Magnus
Obudził się wypoczęty i szczęśliwy. Podniósł się i dopiero wtedy zauważył, że spał w ubraniach, które miał na sobie podczas wczorajszej imprezy. Właściwie to nawet nie pamiętał jak znalazł się w swoim łóżku. Ostatnią rzeczą, którą pamiętał, były niebieskie oczy Alexandra.
No właśnie... Alexander. Cały wczorajszy wieczór Magnus walczył ze sobą. Chciał zaprosić go do tańca, ale był pewien, że Alec mu odmówi, mimo to pokusa towarzyszyła mu do samego końca. Nie mógł uwierzyć, że w momencie, kiedy w końcu zostali sami, on tak po prostu zasnął. Przegapił okazję do rozmowy z Łowcą. Pocieszające jednak było to, że Alec prawdopodobnie zaniósł go do łóżka. Wyobrażenie tej chwili zalało jego myśli całkowicie, otrząsnął się dopiero, gdy spojrzał na zegarek stojący na szafce obok łóżka.
- Cholera! - Była już jedenasta. Za dokładnie godzinę miał spotkać się z Raphaelem i Simonem. Szybko wyszedł z łóżka, wziął jeszcze szybszy prysznic i w pełnej gotowości ruszył do pokoju Alexandra.
Zapukał raz, później znowu, a gdy nikt się nie odezwał - nacisnął klamkę i wszedł do pokoju. Nie zastał tam nikogo, więc skierował się do kuchni. Po drodze towarzyszył mu piękny zapach świeżo parzonej kawy.
- Dzień dobry Alexandrze. - Magnus nie mógł powstrzymać uśmiechu widząc Nocnego Łowcę, od stóp do głów, ubranego na czarno z wyjątkiem wściekle różowego fartuszka.
- Cześć - Alec zarumienił się widząc na co patrzy czarownik. - Właśnie miałem cię budzić. Śniadanie gotowe, niedługo możemy ruszać. - Mówiąc to zdjął różowy fartuch i rzucił go na blat.
- Hmmm... Dobrze ci było w różu. - Kociooki oblizał usta. - Podobają mi się takie poranki, choć wolałbym widzieć twoje niebieskie oczy w swoim łóżku od razu po przebudzeniu.
- Magnus... - Alec spuścił głowę zażenowany.
- Wiem, wiem... - Przewrócił oczami. - Nocny Łowca i czarownik. To się nie może udać bla bla bla. - Usiadł przy stole i dodał. - Ale nikt nie zabroni mi pomarzyć.
- Jedz już, zanim powiesz coś czego będziesz żałował. - Alec usiadł obok niego i nalał im kawy.
- Och Alexandrze. W stosunku do ciebie, wątpię czy mógłbym, czegokolwiek żałować. - Teraz Alec przewrócił oczami. - Z jednym się jednak zgodzą... - Chwycił za tosta. - Trzeba jeść, bo Raphael czeka.Alec
Simon okazał się być bardzo sympatycznym, młodym wampirem.
Alec od razu go polubił. Simon nie sprawiał problemów, szybko się uczył i nie był złowrogo do niego nastawiony. Dopiero od niedawna należał do świata podziemnych, więc jeszcze nie zdążył wyrobić w sobie urazy do Nocnych Łowców.
Alexander z niemałą ciekawością przyglądał się pracy Magnusa.
Czarownik tłumaczył Simonowi, krok po kroku, co tak właściwie się z nim stało, wyjaśnił jak powinien zachowywać się wampir i przedstawił mu jakie prawo go obowiązuje. Chłopak wydawał się być nie wzruszony zaistniałą sytuacją. Kociooki na wszelki wypadek wręczył mu magiczne ziółka, które wampir miał pić, gdy poczuje narastającą żądzę krwi.
Spotkanie przeciągnęło się aż do samego wieczora. Zanim się spostrzegli na zewnątrz zapadł mrok i zbliżała się pora kolacji,
- Może wyjdziemy gdzieś razem, skoro słońce już nie może ci zaszkodzić? - Widać było, że Magnusowi znudziło się siedzenie w jednym miejscu.
- Jasne! - Simon poderwał się z kanapy w wampirzym tempie. - Już tak dawno nigdzie nie wychodziłem!
- Co ty na to Alexandrze? Idziemy się zabawić? - Porozumiewawczo poruszał brwiami.
- Zależy co masz na myśli...
- Och Alexandrze, nie chcesz wiedzieć co chodzi mi po myślach, gdy jesteś w tym samym pomieszczeniu. - Teatralnie powachlował się dłonią. - Ale nie bój się Aniele. Chce pokazać Simonowi świetne miejsce do zabawy, a przy okazji do napicia się wykwintnej 0RH+.
Łowce zadowoliła odpowiedź kociookiego, więc skinął głową i ruszyli do wyjścia.
Przekroczyli próg Pandemonium równo o dwudziestej. Udali się prosto do strefy VIP, którą Magnus miał wykupioną dożywotnio. Gdy rozsiedli się na kanapach, podeszła do nich kelnerka, drobna brunetka z ciemnymi oczami.
- Witaj Magnusie. - Skłoniła się lekko. - Jak mogę służyć? - Tym razem zwróciła się do całej trójki.
- Dla mnie to co zwykle, ten uroczy młodzieniec - wskazał na Simona - Krwawą Mary, a ten przystojniak niestety tylko wodę.
- Już się robi. - Odeszła, by po chwili wrócić z zamówionymi napojami.
- Magnus! To jest niesamowite! - Simon był szczerze zdumiony. - Wszyscy cię tu znają. Jesteś królem czy co? - Czarownik zaśmiał się.
- Tak to już jest z czarownikami. - Nonszalancko wzruszył ramionami. - Po przeszło pięciuset latach pomagania podziemnym wyrobiłem sobie pewną renomę.
- Pięćset lat?! Masz Pięćset lat?! - Wampir uniósł wysoko brwi. - Myślisz, że ja też dożyje tylu?
- O ile będziesz się stosował do tego co dziś ci powiedziałem, to tak.
- Ekstra! - Szczerze się ucieszył. - A ty? Nocni Łowcy też są nieśmiertelni?
- Nie. - Alec speszył się. Nieczęsto miał okazję rozmawiać z jakimś wampirem o swojej śmiertelności. - Nieśmiertelność nie jest dla nas. Krew aniołów, która w nas płynie, nie ma takich możliwości co ta wasza - demoniczna.
- Przykro mi... - Simon podrapał się po głowie. - Myślałem, że wszyscy są tacy jak my. Znaczy nieśmiertelni. Szkoda, że nie będzie cię za jakieś siedemdziesiąt lat...
- Pewnie nie będzie mnie już wcześniej. - Alec bez emocji wzruszył ramionami. - Prawdopodobnie zginę z ręki demonów w już najbliższej przyszłości. Niewielu Nocnych Łowców dożywa późnej starości.
- I to ci nie przeszkadza? - W końcu odezwał się Magnus, który do tej pory tylko im się przysłuchiwał. - Nie dosyć, że żyjecie tyle co zwykli przyziemni, to całe życie poświęcacie walce z demonami. To nie jest normalne. Jesteście istotami żywymi, takimi jak każde inne. Zasługujecie na to, by być szczęśliwymi, skoro wasze życie i tak jest ograniczone przez datę ważności. - Alec do tej pory tak na to nie patrzył. Był dumny z tego, że jest Nocnym Łowcą, że może oddać swoje życie w słusznej sprawie. Dopiero teraz zauważył, że tak właściwie Magnus ma rację. Przez służbę kompletnie nie ma swojego życia. Zrozumiał to właśnie teraz, gdy obserwował swoich towarzyszy. Oni mogli podejmować własne decyzje, mogli się bawić i w pełni korzystać z życia. Trochę go to zabolało, bo on nie mógł mieć tego wszystkiego.
Nawet teraz. Teoretycznie siedział w klubie ze znajomymi, ale tak naprawdę cały czas był na służbie. Gdzieś z tyłu głowy, bez przerwy, jego zmysły przeczesywały teren w poszukiwaniu potencjalnego zagrożenia. On nigdy nie będzie mógł tego zmienić.
- Masz rację... - W końcu odpowiedział Magnusowi. - Wiem, że to moje życie całkowicie jest podporządkowane Clave, ale tak już jest. Jestem Nocnym Łowcą. Takie jest moje przeznaczenie.
- Przeznaczenie można zmienić, jeśli się tego bardzo che. - Magnus zdecydowanie nie zamierzał zmienić swojego zdania, więc Alec wzruszył tylko ramionami, by jak najszybciej uciąć ten niezręczny temat.
Reszta wieczoru upłynęła im całkiem spokojnie. Najpierw odprowadzili Simona do Hotelu DuMort, a później w ciszy przespacerowali się do apartamentu na Brooklynie.
Alec nie pamiętał już, kiedy ostatni raz, tak po porostu, spacerował w nocy. Kiedyś, gdy odkrywał dopiero swoje uczucie do Jace'a, takie spacery były dla niego codziennością. Zakładał wtedy wygodne buty, w uszy wkładał słuchawki i szedł prosto przed siebie, próbują poukładać wszystkie myśli.
Dzisiejszy spacer zdecydowanie różnił się od tych, które odbywał do tej pory. Dziś nie był sam, Magnus towarzyszył mu na każdym kroku. Tym razem, zamiast słuchać muzyki, wsłuchiwał się w swoje myśli.
Dopiero przy Magnusie zaczął zauważać szczegóły otaczającego go świata. Księżyc w pełni, szum liści poruszanych na wietrze, ciche kroki czarownika idącego obok.
Aleca trochę przerażały zmiany, jakie w nim zachodziły. Nigdy dotąd nie zakwestionował prawa Clave - choćby w myślach. Nigdy przedtem też nie czuł nic do podziemnego. To nie było jakieś głębokie uczucie. Uważał po prostu, że Magnus jest dobrym człowiekiem, takim wesołym, zaradnym i mądrym. Co z tego, że przy okazji diabelnie przystojnym? Tak. Zdecydowanie, gdyby Alec miał swój ulubiony typ mężczyzny, czarownik zaliczałby się do niego.Magnus
Czarownik chłonął każdą choćby najkrótszą chwilę spędzoną, sam na sam, z Alexandrem.
Za każdym razem, gdy ten patrzył na niego cudownymi, niebieskimi oczami, Magnusa przechodził dreszcz. Mogłoby się wydawać, że to spojrzenie może wyczytać wszystko z duszy człowieka, lecz mimo to, Alec wydał się mu nieco niedomyślny. Czarownik bez przerwy rzucał w jego stronę dwuznacznościami, otwarcie go komplementował, no i nie mógł oderwać od niego wzroku. Czy on tego nie widzi?! Kociooki był pewien, że widzi, tylko gra niedostępnego z powodu rozkazów Clave.
Było pewne, że Alec jest najlepszy w wypełnianiu swoich obowiązków, lecz mimo to czarownik nie zamierzał się poddawać. Od czasu do czasu Magnus zauważał w jego spojrzeniu coś na kształt tęsknoty, ale to wrażenie szybko znikało. Obiecał sobie, że dowie się za czym tak bardzo tęskni Alexander.Kolejny rozdział! Mam nadzieję, że się wam spodoba :* Buziaczki <3
CZYTASZ
Everything about you is so easy to love // Malec
FanfictionMagnus Bane - Wysoki Czarownik Brooklynu. Żyje od stuleci, ma doświadczenie w każdej dziedzinie życia. Alexander Lightwood - Nocny Łowca. Nieśmiały, oddany swojej pracy i rodzinie, młody wojownik. Jego życie odmienia pewien czarownik, który pojawia...