Rozdział XVII

3.7K 231 20
                                    

Magnus

     Stał w salonie, w oczekiwaniu na gości. Alexander miał wziąć szybki prysznic i do niego dołączyć. Było tak jak powiedział. Czarownik musiał wykonywać każdy krok z ostrożnością. Nie spodziewał się, że Alec ma tyle ognia i namiętności w sobie. Już ich pierwszy raz był cudownym przeżyciem. Magnus uwielbiał czuć pod palcami delikatną skórę niebieskookiego Anioła. To co robił z nim Alec do tej pory przyprawiało go o szybsze bicie serca.
Jego rozmyślania przerwały ramiona, które mocno objęły go w  pasie.
 - Kocham cię. - Alec wyszeptał do ucha czarownika. Magnus nadal nie mógł uwierzyć, że Łowca wypowiada te słowa z taką łatwością i szczerością.
 - Ja ciebie też biszkopciku. - Przymknął oczy i rozkoszował się obecnością chłopaka.
- Jesteś gotowy na spotkanie z moją niecodzienną rodzinką?
- Jak jeszcze nigdy wcześniej. - Pokiwał głową.
Nie miał pojęcia co za chwilę się wydarzy, ale był gotowy na wszystko.
W tym momencie rozbrzmiało ciche pukanie do drzwi. Alec spojrzał wymownie w oczy Magnusa.
 - Czas zacząć przedstawienie...

Alec

     Wraz z Magnusem przywitali gości i zaprosili ich do jadalni.
O dziwo, na twarzy Maryse widniał nikły, grzeczny uśmiech. Uprzejmie przywitała się z Magnusem, a Aleca uściskała.
Na początku jedli w ciszy, którą przerywały czasami zachwyty Jace'a nad jedzeniem. W końcu odezwał się Robert.
- Wykwintne dania. Sam je przygotowałeś? - Zwrócił się do spiętego czarownika.
- Dziękuję. Tak, ale to nic szczególnego, miałem sporo czasu, by nauczyć się gotować.
- Niewątpliwie. - Skwitował ojciec. - A jak się sprawuje nasz syn? Mniemam, że dobrze wykonuje swoje obowiązki? - Alec widział jak, do tej pory, cicha, Izzy próbuje ukryć chichot. Czuł też, jak ręka Magnusa, którą trzymał pod stołem, sztywnieje. Zanim ten zdążył coś powiedzieć, Łowca odezwał się za niego.
- A ja mniemam, że ta kolacja, byłaby o wiele przyjemniejsza, gdybyś nie zwracał się do Magnusa tak oficjalnie. - Przewrócił oczami. - Tato, to jest mój chłopak, a ta kolacja nie jest po to, by wymieniać się wątpliwymi uprzejmościami. - Puścił rękę czarownika i wstał. - Przyniosę deser.
       Chciał, by ta kolacja, skończyła się jak najszybciej.
Dopiero, gdy dotarł do kuchni, zorientował się, że przecież właśnie zostawił Magnusa na pożarcie rekinom. Szybkim ruchem odwrócił się w stronę wyjścia, by wrócić po Magnusa, ale ku jego zdziwieniu, w drzwiach stała jego matka.
Przynajmniej Mags nie musi znosić teraz jej morderczego wzroku. - Pomyślał. Zanim zdołał cokolwiek powiedzieć odezwała się i podeszła bliżej.
 - Alec chciałam... - Nie dał jej dokończyć, spodziewając się najgorszego.
 - Nic nie mów. Kolacja zaraz się skończy i już dłużej nie będziesz musiała się męczyć.
 - Chyba nauczyłam cię, że nie przerywa się, gdy ktoś coś mówi? - Obdarzyła go surowym wzrokiem, który szybko złagodniał. Maryse podeszła jeszcze bliżej i ujęła jego dłonie.
 - Chciałam ci powiedzieć, że przepraszam. - Alec zrobił zdziwioną minę. Nie tego się po niej spodziewał. Przygotował się raczej na reprymendy i nakazy, ale na pewno nie na przeprosiny, a po jej minie wiedział, że to jeszcze nie koniec. - Przepraszam za to jak potraktowałam ciebie i Magnusa w Instytucie. Nie chciałam was zranić, ale zrobiłam to i bardzo teraz tego żałuję. Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo mi z tego powodu wstyd.  - Spuściła głowę. - Przez całe życie wpajałam tobie i twojemu rodzeństwu, zasady, których sama przestałam przestrzegać. - Znów spojrzała w jego szeroko otwarte oczy. - W tamtym momencie nie myślałam racjonalnie. Chciałam żeby to wszystko okazało się nie prawdą, bo tak bardzo mi na tobie zależy. I wbrew pozorom, zależy mi również na twoim szczęściu.
Nie mogę, z perspektywy własnych błędów, kierować twoim życiem... Jesteś dorosły i odpowiedzialny. Zawsze rozważny i najlepszy z najlepszych. Powinnam od razu zaufać twojemu osądowi i wyborowi. Skoro ty wierzysz, że Magnus będzie dla ciebie dobry, to i ja w to wierze. - Uśmiechnęła się do zszokowanego syna. - Przynajmniej teraz mam pewność, że będziesz się dobrze odżywiał, skoro twój chłopak tak dobrze gotuje. - Gdy Maryse skończyła mówić, Alec nie był pewien, czy aby na pewno, sobie tego wszystkiego nie wyobraził. Jego matka przyznała się do błędu, przeprosiła go, ani razu nie nazwała Magnusa "tym czarownikiem", a raz nawet wypowiedziała słowo "CHŁOPAK" . To kompletnie nie pokrywało się z tym, do czego go przyzwyczaiła.
- Mamo, ja... - Jąkał się. - Nie wiem co powiedzieć. Nie spodziewałem się, że zrozumiesz i zaakceptujesz, to  co jest między mną a Magnusem.
- Synu. - Uśmiechnęła się czule. - Jesteś największym skarbem jaki mam, po prostu bałam się, że w ten sposób cię stracę. Nadal się boję, ale teraz już wiem, że twój ojciec miał rację. Ufam ci. Jeśli nie tobie , to komu mam ufać?
- Doceniam to co mówisz i dziękuję. - Odwzajemnił uśmiech. - Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Dopiero teraz mogę być szczęśliwy w stu procentach. - Maryse objęła go i mocno przytuliła. Tak, jakby nadal był małym chłopcem, a nie prawie dwumetrową maszyną do zabijania.
- Powiedz mi tylko jedno. - Odsunęła się i spojrzała mu głęboko w oczy, licząc na szczerą odpowiedź. - Jesteś pewien, że to co czujesz do Magnusa, jest odwzajemnione? Bo jeśli nie, to będąc z nim dużo ryzykujesz.
- Jeszcze nigdy nie byłem niczego tak pewny, jak tego, że Magnus mnie kocha. - Uśmiechnął się pocieszająco. - On chciał oddać za mnie życie, gdy byłem nieprzytomny. Chciał poświecić swoją nieśmiertelność dla mnie. Tego nie robi się dla kogoś, do kogo nic  się nie czuje. Jestem pewny mamo.
- Dobrze. W takim razie macie moje wsparcie we wszystkim, co wspólnie postanowicie.
- Dziękuję. - Kamień spadł mu z serca. Jedyne, czego teraz chciał to przekazać tą cudowną wiadomość swojemu chłopakowi.
- Pomożesz mi z deserem? - Zaproponował i razem ruszyli z powrotem do jadalni.

Magnus

    Gdy w końcu zostali sami, czarownik był w niemałym szoku.
Kiedy Alec wrócił z Maryse z kuchni, atmosfera zrobiła się jakby luźniejsza, wszyscy jakby odetchnęli z ulgą. Magnusowi wydawało się, że coś go ominęło, ale nie chciał poruszać tego tematu, kiedy ich goście nadal byli w mieszkaniu.
Poczekał z tym, aż znajdą się z Aleckiem sam na sam. Właśnie teraz była taka okazja.
- Kochanie? - Zapytał z nutką podejrzliwości w głosie. - Co się stało między tobą a Maryse? - Alec usiadł obok niego na łóżku i obdarzył go promiennym uśmiechem.
- Nie uwierzysz, ale moja mama przeprosiła za swoje zachowanie, wytłumaczyła dlaczego się tak zachowała i dodatkowo powiedziała, że w pełni akceptuje nasz związek.
- Co proszę? - Magnus nie mógł w to uwierzyć. Kobieta, która nienawidziła go od pierwszego spojrzenia, właśnie oddała w jego ręce swojego ukochanego syna. To nie mogło być prawdą. - Mówisz serio? Twoja mama naprawdę nas zaakceptowała?
- Nie tylko zaakceptowała, ale też obiecała, że będzie wspierać każdy nasz wybór, o ile będziemy podejmować decyzje wspólnie.
- Ona zawsze była nieprzewidywalna, ale teraz przeszła sumą siebie. - Pokiwał głową nadal nie dowierzając. 
- To nie jest w tej chwili najważniejsze. - Alec objął kociookiego i przysunął swoją twarz do jego. - Ważne jest to, że już nikt i nic nie stanie na drodze do naszego szczęścia. - Niebieskooki pocałował delikatnie zaskoczonego czarownika.

To nie tak, że Magnus nie cieszył się ze zmiany zdania Maryse. Cieszył się i to bardzo. Smutek jednak wywołały w nim słowa Alexandra. " Nikt i nic nie stanie na drodze do naszego szczęścia". Magnus znał jedną, ale jakże istotną rzecz, która miała, za jakiś czas, zburzyć ich marzenia o wspólnej przyszłości. Była nią śmiertelność Aleca, która z dnia na dzień, przybliżała ich do nieuniknionego rozstania.


Everything about you is so easy to love // MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz