Rozdział XX

3.1K 229 37
                                    

*** Trzy miesiące później***


Alec

 - Jace! - Głos Aleca roznosił się po całym Instytucie.
- Nie drzyj się! - Blondyn wbiegł do pokoju. - O co chodzi?
- Zgubiłem obrączki. - Powiedział zrozpaczonym głosem. - Magnus mnie zabije. Sprowadzał je z drugiego końca świata.
- Spokojnie. - Przewrócił oczami. - Magnus cię nie zabije, bo ja je mam. W końcu jestem twoim świadkiem.
 - Masz je?! - Podniósł głos. - To dlaczego nie powiedziałeś mi od razu?!
- Bo nie dałeś mi dojść do słowa!
- Ej! Chłopcy! Spokój! - Do pomieszczenia wkroczyła Izzy, ubrana w srebrną, długą suknie. - Co wy wyprawiacie? Cały Instytut was słyszy.
- Już nic Izzy... - Alec westchnął i usiadł na łóżku. - Po prostu się martwię.
- Alec... - Dziewczyna podeszła do niego i objęła go ramionami. - Nie masz czym się martwić. Wszystko jest zapięte na ostatni guzik. Magnus wygląda fenomenalnie, mówię ci. Jak go zobaczysz to padniesz z zachwytu.
- Właśnie. - Przerwał jej. - Kiedy będę mógł się z nim zobaczyć? - Alec potrzebował jego obecności, inaczej był pewien, że się nie uspokoi.
-Teoretycznie nie powinniście widzieć się przed ślubem, ale wynikły pewne nieoczekiwane okoliczności... - Spuściła głowę.
- Jakie nieoczekiwane okoliczności?! - Znowu krzyknął. - Mówiłaś, że wszystko jest w porządku.
- Bo jest! - Starała się uspokoić brata. - Po prostu musisz spotkać się na chwilę z Magnusem i Clary, zanim weźmiecie ten ślub.
- A co wspólnego, z  tym wszystkim, ma Clary? 
- Zobaczysz. - Przewróciła oczami. - Czekają na ciebie w jej pokoju. Idź.
Alec po minie swojej siostry wnioskował, że to coś bardzo ważnego, dlatego zostawił ją i z duszą na ramieniu, udał  się we wskazane miejsce.

Magnus

 - Clary. - Mówił ściśniętym z emocji głosem. - Jesteś pewna, że to się uda? Nie chcę dawać Alecowi nadziei, by później , gdy coś się nie uda, odbierać mu ją. 
- Magnus. - Położyła ręce na jego drobnych ramionach. - Jestem pewna. Nie mówiłabym ci, gdyby to nie była prawda.
- Dobrze. Ufam ci.
Usłyszeli ciche  pukanie do drzwi.
- Proszę! - Clary wpuściła Aleca do środka.
Magnus nie mógł oderwać od niego  oczu. Biały smoking leżał  na nim idealnie. Podkreślał kolor oczu, szerokie, silne ramiona i idealnie komponował się z jego jasną cerą i czarnymi włosami.
- Wyglądasz... Zniewalająco. - Powiedział, gdy Łowca znalazł się tuż przy nim.
- I tak nie pobiję ciebie. - Dotknął policzka czarownika. - Mam najprzystojniejszego przyszłego męża na świecie.
- Nie chcę wam przeszkadzać, ale muszę wam coś powiedzieć. Coś naprawdę ważnego. - Clary próbowała zwrócić na siebie uwagę, wpatrzonych w siebie mężczyzn.
- Przepraszam. - Alec uśmiechnął się delikatnie. - Coś się stało? Izzy mówiła, że chcesz nam coś powiedzieć.
- Tak właściwie to Magnus już wie. - Mówiła niepewnym głosem. 
- Spokojnie. - Łowca próbował uspokoić zdenerwowaną dziewczynę. Ostatnimi czasy, zdołał ją polubić. W końcu przestał patrzeć na nią jak na konkurencję. Uważał, że jest idealną dziewczyną dla Jace'a. - Weź głęboki wdech i po prostu to z siebie wyduś. - Dziewczyna zrobiła to o co ją prosił, odetchnęła głęboko i zaczęła mówić.
- Zapewne Jace, powiedział ci, że ostatnio dowiedziałam się, że mogę tworzyć nowe runy. Magnus pomógł mi ustalić dlaczego tylko ja mam takie zdolności. Okazało się, że to przez krew, którą mój ojciec we mnie wstrzykiwał. Jego eksperymenty wpłynęły na moje dodatkowe umiejętności. To była krew jednego z aniołów, jestem z nim połączona... - Spuściła wzrok, ale po chwili znowu odetchnęła i wróciła spojrzeniem do  niebieskookiego. - Ten anioł czasami przesyła mi wizje. Ostatnio często myślałam o was i o waszym problemie z nieśmiertelnością Magnusa. I wtedy anioł zesłał mi wizję. Pokazał mi runę, a później was. W przyszłości... Cały czas młodych.
- Co masz na myśli? - Zmarszczył brwi. - Czy to oznacza, że... - Nie mógł wydusić z siebie słowa. Chwiejnym krokiem podszedł do krzesła i usiadł na nim, by nie przewrócić się z natłoku emocji.
To w ogóle możliwie?
- Myślał. - Clary naprawdę potrafi to zrobić? Stworzyła runę nieśmiertelności? Dla mnie? Będę przy Magnusie już zawsze? Zawsze młody i gotowy mu pomóc?
- Kochanie? - Magnus ukucnął przed nim i chwycił go za dłonie. - Powiedz coś.
- To niesamowite. - Spojrzał w jego piękne, kocie oczy. - Nie wierzę, że to może się udać. - Zwrócił się do Clary. - Zrobisz to? Dla mnie? Pokażesz mi runę nieśmiertelności?
- Jeśli tylko jesteś pewien, że chcesz żyć wiecznie. - Odparła.
- Chcę. - Znów wrócił spojrzeniem do Magnusa. - Chce być przy tobie do końca świata. To jedyne czego pragnę.
- I ja nie pragnę niczego innego. - Uśmiechnął się do nadal zszokowanego Łowcy.
- Zróbmy to. - Podniósł się. - Podczas ceremonii.
- Jesteś pewien, że tego chcesz? - Dopytywała rudowłosa. - Później nie będzie odwrotu. Czeka cię wieczne życie. Będziesz obserwował jak  wszyscy, których kochasz, starzeją się i umierają. Nie będziesz mógł nic z tym zrobić. Już zawsze będziesz uwięziony w swoim ciele. Nie będziesz szedł na przód.
- Clary... - Podszedł do niej i spojrzał w jej wielkie, zielone oczy. - Zdaje sobie sprawę z tego co to oznacza, ale mimo wszystko, chce tego. Nic więcej się dla mnie nie liczy. Chcę żebyś to dla mnie zrobiła. - Mówił, ledwo powstrzymując łzy wzruszania. - To najlepszy prezent ślubny jaki mogłaś nam ofiarować. Dzięki tobie mam szanse na wieczne szczęście. Nigdy nie zdołam ci się odwdzięczyć...
- Wystarczy, że wykorzystasz ten czas najlepiej jak potrafisz, przy okazji sprawując piecze nad głupimi pomysłami Jace'a. To mi wystarczy. - Alec mocno uściskał dziewczynę. Już dawno nie czuł się tak szczęśliwy i nie mógł uwierzyć, że to szczęście będzie trwać już wiecznie.


     Stał na podwyższeniu, trzymając Magnusa za ręce i patrząc w jego piękne oczy. W dłoniach miał cały swój świat. Już nic więcej nie było mu potrzebne.
- Teraz wypowiedzcie słowa przysięgi. - Usłyszeli głos Cichego Brata. Alec odetchnął głęboko i nie spuszczając wzroku z Magnusa, zaczął wypowiadać słowa przysięgi.
- Ja, Alexander Gideon Lightwood, biorę sobie ciebie, Magnusa Bane'a za męża. Przysięgam kochać cię, tak długo, jak oboje będziemy żyli. Obiecuję chronić cię przed każdym niebezpieczeństwem. Obiecuję dochować ci wierności i miłości. Przysięgam, być przy tobie w każdym momencie naszego życia, w zdrowiu i chorobie. Przysięgam, w szczęściu i zgodzie, podejmować wszelkie decyzje razem. Przysięgam na Anioła Razjela. - Ostatnie słowa wypowiedział drżącym głosem, a już po chwili słuchał słów przysięgi Magnusa.
- Ja, Magnus Bane, biorę sobie ciebie, Alexandra Gideona Lightwood, za męża. Przysięgam kochać i szanować cię, tak długo, jak oboje będziemy żyli. Obiecuję dbać o twoje bezpieczeństwo i w razie potrzeby oddać za ciebie życie. Przysięgam doceniać cię każdego dnia z osobna. W zdrowiu i chorobie, przysięgam, że nie opuszczę cię i zrobię wszytko, żeby nasze małżeństwo, było zgodne, szczęśliwie i trwałe. Przysięgam na swoją nieśmiertelność i moc, która we mnie płynnie. - Po skończonych przysięgach, Jace podał im obrączki. Alec wsunął złoty krążek na serdeczny palec czarownika, a on powtórzył jego ruchy, uśmiechając się przy tym uroczo.
Gdy obrączki były już na miejscu, na scenę wkroczyła Clary.
- W imieniu Aniołów. Ofiaruję Ci nieśmiertelność. - Wyciągnęła rękę ze stelą. - Noś ją godnie i żyj godnie. - Narysowała złotą runę na nadgarstku Aleca. - Odsunęła się odrobinę i cichym, niepewnym głosem powiedziała. - Chyba możecie się już pocałować.
Alec przysunął się do swojego męża i złożył delikatny pocałunek na jego słodkich ustach.
Dookoła słyszeli brawa i krzyki zadowolenia, ale kompletnie nie zwracali na nie uwagi. W tym momencie liczyły się tylko ich usta złączone w pocałunku i fakt, że już zawsze będą razem.


Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale jestem chora i ledwo żyję... Już powoli zbliżamy się do końca. Mam nadzieję, że ten rozdział wam się podobał.

Everything about you is so easy to love // MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz