Rozdział XIV

3.9K 249 28
                                    

Alec

      Alexander obudził się przyjemnie wypoczęty. Wolną ręką przetarł oczy, a gdy mógł w końcu szeroko je otworzyć, zachłysnął się powietrzem.
Jego oczom ukazał się najpiękniejszy widok z możliwych. Magnus leżał na brzuchu zupełnie nagi, przygniatając jego drugą rękę. Twarz miał odwróconą w stronę Aleca, więc ten mógł się jej dokładnie przyjrzeć. Lekko rozchylone usta, zaczerwienione policzki, rozwichrzone włosy i odrobinę rozmazany makijaż.
Zrobiłem to. - Pomyślał. - Naprawdę to zrobiłem.
Chłopak wrócił myślami do ubiegłej nocy.
      Magnus otworzył dla nich bramę prosto do pokoju. Nie przestając się całować zaczęli zrywać z siebie ubrania. Doskonale pamiętał gorące pocałunki czarownika, nadal czuł na sobie jego dotyk. Przypomniały mu się też te chwile, gdy bezwiednie jęczał w usta Magnusa, gorączkowo wypowiadając jego imię. Tej nocy, Alec pozwolił mu na wszystko. Magnus dominował nad nim, ale wcale mu to nie przeszkadzało. Chciał czuć gorące ciało kociookiego całym sobą i to marzenie się spełniło. Nie spodziewał się, że tak łatwo mu to przyjdzie. Nie miał pojęcia, że w jego ramionach będzie mu tak dobrze, nie mógł porównać tego co robili do niczego innego.  Czarownik cały czas powtarzał jak bardzo go kocha i to wystarczyło, by Łowca oddał mu się cały, w każdy możliwy sposób.  Fala spełnienia, którą czuł chwilę później, nawet teraz przyprawiała go o przyspieszone bicie serca i gorący rumieniec na twarzy.
Z rozmyślań wyrwał go cichy pomruk.
Czarownik powoli budził się, a Alecowi obserwacja tego sprawiała nie małą przyjemność.
- Witaj kochanie. - Wyszeptał wprost do ucha kociookiego, delikatnie przygryzając płatek.
- Mmm... Dzień dobry cukiereczku. - Wymruczał odwracając się w stronę niebieskookiego chłopaka. - Mógłbym budzić się w ten sposób codziennie i nadal, by mi się to nie znudziło. - Alec tylko uśmiechnął się szeroko. Był pewien, że jeszcze nie raz i nie dwa, obudzą się w tym samym łóżku, tak samo szczęśliwi.
      Gdy dotarli do kuchni, było już grubo po dwunastej. W sypialnie zatrzymały ich pilniejsze sprawy niż śniadanie.
Alexander nigdy nie był tak szczęśliwy. Zdawał sobie sprawę, że bez przerwy się uśmiecha, ale nie potrafił nad tym zapanować i wcale nie chciał.
Gdyby mógł to wykrzyczałby całemu światu, że kocha Magnusa, Wysokiego Czarownika Brooklynu i wcale nie przejmował się tym, że on jako Nefilim nie może kochać kogoś zrodzonego z krwi demona.
Teraz już miał pewność. Był pewien, że nie wszyscy podziemni są źli. Najlepszym przykładam był właśnie Magnus. Cudowny czarownik, nie mający żadnych uprzedzeń, od setek lat pomagającym bezinteresownie swoim pobratymcom i nie tylko.  Kolejnym przykładem byli Simon i Raphael. Przywódca klanu, który surową ręką prowadził swoich podopiecznych, tak by nie stwarzali zagrożenia dla innych.
Alec był dumny, że poznał całą tę trójkę. Zmienili jego światopogląd.
- O czym myślisz Alexandrze? - Magnus, jak zawsze, dostrzegł moment, w którym Alec odpłynął zagłębiając się we własnych przemyśleniach.
- Tak właściwie to o tobie. - Uśmiech Magnusa poszerzył się, by z kolejnymi wypowiedzianymi przez Aleca słowami, zblednąć. - I o Raphaelu i Simonie. - Czarownik zmrużył oczy.
 - Mam być zazdrosny? - Spytał jak najbardziej poważnie, na co Alec wybuchł niekontrolowanym śmiechem. Gdy odrobinę się uspokoił, zdołał wydobyć z siebie słowa. - Oczywiście, że tak. Och Raphael!  - Westchnął teatralnie. - Jak ja za tobą tęsknię.
- Mógłbyś się ze mnie nie nabijać? - Kociooki odrobinę się zdenerwował. Alec widząc to odszedł od stołu i przykucnął przed Magnusem.
 - Nie nabijam się z ciebie Kochanie, a tak poza tym, chciałbym żebyś odwiedził dziś ze mną jedno miejsce. - Magnus zmrużył oczy.
- Gdzie chcesz mnie zabrać? - Zapytał podejrzliwie.
- Chcę cię przedstawić moim rodzicom.

Przepraszam, że taki krótki rozdział! Poprawię się!

Everything about you is so easy to love // MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz