Rozdział IV

4.8K 306 22
                                    

Magnus

      Wchodzili właśnie do, od dawna nieużywanego przez przyziemnych, Hotelu DuMort. Od pewnego czasu była to siedziba Nowojorskich wampirów. Przywódcą klanu był Raphael Santiago - podopieczny Magnusa. Czarownik pomógł mu po przemianie opanować swoje żądze i przystosował go do życia wśród swoich. 
Magnus był strasznie dumny z Raphaela. Doskonale pamiętał go jako młodego, zagubionego wampira, a teraz rządził klanem i to całkiem sprawnie.
- Magnus! - Raphael wyszedł im na spotkanie i uścisnął mu dłoń. - Przyprowadziłeś ze sobą Nocnego Łowcę? - Zmarszczył brwi.
 - Spokojnie Amigo. - Czarownik poklepał go po ramieniu. - On jest w porządku. Dba o moje bezpieczeństwo.
- Magnus... Przecież wiesz, że tutaj nic ci nie grozi. Nie musiałeś go zabierać.
- Nie miałem wyboru kochany. Clave....
 - I wszystko jasne. - Raphael przerwał mu.
 - Co to za sprawa, o której chciałeś porozmawiać?
 - Może odejdziemy na bok? - Patrzył nieufnie na Nocnego Łowcę.
 - Nie ma takiej potrzeby. Alexandrowi można ufać. - Uśmiechnął się do swojego towarzysza.
 - W takim razie zapraszam. - Wskazał ręką kanapę. - Napijecie się czegoś? 
- Martini z lodem. - Ulubiony drink czarownika. - A ty Alexandrze?
 - Nie, dziękuję. - Alec stanął pod ścianą przy drzwiach.
 - Więc o co chodzi? - Magnus zwrócił się do Raphaela, gdy już trzymał kieliszek w dłoniach.
 - Chodzi o nowego. Niedawno się przemienił i kompletnie nie rozumie naszego świata. Chciałbym cię prosić, byś zajął się nim, tak jak kiedyś mną.
 - Raphael... - Magnus wahał się. - Mam teraz dużo spraw na głowie. Moje mieszkanie nie jest do końca bezpieczne.
- Simon mieszka tutaj. Może mógłbyś go czasem odwiedzić? Tylko jeśli będziesz miał trochę czasu.
- Wiesz, że nie potrafię ci odmówić.  - Magnus uśmiechnął się czule. - Jesteś dla mnie jak syn. Oczywiście, że zrobię co w mojej mocy, by pomóc temu...jak mu tam?
- Simonowi. - Przypomniał.
 - Simonowi. Kiedy mogę się z nim spotkać?
- Jutro. Na razie muszę z nim porozmawiać. Nie chcę żeby się na ciebie rzucił.
 - Och... O to bym był spokojny. - Machnął ręką. - Mam Nocnego Łowcę do obrony. - Mrugnął porozumiewawczo do wampira.
- To widzimy się jutro? - Uśmiechnął się w podziękowaniu. 
 - Oczywiście. To samo miejsce i czas?
- Idealnie. - Uścisnęli się. 
- Do zobaczenia. 

Alec

 - Gniazdo wampirów. - Pomyślał. - Ciekawe czego Magnus tutaj szuka...
 Wampir, z którym się spotkali, był szefem klanu. Alec od razu zorientował się, że między nim, a Magnusem coś jest. Sposób w jaki na siebie patrzyli... Łączyła ich pewna zażyłość, którą widać było na pierwszy rzut oka.
Gdy tylko o tym pomyślał poczuł nutkę zazdrości. Szybko jednak mu przeszło, gdy usłyszał, że Magnus nazywa Raphaela synem. 
Właściwie nie wiedział dlaczego w ten sposób zareagował na ich relację. Przecież jego i Magnusa nic nie łączyło. To był nic nie znaczący pocałunek. Chwila zapomnienia... Lecz mimo to Alec był zafascynowany czarownikiem. Łapał się na tym, że zamiast rozmyślać o Jace'sie, jego myśli wypełnione po brzegi były przez Magnusa.
    Cały czas miał w pamięci tamtą noc, mimo, że wcale nie chciał o tym pamiętać. To po prostu nie dawało mu spokoju.
    Po wizycie w Hotelu DuMort Magnus otworzył portal. Alec już dawno zorientował się, że czarownik nie zaprząta sobie głowy przyziemnymi sprawami, takimi jak: chodzenie, sprzątanie czy podnoszenie. Po prostu pstrykał palcami, a porządek sam się robił. Alexandra ciekawiło ile też lat ma Magnus. Spodziewał się, że dużo, ale był ciekawy ile konkretnie. Czy poznał Picassa? Czy znał Kleopatrę? 
Z rozmyślań wyrwał go kelner, który właśnie stawiał przed nimi parujące talerze. 
Znajdowali się w jednej z przyziemnych knajp. Jak uważał Magnus - to właśnie tutaj serwowali najlepsze jedzenie w całym mieście. 
- Ta blondynka, na trzeciej, przygląda ci się odkąd tylko tutaj weszliśmy. - Alec wzruszył ramionami.
- Nie interesuje mnie. - Powiedział nawet na nią nie spoglądając. 
 - A kto cię interesuje? - Magnus był strasznie ciekawski. Co chwilę zadawał mu jakieś pytania, najczęściej te niezręczne.
 - Hmm... - Zamyślił się nad odpowiedzią. - Aktualnie  nikt.
 - Ach... - Czarownik spochmurniał i już więcej się nie odezwał. 
Alec faktycznie nie interesował się aktualnie nikim. Nawet Jace wydawał mu się teraz obojętny. Doskonale wiedział, że nie ma sensu zagłębiać się w nieodwzajemnione uczucie. Czuł jak powoli zaczyna godzić się z obecnym stanem rzeczy. Jace jest z Clary i nic tego nie zmieni. Nawet już tak bardzo go to nie bolało, powoli zaczynał się cieszyć ze szczęścia swojego Parabatai. Nie był tylko pewien, czy to z powodu obecności Magnusa, czy po prostu odkochiwał się. 
Gdy nadszedł wieczór Alec stał przy drzwiach razem z Magnusem, witającym gości. Przyszło całe mnóstwo osób. Wampiry, Fearie i bliżej nieokreślona liczba czarowników. Wszyscy patrzyli na niego podejrzliwie. Na pewno zastanawiali się co na imprezie u Wysokiego Czarownika Brooklynu robi Nocny Łowca. 
Co poniektórym Magnus przedstawiał go nawet i tłumaczył jego obecność, jednak nie dało się tego zrobić za każdym razem, gdy ktoś przekraczał próg, bo gości było znaczniej więcej niż Magnus mu wspominał.
 Alec cały czas się stresował. Chciał jak najlepiej wykonać swoje zadanie i nie chciał żeby kociookiemu coś się stało. Mimo różniących ich światów polubił go. Był zafascynowany jego otwartością na ludzi. Magnus niczym, nigdy się nie stresował. Był pewny siebie, przyjazny dla każdego. 
Nie z tej strony poznał podziemnych. Zawsze wydawało mu się, że są agresywni, że nie potrafią opanować swoich instynktów, a przede wszystkim, że nic nie robią za darmo.
Tymczasem, Magnus, rano obiecał pomóc wampirowi, którego nawet nie znał, a teraz właśnie rozmawiał  z jedną z czarownic, umawiając się z nią na pilnowanie jej dzieci gdy ona wyjedzie.
Alec zdecydowanie się tego nie spodziewał. Musiał też  przyznać, że czarownik był wspaniałym gospodarzem. Do końca imprezy zdołał zamienić kilka słów z każdym gościem, znalazł nawet czas na taniec z niektórymi. Od czasu do czasu rozmawiał także z nim. Pytał się czy ma ochotę gdzieś usiąść i odpocząć, czy chce drinka.
W przeciwieństwie do Magnusa, którego kieliszek zawsze był pełen, on nie pił wcale. Był na służbie, z resztą widząc ile wypił czarownik wolał trzymać się na baczność, gdy przyjdzie mu ratować pijanego Magnusa.
     Impreza skończyła się po trzeciej. Czarownik odprowadził gości do drzwi, a dla niektórych otworzył bramę, by szybciej mogli znaleźć się w domu.
Gdy w końcu zostali sami usiedli na kanapach w salonie. Magnus pstryknął palcami i pomieszczenie wróciło do swojego stanu sprzed imprezy.
Oparł głowę na dłoni i zapytał.
- Dobrze się dziś bawiłeś? - Uśmiechnął się lekko.
 - Nawet całkiem nieźle. - Alec przytaknął. - Nie spodziewałem się tego. Myślałem, że źle się będę czuł pośród tylu podziemnych... - Przerwał, gdy zauważył, że Magnus zasnął na kanapie. Wyglądał tak niewinnie i młodo z lekko rozchylonymi ustami. Mimo całej tej bogatej, brokatowej otoczki Alec dostrzegł w nim coś, czego do tej pory nie zauważał. Magnus wydał mu się na swój dziki sposób uroczy i przystojny. Nie tak jak inni mężczyźni. Uniesione włosy, dopasowane ubrania, piękna muskulatura i twarz anioła. Właśnie tak w tej chwili Alec go postrzegał.
Przez chwilę stał nad nim zapamiętując każdy kawałek jego anielskiej twarzy. Gdy był już pewny, że śpi głęboko, wziął go na ręce i zaniósł do pokoju. Delikatnie położył na łóżku, zdjął buty i przykrył kołdrą.
W pewnym momencie usłyszał swoje imię wypowiadane szeptem, już myślał, że czarownik się obudził, ale on tylko przewrócił się na drugi bok i znów wyszeptał imię Aleca. Coś w nim poruszyło się. Jeszcze nikt, nigdy nie wymawiał jego imienia w ten sposób. Jakby cały świat się nie liczył prócz niego. 
Otrząsnął się z nieznajomego uczucia i rozglądnął po pokoju czarownika. Ściany pokryte były czerwoną farbą, na mahoniowej podłodze leżał biały, miękki dywan. W centrum pokoju stało olbrzymie łóżko,w  którym obecnie spał kociooki. Wydawał się być mały i bezbronny w tak ogromnym pomieszczeniu.
Alexander oglądał pokój jeszcze przez chwilę, aż w końcu sam udał się do siebie. Musiał wypocząć przed nadchodzącym dniem. 

Już jest! :D 

Everything about you is so easy to love // MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz