Rozdział XIX

3.1K 217 28
                                    

Magnus


 - Co byś powiedział, gdybym zabrał cię w jakieś egzotyczne miejsce? - Czarownik przytulił się do pleców gotującego Aleca. - Tylko ty i ja, kolorowe drinki, plaża, słońce, kolorowe drinki, ocean i kolorowe drinki?
- Mags? - Łowca zachichotał. - Dlaczego wydaje mi się, że najbardziej zależy ci właśnie na tych kolorowych drinkach, które nawiasem mówiąc, w domu pijesz codziennie?
- Och Alexandrze! - Oburzył się. - To przecież nie to samo. Już dawno nie piłem drinków na plaży, a poza tym, to idealna okazja, żebyś się trochę opalił.
- Raczej żebyś mógł patrzeć, gdy będę chodził bez koszulki. - Droczył się z nim.
 - No dobra. - Magnus westchnął zrezygnowany. - Przejrzałeś mnie. Jeśli nie chcesz, to zostaniemy w Nowym Yorku.
- Chcę kochanie. Tylko najpierw muszę coś ci powiedzieć, a właściwie to pokazać. - Wyjął z kieszeni spodni, wymiętą kartkę papieru.
- Co to? - Wyciągnął rękę po zwitek i zaczął czytać na głos. - Szanowny Panie Alexandrze Lightwood, zwracamy się do pana z rozkazem powrotu do instytutu w NY. Pański podopieczny, Magnus Bane, nie potrzebuje dalszej ochrony. Wszyscy członkowie Kręgu zostali wyłapani i unieszkodliwieni, nie stwarzają już zagrożenia. Z poważaniem przedstawiciele Clave.
- Co to znaczy? - Magnus zbladł odrobinę.
- Według Clave nie jestem ci już potrzebny. Muszę wrócić do Instytutu.
- Nie zgadzam się. - Czarownik zaprotestował. - Przecież możesz zostać tutaj. Ze mną. -  Kociooki nie chciał, by Alec go zostawiał. Przyzwyczaił się do jego obecności i był pewien, że bez niego, nie dałby rad y już nigdy więcej zasnąć. Chciał każdą swoją chwilę spędzać u jego boku.
- Spokojnie Mags. - Alec pogłaskał go po brokatowym policzku. - Wymyślimy coś.
 - Wiem. - Uśmiechnął się czule. - Teraz tu jest twój dom. Przy mnie.

Alec

     Poczekał aż Magnus zaśnie. Ucałował go w czubek głowy i szepnął.
 - Kocham Cię. - Wstał z łóżka. Szybko się ubrał i cicho przysiadł na skraju łóżka, zaczął kreślić list do nadal śpiącego czarownika.
Zapisany kawałek papieru położył na poduszce, którą powinien teraz zajmować. Ostatni raz spojrzał na pogrążonego we śnie chłopaka.
- Niedługo znowu się zobaczymy. - Wyszeptał i wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi.

Magnus

     Przewrócił się na drugi bok i ręką natrafił na zimną kołdrę. Momentalnie otworzył oczy. Miejsce, którego właśnie dotykał, powinno być zajęte przez Alexandra. Zamrugał, by upewnić się, że na pewno mu się nie przewidziało, ale łóżko nadal było puste. Dopiero po chwili zauważył małą karteczkę. Podniósł ją z poduszki, usiadł i zaczął czytać.
Rozpoznał to pismo od razu. Ciasno stawiane literki na pewno należały do Aleca. Treść listu brzmiała:

Kochanie. Zapewne obudziłeś się już i zastanawiasz się, dlaczego nie ma mnie obok. Gdy dostałem list z Clave, zrozumiałem, że nie jestem w stanie odejść od ciebie i wrócić  z powrotem do Instytutu. Wprawdzie tam jest moja rodzina, ale to przy tobie jest moje serce.
Nie ma mnie, bo muszę załatwić wszystko, tak byśmy już nigdy nie musieli się rozstawać. Jeśli jedynym wyjściem jest stracenie run, to podejmę się tego. Nie chcę być Nocnym Łowcą, jeśli to oznacza, że nie mogę być z tobą.

Nie martw się. Wrócę do ciebie najszybciej jak się da.
Twój, kochający Alec.

Czarownik dwa razy przeczytał list, by upewnić się czy aby na pewno wszystko zrozumiał. Gdy dotarło do niego co Alec zamierza zrobić, jego serce na moment stanęło, by po chwili ruszyć w galopie.
Wyskoczył z łóżka i od razu sięgnął po telefon. Alec nie odbierał. Wykręcił numer do Isabell, która odebrała już po pierwszym sygnale.
- Izzy! - Zaczął, ale dziewczyna szybko mu przerwała.
- Spokojnie, Magnus. Wiem o co chodzi. Nie martw się. Alec tu był i gdy powiedział co chce zrobić, rodzice szybko mu to wyperswadowali.
- To znaczy, że nic mu nie jest i wróci do mnie? - Głos Magnusa drżał emocji.
-Tak i nie. - Odparła niepewnie. - Rodzice zabrali go do Idrysu. Mają się tam spotkać z radą. Chcą wynegocjować warunki,na których Alec nie będzie musiał rezygnować z niczego. Tak żeby nadal mógł być z tobą, jednocześnie pozostając Nocnym Łowcą 
- Myślisz, że to ma szansę się udać? - Czarownik wątpił, by Clave zgodziło się na związek podziemnego z Nocnym Łowcą.
- Rodzice mają naprawdę duże wpływy w radzie. - Izzy próbowała go uspokoić. - Teraz musimy tylko czekać.
- Dobrze Izzy. - westchnął. - Jak tylko zobaczysz Alec, każ mu do mnie wrócić.
- Przekaże. - Odparła. - Na pewno wszystko się ułoży. Zobaczysz.
- Mam taką nadzieję....

Alec

     Szedł pogrążony w ciemności, ulicami Nowego Yorku. Cały dzień nie opuszczał go stres. Najpierw myśl, że straci runy. Był na to gotowy. Był w stanie poświecić się dla Magnusa. Chciał być z nim już zawsze, a przynajmniej tyle, na ile pozwalało mu jego śmiertelne życie.
Później rozmowa z rodzicami. Od dawna nie czuł się tak szczęśliwy, gdy rodzice obiecali mu pomóc w dogadaniu się z radą.
Następny stres spowodowany był oczekiwaniem na ich ostateczny wyrok.
I teraz to... Szedł do mieszkania na Brooklynie z natarczywymi palpitacjami serca i  pocącymi się dłońmi. Co chwilę dotykał kieszeni spodni, w której znajdowało się małe, prostokątne pudełeczko, by mieć pewność, że nadal tam jest.
        Przekroczył próg mieszkania, starając się opanować swój przyspieszony oddech. Odetchnął głęboko i pewnym krokiem podszedł do otwartych drzwi balkonowych. Stał tam. Odwrócony plecami nadal wyglądał zachwycająco. Światło księżyca odbijało się od brokatu we włosach, które odrobinę rozwiał wiatr.
Podszedł bliżej, najciszej jak potrafił i objął Magnusa w talii.
Gdy czarownik poczuł znajome ramiona od razu się rozluźnił.
- Wróciłeś do mnie Aniele. - Mówił szeptem.
- Obiecałem. - Kociooki odwrócił się w jego stronę i odnalazł niebieskie spojrzenie Łowcy.
 - Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
- Gdybym ci powiedział, nie puściłbyś mnie. - Alec dotknął zimnego policzka czarownika.
- Masz rację. Nie pościłbym, bo nie chce żebyś rezygnował dla mnie z tego kim jesteś. Nie chcę żebyś rezygnował z czegokolwiek.
- Właśnie o to chodzi, Mags. - Uśmiechnął się delikatnie. - Dla ciebie jestem w stanie zrezygnować ze wszystkiego.
- Nie musisz... - Przymknął oczy.
- Teraz już nie. Clave przystało na moje warunki. Nie chcą stracić najlepszego Nocnego Łowcy, więc nie będą się sprzeciwiać naszemu związkowi.
- Udało się? - Na twarzy czarownik pojawił się uśmiech.
- Tak. - Potwierdził.
- I teraz już ze mną zostaniesz i codziennie będziemy budzić się w jednym łóżku?
- Teraz już wszystko zależy od ciebie, bo... - Zawahał się. Patrząc w kocie oczy, odsunął się odrobinkę. Sięgnął po malutkie pudełeczko i widząc zszokowaną minę Magnusa, uklęknął przed nim na jedno kolano.
- Magnusie Bane. - Jego głos drżał z emocji. - Odkąd pojawiłeś się w moim życiu nie mogę przestać o tobie myśleć. Chcę codziennie budzić się przy twoim boku, patrzeć w twoje piękne oczy i mówić jak bardzo cię kocham. Sprawiłeś, że jestem lepszym człowiekiem. Już nigdy nie chcę się z tobą rozstawać. Nie wyobrażam sobie już życia bez ciebie. Wieczne czy nie... Nie ma znaczenia bez ciebie. - Przerwał na chwilę, by w końcu zadać to jedno, najważniejsze pytanie. - Zostaniesz moim mężem?


Everything about you is so easy to love // MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz