Sofie
Minęło kilka dni odkąd po raz pierwszy przyszłam do tutejszego przedszkola. W dalszym ciągu, mimo starań naszej pani, nie rozmawiałam z innymi dziećmi. Jedyną osobą, do której nie odnosiło się to stwierdzenie był Anders. Kiedy tylko okazało się, że mieszkamy blisko siebie, nasze małe zabawy zaczęły wykraczać poza mury przedszkola.
-Nie złapiesz mnie!-krzyknęłam wybiegając z jego ogródka na chodnik przy mało ruchliwej drodze
Mimo że był dopiero wrzesień większość liści już dawno opadła, a na zewnątrz panowała nieprzyjemna plucha. Ani mi, ani tym bardziej mojemu koledze, pogoda ta nie przeszkadzała, a wręcz przeciwnie. Przypominała, że już niedługo słońce prawie całkiem zniknie za horyzont, co zachęcało do łapania ostatnich promieni.
Miałam na nogach kalosze, więc specjalnie wbiegałam w kałuże, rozchlapując dookoła wodę. Różowy szalik, który powiewał za mną niczym flaga, zupełnie nie pasował do otoczenia, ale cieszyło mnie to, bo dzięki temu wyróżniałam się na tle szarego nieba.
Już miałam wpaść na swoje podwórko, przed niewielkim, jasnoniebieskim domkiem, kiedy Anders pociągnął mnie za szalik, co prawie doprowadziło mnie do wywrotki. Śmiejąc się uderzyliśmy w zamkniętą furtkę.
-Przegrałaś!-krzyknął z tryumfalnym uśmieszkiem-Czyli to ja jutro siedzę przy oknie-wystawił do mnie język, na co ja odpowiedziałam mu tym samym
-Następnym razem to ja wygram-oświadczyłam dobitnie-Siedzenie na przeciwko Tiny jest straszne-wzdrygnęłam się-Już sto razy wolę Einara-stwierdziłam wciąż ciężko dysząc po kilku minutowej ucieczce
-On przynajmniej nie sztyletuje nas wzrokiem aż tak bardzo-zaśmiał się
Weszliśmy przez furtkę głośno plaskając gumiakami po nasiąkniętych wodą liściach. Pokręciliśmy się jeszcze trochę po moim podwórku, bawiąc się w statki kosmiczne, a później weszliśmy do domu. Natychmiast po przekroczeniu progu poczułam różnicę temperatur między nagrzanym domkiem i jesienną pogodą na zewnątrz.
-Szybko dzisiaj jesteście-zauważyła moja mama wychodząc z kuchni i wycierając ręce w zielono-czerwoną ściereczkę
-To dlatego, że Einar znowu mi dokuczał-wyjaśniłam
-A ja go za to uderzyłem-dodał Anders
-Więc pani Fanemmel kazała nam iść na dwór-dokończyłam
-W takim razie nie ociągajcie się tak, tylko chodźcie do kuchni. Zaraz będę wyciągać babeczki z piekarnika
Anders
Sofie okazała się być naprawdę fajną dziewczyną. W przeciwieństwie do innych już dość dawno temu wyrosła z lalek, dzięki czemu mogliśmy się bawić w fajniejsze rzeczy. No bo kto nie chciałby pograć w berka czy chowanego na dworze, zwłaszcza kiedy zaraz nadejdzie długa i bardzo mroźna zima. Bardzo się ucieszyłem, gdy wyszło na jaw, że dziewczynka jest moją dość bliską sąsiadką. Dzięki temu faktowi mogliśmy bez przeszkód bawić się ze sobą do dość późnych pór. Kiedy byliśmy razem nigdy się nie nudziliśmy, bo nawet okazję przejścia między naszymi domami wykorzystywaliśmy do zabawy.
W przedszkolu jednak niestety nie było już aż tak fajnie. Sofie była odrzucana przez większość naszych rówieśników, zwłaszcza przez dziewczyny, które wyjątkowo mocno dawały jej do zrozumienia, żeby się o nich nie zbliżała. Było mi jej bardzo szkoda z tego powodu, ale byłem przekonany, że na mnie zawsze może liczyć.
-Anders, dlaczego znowu bijesz swojego brata?!-krzyknęła z dołu moja mama-Przecież nic ci nie zrobił!
-Nieprawda!-odpowiedziałem-Znowu śmiał się z Sofie!
-Nie przesadzaj-mogę się założyć, że wywróciła oczami-Idźcie może na dwór, co?-poprosiła, więc szybko się ubraliśmy i wybiegliśmy na zewnątrz
Pogoda mimo wczesnej jesieni była ładna, co aż zachęcało do ruchu.
-Jak mnie złapiesz to siedzisz jutro na śniadaniu przy oknie!-krzyknęła dziewczynka i już jej nie był
Musiałem biec z całych sił, żeby ją dogonić, co udało mi się przed samą furtką do niej do domu. Posprzeczaliśmy się chwilkę, a później poszliśmy do niej. Jej mama zrobiła naprawdę niesamowite babeczki, które zniknęły z talerzyków już w kilka chwil. Potem wzięliśmy się za budowanie z klocków. Uwielbiałem przelewać swoje emocje na zewnątrz, przez co moje budowle dość często przybierały dziwne kształty. Szybko niestety przyszła moja mama i zabrała mnie do domu. Wychodząc przypomniałem jeszcze Sofie o naszym układzie i zamknąłem drzwi.
_________________
Średnio mi idzie pisanie z perspektywy dziecka :/ Śmieszne uczucie, kiedy masz problem z napisaniem czegoś, bo znasz za dużo, a nie za mało słów 😂
CZYTASZ
Szałas Z Dębowych Gałązek
FanficKiedy jest się dzieckiem wszystko wydaje się być łatwe, a za największe zmartwienie uznaje się zakaz zabawy na podwórku. Jedynym problemem okazuje się fakt, że nie można na zawsze pozostać dzieckiem, a niecodzienne sytuacje z czasem zaczynają nas pr...