego rodzaju podziękowań za zabranie mnie z miasta ostatecznie zrezygnowałam z jakiejkolwiek zmiany w wyglądzie na ten jeden dzień. Ponieważ nie potrzebowałam dodatkowego czasu na nałożenie warstw podkładu i innych pierdół, do otwarcia pudełka zasiedliśmy już po dwudziestu kilku minutach.
Anders
Uwielbiałem poranki, podczas których mogłem wrócić do mojej dziecięcej pasji-biathlonu. Oglądanie zmagań sportowców było dla mnie zawsze czymś niesamowitym, bo od strony występującego wygląda to zupełnie inaczej. Jeszcze przyjemniej zrobiło się w momencie, kiedy na mojej klatce piersiowej wylądowała głowa pełna rudych loków. Dokończyłem zawody z niewielkim ciężarem ma torsie, a potem rozpocząłem bitwę, chociaż właściwie był to jednostronny atak, na łaskotki. Chwilę poleżeliśmy nic nie robiąc, a potem przyszła pora na śniadanie. Sofie miała ochotę na płatki, a ja zrobiłem sobie rybę z wczorajszej kolacji. Rozmawiając na przyjemne tematy zjedliśmy najważniejszy posiłek dnia i poszliśmy zmienić piżamy na coś bardziej odpowiedniego. W międzyczasie, tej podstępnej kobiecie, udało się wrobić mnie w otwieranie mojej skrzynki na wspomnienia. Nie żebym czegoś się wstydził, ale sam do końca nie pamiętałem, co może sie tam znajdować. W końcu usiedliśmy na przeciwko siebie, nadając tym samym tej chwili podniosłego charakteru. Ruda nie miała makijażu, dzięki czemu prezentowała się dużo ładniej niż chociażby wczoraj. Przekręciłem mały kluczyk, który zawsze leżał ukryty w szafce i podniosłem wieczko. Moim oczom, oprócz spodziewanej kolekcji żołnierzyków, ukazał się mój pierwszy paragon, który opłaciłem z własnej kasy, zdjęcie mnie i Sofie stojących u niej w ogródku z wąsami zrobionymi bitą śmietaną oraz mój pierwszy dyplom w skokach. Uśmiechnąłem się na wspomnienie, jak to cudem udało mi się być w dziesiątce w kategorii młodzików. Podczas gdy ja przypomniałem sobie różne wydarzenia, zielonooka zajęła się wyjęciem ołowianych figurek. Każdą z nich oglądała bardzo dokładnie, a dopiero potem stawiała na ziemi.
-Sam je robiłeś?-zzapytała widząc, że jeden z dzielnych facetów nie ma głowy, a ja w odpowiedzi kiwnąłem głową
-Miałem może osiem lat kiedy zrobiliśmy je razem z dziadkiem. Od tamtej chwili nie chciałem sie bawić żadnymi innymi-zaśmiał się
-Więc pewnie taktykę masz wyćwiczoną w małym paluszki, co?-zrobiła podstępną minę, co odrobinę zabiło mnie z tropu
-No tak-odpowiedziałem niepewnie
-W takim razie, urządźmy bitwę stulecia!-krzyknęła rozentuzjazmowana ustawiając postacie na pozycjach dobrych do strzelania, ale jednocześnie do nie bycia łatwym celem
Nie potrafiłem jej odmówić, więc po chwili i ja miałem zajęte dobre pozycje. Rozpoczął się ostrzał. W powietrzu latały kule, wybuchy granatów rozrywały bębenki. Dosłownie nie było minuty, żeby nie poprzybyło chociaż jednej ofiary. W końcu wojna się skończyła. Pokój został podpisany, a na jego mocy wszelkie działania zostały wstrzymane na czas nieokreślony. W końcu kiedy ukrywa się dwóch przywódców nie da się prowadzić wymiany kul.
Po bardzo zaciętej walce zeszliśmy na dół, żeby się czegoś napić. Jakie było nasze zdziwienie, gdy w salonie zastaliśmy moich rodziców.
-Nie powinniście być jeszcze w robocie?-zdziwiłem się
-Zdajesz sobie sprawę z tego, która godzina?-spytała wyraźnie rozbawiona pytaniem moja mama-Byliście tak zajęci, że nie zeszliscie nawet na obiad, który był dwie godziny temu-parsknęła śmiechem
-Rzeczywiście-stwierdziła wyraźnie zaskoczona Sofie spoglądając na zegarek-Dochodzi już osiemnasta
-Coś takiego, całkowicie straciliśmy opoczucie czasu-nie mogłem uwierzyć
-Jak dla mnie warto było stracić obiad. Musimy kiedyś umówić się na rewanż-puściła i oczko, a po chwili wcinała już zrobiony przez blondynkę makaron
Nawet wciągając kluski ustami wyglądała uroczo, a ja uświadomiłem sobie, że cena, którą zapłaciłem za uszczęśliwienie jej, była bardzo przystępna i byłem gotowy na ewentualną powtórkę.
________________
W końcu znowu w Polsce!To była porażka 👌
CZYTASZ
Szałas Z Dębowych Gałązek
ФанфикKiedy jest się dzieckiem wszystko wydaje się być łatwe, a za największe zmartwienie uznaje się zakaz zabawy na podwórku. Jedynym problemem okazuje się fakt, że nie można na zawsze pozostać dzieckiem, a niecodzienne sytuacje z czasem zaczynają nas pr...