Znowu pada deszcz

622 43 11
                                    


Plaża piękne miejsce na oglądanie razem ze swoją miłością zachodu słońca lub na niespodziewane oświadczyny. Plaża to również dobre miejsce na opalanie się jednak w przypadku Jeona morze było miejscem pięknych, ale jakże bolesnych wspomnień, które doświadczył wraz z Jiminem.

Miłość powinna być bezgraniczna i powinna być prosta jednak czasem bywa tak, że to właśnie my - ludzie ją sobie skomplikujemy i wyjdzie z tego jakiś popaprany labirynt. Dwójka bohaterów nie umiała kochać wprost, więc i z nich zadrwił los.

Świat wydawał się pusty i chłodny dla dwójki ludzi, którzy teraz zmierzali w jednym kierunku mimo iż pogoda była dosyć ładna w ich sercach rozszalała się burza, a co gorsza wszystko wskazywało, że ma niedługo zalać ich serca tsunami, które nie dało się zatrzymać czy spowolnić.

Chcieli być na zawsze i na wieczność nie wiedzieli, że to "zawsze" niedługo zniknie, a "wieczność" przepadnie w otchłań.

Nie umieli powiedzieć sobie prawdy, więc i ona odeszła pozostawiając kłamstwa, które Jikooki mówili do siebie tak często, że sami zaczęli w nie wierzyć. Sama już nie wiem co o nich sądzić po prostu się zagubili i tyle.

Jimin dla Jungkook'a był coraz to bardziej obcą osobą już się zapominali znaczy może nie do końca tak było, ale tego chciał młodszy, chciał zapomnieć. Kochał, ale nie umiał wybaczyć. Cierpiał, ale nie umiał zapomnieć.

Mochie czuł się samotny z dnia na dzień, ale jak to na prawdziwego mężczyznę nie umiał przyznać się do błędu, był zbyt pewny siebie i może za bardzo wstydził się tego co czuje do swojego króliczka.

Pomyśleć, że gdyby nie to, że Jeon miał zmianę na poobiedzie w pracy, gdy Jimin przyszedł z Namjoonem do galerii w życiu by się nie spotkali, nie musieli by teraz cierpieć.

ChimChim w życiu by nie przeszedł tyle kilometrów na pieszo, a Jungkook nie zaatakował by TaeTae. Słowa, które padły z ich ust nie miały by miejsca, a i czasu by nie stracili.

W życiu jest jak w książce czy opowiadaniu wszystko się może zdarzyć i Jeon o tym wiedział zbyt dobrze, ale pamiętał również, że samo życie jest trudne i musi mieć siłę by dalej iść, aby choć troszkę nie stać w miejscu i iść dalej gdzie może jest lepiej.

Ludzie mówili Jiminowi, że tego światu jest pół-kwiatu, ale halo on nie chciał mieć innych kwiatów, on chciał mieć tylko kwiatka o nazwie Jungkook, który był jego światłem, jego najcenniejszą rośliną, która gdzieś po drodze zaczęła schnąć i z dnia na dzień traciła barwy.

Jeon siedział sobie w spokoju na piasku wpatrując się w zachodzące słońce, które z czasem pochłonęło morze, a zastąpił księżyc.

Park szedł powolnym krokiem w stronę umówionego miejsca nie chciał to tak szybko kończyć, ale czas nie dawał mu innej możliwość, więc płynął wraz z zegarem tak jak wszyscy inni ludzie.

Spokojna noc dla wielu ludzi miała zmienić bieg historii dwójki głównych bohaterów, którzy zamiast mówić prawdy ciągle się okłamywali.

Czas okazał się dla nich jednak nie łaskawy i w końcu po tylu dniach spotkali się twarzą w twarz, by móc wykrzyczeć sobie w twarz to co o sobie myślą.

-Na co czekasz zabij mnie! Czemu milczysz? No dajesz, dlaczego milczysz? Powiedz, że mnie nienawidzisz! ~Wykrzyczał po kilku minutach ciszy młodszy. - Nienawidzę Cię! ~Słowa, które uderzyły w Jimina taką samą siłą jakby uderzył w niego rozpędzony do granic możliwości Tir.

Bali się, że siebie stracą, równie mocno jak Hoseok pająków lub węży.

- Nie mam zamiaru nic ci robić po prostu chce wiedzieć, dlaczego prawie zabiłeś mojego najlepszego przyjaciela i tyle, później pozwolę Ci odejść.~Park był spokojny, za to jego serce było powoli rozrywane przez słowa, które nie mogły wyjść z jego ust, a chciały się wydostać jakoś na zewnątrz.

- Czemu jesteś taki spokojny?! Nie musisz udawać nie ucieknę nie bój się i zadaj jeden cios błagam! ~ Zabolało to oby dwie strony, ale tylko jedna potrafiła pokazać jak mocno.

- Powiesz mi czy straciłem tylko na Ciebie czas? ~ Mimo iż Mochie nie chciał zabrzmieć jak jakiś drań lub co gorsza jak gdyby przestał kochać swojego króliczka, to tak jednak zabrzmiał, a najmłodszy już nie mógł jego serce nie wytrzymało i nie obchodziło go już nic.

- Nie! ~Wykrzyczał przez łzy prawie takim samym głosem jak demony w horrorach i uderzył swojego hyunga w twarz, by potem uciec jak tchórz, którym wcale nie był. W Jeonie obudziły się złe stwory, które dusiły się w jego sercu tocząc walkę z rozsądkiem i miłością.

Młodszy poczuł dotyk na swoim ramieniu to Jimin go złapał. Czas nagle zwolnił ukazując przy tym jakim to może być chujem, bo akurat gdy ty cierpisz on postanawia ci się zatrzymać o tak o, abyś sobie pocierpiał dłużej.

- Zostaw mnie, nie chce żyć bez Ciebie ~ Głos szatyna już nie wykazywał, że cierpi, ale za to pokazywał jak bardzo nienawidzi osoby do której te słowa mówi, zaś jego oczy - ahh jego oczy wszystko mówiły całą prawdę jaką skrywała jego dusza.

- To się kurwa naucz i wytłumacz mi tylko jedno czemu to zrobiłeś? ~ Teraz większość ludzi pewno myśli, że tak zachowuje się drań, dupek, skurwiel i tak dalej, ale Jimin w sercu gdzieś na dnie martwił się i nie chciał go stracić. Zbyt często używał słowa Kocham, by teraz powiedzieć je komuś tak ważnemu jak jego gryzoń ukochany, a nie znał większych słów, które mają podobne znaczenie i jakikolwiek sens.

- Nie chce~Wyszeptał cicho chłopiec o króliczych ząbkach i odepchnął starszego od siebie by później znów pobiec gdzieś przed siebie i znikąć z oczu swojego ukochanego wiewióra

CDN.

Kochani to jeszcze nie koniec, ale chciałabym powiedzieć, że bardzo wam dziękuje i że będą dwa zakończenia jedno z happy endem, a drugie z sad. Mam nadzieję, że da się to czytać i tyle z mojej strony. 

 Daddy kiss me, kill me ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz