Nienawiść

1K 56 11
                                    


W najciemniejszym kącie pokoju ukrył się zapłakany chłopiec, który w swej ręce trzymał nóż kuchenny. Młodziak czuł się jak by dostał w twarz od zawodnika MMA i niby na pierwszy rzut oka nic mu nie było, ale gdzieś we wnętrzu czuł, że czegoś mu brak. 

Rudowłosy mężczyzna siedział przy stole ze swym ciotecznym bratem i może dla niektórych po tym co zrobił powinien cierpieć, ale Jimin nie umiał pokazywać uczuć publicznie. 
Gdy nadchodziła noc starszy nie spał, bo nie umiał, chciał wrócić lecz ich droga nie miała znaku "zawróć". Było za późno by ratować cokolwiek, musieli biegnąć dalej samotnie.

Uczucie miłości zamieniło się w uczucie nienawiści. Wszystko co z budowali rozpadło się w jednej sekundzie. 

- Może porozmawiaj z nim? - Odezwał się nagle Taehyung jedzący swe ciastko. 

- No i jeszcze czego? Myślisz, że on na to zasługuje po tym co odstawił?- Powiedział przypominając sobie czasy gdzie jeszcze byli razem. 

-On cię kocha... - Chodź to dziwne to jedyny, który myślał logicznie w tym wszystkim to był Tae, bo patrzył na to nie trzymając żadnej strony. Wiedział, że każdy z nich jest winny. 

- Ta jasne jakoś tego nie widzę. Dobra ja spadam do później.- Brunet już nic nie mógł poradzić jak pokiwać głową. Jego zdaniem oni musieli sami ze sobą porozmawiać.


Jungkook jak i Jimin nie mogli się dogadać, bo obaj mieli w sobie dumę, która im nie pozwalała nawet na spojrzenie na siebie. Mężczyźni byli pewni, że to ta druga połówka jest winna, a nie właśnie on. Żaden z tej dwójki nie chciał wziąć nawet połowę winy na siebie, bo nie widzieli swych złych wad. 

Jednak czuli się samotni i jeden o drugiego był zazdrosny. Byli gotowi nawet na walkę o siebie, byli gotowi na zabicie tego kto spojrzy z pożądaniem na tego drugiego, a przynajmniej jeden z nich był, bo Jimin mimo poczucia nieszczęścia czuł, że rozłąka jest dobra, nie wróżył im happy endu. 

   Jeon Jungkook pov.


Patrzyłem na sześć uschniętych róż od niego, były takie skażone, podobne do mojego stanu. 
Kiedyś dumnie kwitły i nabierały kolorów, a teraz są szare, wyniszczone i nie żywe jak miłość Jimina do mnie.

Liczyłem na pomoc, lecz nie umiałem krzyczeć. Zostałem sam, bo milczyłem 
Chciałem by został, ale on nie chciał nie ma już nikogo kto by podał mi dłoń, 


Park Jimin pov.

-Zawsze tacy byliśmy oziębli mimo iż wiatr wiał rzadko w naszym kierunku, byliśmy Jjk+Pjm, ale tego już nie ma i nie będzie. W moich myślach pojawiasz się dosyć często, aish nie powinieneś. 
Dlaczego ciągle myślę o tobie nie chce, nie powinno cię tu być, dlaczego ciągle włóczysz się w pobliżu mnie? 

Czemu musi nas spotkać taki koniec? Nasza droga idzie obok siebie, dlatego się poznaliśmy, ale nie przetnie się, nie ma na to szans, więc daj mi święty spokój Jeonie Jungkook'u. ~ Rudowłosy chłopak krzyczał na cały głos na balkonie w rękach trzymając butelkę z napojem, który mu pomagał i najlepiej smakował w jego mniemaniu. 

- Zamknij ryj cisza nocna jest! - Wrzasnął jakiś podburzony sąsiad. 

- Sam się zamknij ryju! - Mochi usiadł na podłodze balkonu i oparł się plecami o ściankę.

- Kocham cię, ale będzie ci lepiej jak mnie zapomnisz. Czy gdybym zginął byś był szczęśliwy? 
Zrobię dla ciebie wszystko tylko gdzie ty teraz jesteś?-
Słowa, które każda z tych stron chciała usłyszeć, by później odpowiedzieć "przepraszam, jesteś mi potrzebny, bez ciebie usycham". Słowa, które nigdy nie zostały wypowiedziane prosto w twarz temu jedynemu, temu zranionemu. 


 Daddy kiss me, kill me ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz