Chapter 2.2

10.9K 657 1K
                                    

Następnego dnia, kiedy Louis dotarł do studia spodziewał się, że wszyscy natychmiast na niego spojrzą i będą wiedzieć, że coś było inaczej, zważając na przedstawienie, które razem z Harrym odegrali wczoraj podczas filmowania. Z tego co mógł stwierdzić, jeszcze nikt nie zdawał sobie sprawy co się działo pomiędzy nimi, a jeśli wiedzieli, zasługiwali na nieistniejącego Oscara Louisa za tak dobre ukrywanie tego.

Od razu poszedł zrobić włosy i makeup i spędził większość popołudnia z Jamesem, filmując indywidualne sceny. Był to całkiem rutynowy dzień, dopóki nie wyłapał wzrokiem Harry'ego, który podążał jak cień za członkami załogi, prawie nie podnosząc wzroku i był całkowicie pochłonięty nową rzeczą, którą obecnie się uczył. 

Uśmiechnął się i pomachał do Louisa zza jednej z kamer, kiedy patrzył na pracę techników i Louis nigdy wcześniej w swoim życiu nie czuł się bardziej zdekoncentrowany. Zrobiło się gorzej, kiedy James zaprosił Harry'ego, by usiadł obok niego i myśl o tym, że Harry by nim kierował powodowała, że Louis mylił się niemal w każdej swojej kwestii. Robił do niego głupie miny, kiedy nikt nie patrzył, rujnując niemal każdą szansę na odzyskanie skupienia przez Louisa. Louis zawsze traktował swoją pracę poważnie, co było czymś, co było dla niego niemal niemożliwe, kiedy jego partner filmowy puszczał do niego oczka jak idiota i krzyczał 'cięcie', bo mógł, podczas gdy James czule się śmiał. 

Skończyło się tak, że Louis musiał powtarzać scenę pięć razy, gdzie nie miał żadnej kwestii, ani nic, wszystko przez Harry'ego. Louis po części chciał go udusić za każdym razem, kiedy chichotał i mówił mu, by zaczął od początku. To powinno być irytujące, ale co dziwne, Louis nie mógł powiedzieć, że mu to przeszkadzało. Harry mówiący mu co ma zrobić działał na niego, szczególnie kiedy wyglądał tak dobrze siedząc w swoim prowizorycznym krześle reżysera.  

- Jesteś okropny, wiesz to, racja? Jakby, najgorszy pomocnik reżysera, którego kiedykolwiek widziałem - powiedział Harry'emu, kiedy w końcu skończył kręcić. 

- James mówi, że jestem naturalny - powiedział dumnie. - Mówi, że mam oko do obiektywu i piękna - bez słowa podziwiał Louisa od góry do dołu, a wzrok utknął na jego ustach. Louis poczuł coś w swoim brzuchu przez to, że był w stanie poczuć to, co myślał Harry, gdy nawet nic nie powiedział. 

- Więc, przyszedłeś tu dzisiaj tylko po to, by spędzić czas z załogą? - spytał. 

Nawet jeśli sprawdził dwa razy, a potem nawet trzeci, Louis nie widział jego imienia na dzisiejszym grafiku. Nie to, że narzekał na to, że zobaczył Harry'ego w dzień, kiedy się tego nie spodziewał, szczególnie po tym, co stało się wczoraj w jego przyczepie. Im częściej go widział, tym lepiej, naprawdę.

- Mniej więcej - uśmiechnął się Harry. - Nigdy nie miałem szansy na zobaczenie tego, co dzieje się za kulisami kiedy pracuję, więc pomyślałem, że wykorzystam dzisiejszy dzień.

- Cóż, w takim razie, powinniśmy pójść zjeść lunch - zasugerował Louis. - Umieram z głodu.

Odkąd zaczęli razem kręcić film, zawsze jedli przy tym samym stoliku w rogu. Louis był zawiedziony kiedy myślał, że Harry dzisiaj nie przyjdzie, ale w sekundzie, kiedy zobaczył znajome loki jego humor się poprawił. 

- Er- - Harry zmarszczył brwi, jakby w tym planie było małe niedociągnięcie i Louis z powrotem znalazł się w punkcie wyjścia. - Już mam plany, by zjeść lunch z kimś innym... Nie jesteś zły, prawda? - spytał, nerwowo żując swoją wargę. 

Louis przewrócił na niego oczami, fałszywie rozdrażniony. Praktycznie, nie mógł wymagać od Harry'ego, by spędzał cały swój czas z nim, z wyjątkiem tego, że po części chciał, by tak było. 

The Brightest Lights /larry tłumaczenie pl/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz