*Miesiąc później*
Alec i Magnus od tej pamiętnej kolacji, w końcu mogli żyć jak normalna para. No prawie normalna, jeśli można było tak nazwać związek podziemnego z Nocnym Łowcą.
Łowca nadal pełnił funkcję ochroniarza Magnusa, ale już na trochę innych zasadach. Teraz już nie obowiązkiem a koniecznością stała się ochrona czarownika. Alec za nic w świecie nie pozwoliłby na to, by ktoś go skrzywdził. Był gotowy oddać za niego życie.
Odkąd Alec wyznał Magnusowi co do niego czuje i gdy okazało się, że ten odwzajemnia jego uczucia, codziennie budził się szczęśliwy.
Miał wrażenie, że już nic złego wydarzyć się nie może. Przecież byli idealną parą. Potężny Łowca i Wysoki czarownik Brooklynu. Nawet rodzina zaakceptowała ich związek, co do tej pory wydawało się rzeczą niemożliwą.
Nic nie mogło ich już rozdzielić, a przynajmniej taką miał nadzieję.
Wracali właśnie z Hotelu DuMorte. Magnus zaprosił Raphaela i Simona na swoją imprezę, która miała odbyć się dziś wieczorem. Szli przez centrum Nowego Yorku, trzymając się za ręce. Zwracali na siebie uwagę jak mało kto, w tym nigdy nie zasypiającym mieście. Już nawet nie to, że byli dwoma mężczyznami, ale ogólny widok, zwracał uwagę.
Umięśniony, wytatuowany Anioł, ubrany cały na czarno i kolorowy Azjata, poruszający się z gracją motyla. To na pewno przykuwało wzrok obcych ludzi.
Alecowi nie przeszkadzało to tak długo, jak nikt nie próbował obrazić jego Magnusa. Nie pozwoliłby, żeby z powodu jakiegoś głupiego przyziemnego, jego chłopakowi zrobiło się smutno.
Przechodzili właśnie przez ten sam park, w którym kiedyś zostali zaatakowani. Magnus zatrzymał się, usiadł na ławce i pociągnął Aleca za sobą.
- Magnus? - Niebieskooki zaczął niepewnie. - Mam do ciebie prośbę, ale zanim cię o to coś poproszę, musisz mi obiecać, że nie będziesz krzyczeć, okay?
- Oczywiście Alexandrze, nie mógłbym na ciebie krzyczeć. - Uśmiechnął się zachęcająco. - O co chcesz mnie prosić?
- Nie chodzi o to żebyś nie krzyczał na mnie, ale o to, byś nie podnosił głosu ogólnie. Jesteśmy wśród ludzi. - Przewrócił oczami. - Skoro dzisiaj jest ta cała impreza, to chciałbym żebyś poszedł ze mną na zakupy i wybrał dla mnie coś odpowiedniego. - Gdy tylko skończył mówić usłyszał przytłumiony pisk zadowolenia.
- Miałeś nie krzyczeć! - Roześmiał się kręcąc głową. Wiedział, że zakupy to jedna z ulubionych czynności czarownika, w końcu jakoś musiał zapełnić swoją garderobę.
- Kochanie! Oczywiście, że pójdę z tobą na zakupy! - Obdarował go szerokim uśmiechem. - Już myślałem, że nigdy mnie o to nie poprosisz.
Magnus zachowywał się tak, jakby Alec poprosił go co najmniej o rękę.
Co tak właściwie, często chodziło po głowie Łowcy. W prawdzie nie byli ze sobą długo, ale Alec wiedział, że i tak chce spędzić resztę życia przy Magnusie.
Chciał to zrobić, ale powstrzymywał się, ponieważ od niedawna zaczął dostrzegać dwa problemy, które był nie do przeskoczenia.
Po pierwsze, Alec nie był pewny czy Magnus zgodził by się, a odrzucenia nie zniósłby. Oczywiście wiedział, że kociooki go kocha, ale przecież żył już tyle lat, był w tylu związkach, że jakby naprawdę chciał związać się z kimś w ten sposób, to na pewno, by to zrobił.
Drugim problemem, była jego nieśmiertelność. Czarownik się nie zestarzeje, nie umrze, a Alec z dnia na dzień jest coraz bliżej śmierci.
Nie chciał przywiązywać Magnusa do siebie, bo nie chciał, by ten patrzył na niego, gdy będzie już stary, brzydki i pomarszczony. Gdy nie będzie już w stanie sam utrzymać łyżki w dłoni.
Magnus zasługiwał na to, by być z kimś, kto będzie w stanie kochać go i dbać o niego do końca świata, a nie przez, góra pięćdziesiąt lat.
Alec nie mógł pogodzić się z myślą, że kiedyś będzie musiał zostawić czarownika samego. Nie chciał odbierać mu szczęścia. Mimo to, nie potrafił zrezygnować z tego co ich teraz łączyło, bo po prostu pękłoby mu serce. Już nie potrafił żyć bez tego szalonego, ekscentrycznego Azjaty. Obiecał sobie, że znajdzie sposób, by być z Magnusem już zawsze. Na razie jednak, nie wiedział nawet od czego zacząć.
Gdy wrócili do mieszkania po zakupach, każdy z nich był w innym humorze. Magnus tryskał energią, szczęście biło od niego z wielką siłą. Alec z kolei był wykończony chodzeniem od sklepu do sklepu i przymierzaniem wszystkiego co wpadło Magnusowi w ręce.
Już miał dosyć,a przecież czekała go jeszcze impreza, na której miało być mnóstwo ludzi w tym kilku, najbliższych Nocnych Łowców - Jace, Clary i Isabell.
Alec cieszył się, że będą, bo miał przynajmniej pewność, że znajdzie z kimś wspólny temat. Liczył na rozmowę z Jace'm. już od dawna nie mieli okazji porozmawiać, tak jak kiedyś. Łowca miał kilka problemów, o których mógł porozmawiać tylko z nim. Przez łączącą ich więź Parabatai, wyczuwał, że i Jace potrzebuje rozmowy. Impreza była najlepszą okazją do zrealizowania tego planu.
Równo o dwudziestej, zjawili się pierwsi goście. Alec pamiętał jak podziemni nieufnie podchodzili do niego, gdy po raz pierwszy był na imprezie u Magnusa. Teraz nikt nie zwracał na niego większej uwagi. Wszyscy zdążyli się już przyzwyczaić do związku Łowcy z czarownikiem.
Gdy zobaczył swoje rodzeństwo, od razu podszedł do nich, ciągnąc za sobą Magnusa.
- Alec! - Izzy rzuciła się w jego objęcia, po czym uściskała również z kociookiego. Ta dwójka wyjątkowo mocno się zaprzyjaźniła. Izzy odczepiła się od nich, dopiero gdy, w zasięgu jej wzorku pojawił się Raphael. Podeszła do niego i już po chwili zniknęli na parkiecie. Clary też zaprzyjaźniła się z Magnusem, więc teraz cicho o czymś z nim dyskutowała.
Niebieskooki uznał, że druga taka okazja się nie powtórzy, by zabrać Jace'a. Clary nie miała w zwyczaju odstępować go choćby na krok.
- Chodź gdzieś, gdzie jest ciszej. - Powiedział do swojego brata. - Porozmawiamy.
Jace skinął głową. Alec ucałował Magnusa w czubek głowy i poprowadził blondyna na dach.
Chłodne wieczorne powietrze uspokajało Aleca. Gdzieś wewnętrznie, obawiał się tej rozmowy. Chciał przecież poruszyć bardzo ważne, dla niego tematy. Najpierw jednak, postanowił dowiedzieć się, dlaczego Jace chodzi ostatnio taki przygaszony.
Usiedli na kanapie i Alec zadał nurtujące go pytanie.
- Co z tobą Jace? Czuję, że coś ostatnio jest z tobą nie tak. - Zmarszczył brwi. - Coś z tobą i Clary?
- Tak i nie... - Blondyn głęboko westchnął. - Między nami wszystko jest w porządku, po prostu się martwię. Ona tyle ostatnio przeszła. Straciła mamę, dowiedziała się, że jest Nocnym Łowcą, jej przyjaciel stał się wampirem, a do tego ostatnio odkryła, że potrafi tworzyć nowe runy.
- Co? To w ogóle możliwe? - Alec nie dowierzał. Jeszcze nigdy o czymś takim nie słyszał.
- Też myślałem, że nie, ale widziałem na własne oczy. Clary boi się swoich nowych umiejętności, a ja nie potrafię jej pomóc. -Spuścił głowę. - Czuję się taki bezsilny.
- Hej. Jace. - Alec poklepał swojego brata po plecach. - Zobaczysz, że wszystko się ułoży. Clary to silna dziewczyna i ma ciebie. Jeśli chcesz, to mogę zapytać Magnusa, czy coś wie na ten temat.
- Mógłbyś? - Jace odzyskał humor.
- Oczywiście!. - Skinął głową i uśmiechnął się delikatnie.
- A co z tobą i Magnusem? Widzę, że wam się układa, czuję że jesteś szczęśliwy, ale coś, chyba nie daje ci spokoju?
- Właściwie, to właśnie dlatego chciałem z tobą porozmawiać... - Wstał i zaczął przechadzać się w tę i z powrotem po dachu. - Wszystko między nami jest idealne. Kocham go z całego serca i wiem, że on kocha mnie. I tu właśnie pojawia się problem... - Znowu usiadł na kanapie. - Martwię się o to co będzie dalej. Magnus jest nieśmiertelny. Boję się, że w końcu nadejdzie taki dzień, gdy będę musiał go zostawić. Chciałbym żeby znalazł się jakiś sposób, by zostać z nim już na zawsze. Boję się też, że źle zrobiłem wiążąc się z nim. W ten sposób zabieram mu tylko czas, bo przecież ja nie będę żył wiecznie... - Zamilkł w oczekiwaniu na jakąś odpowiedź Jace'a.
- Alec... - Odezwał się po chwili. - Według mnie, nie powinieneś się zastanawiać nad czymś, na co i tak nie masz wpływu. Magnus nie jest głupi, wybrał ciebie i kocha cię, mimo że doskonale zdaje sobie sprawę o twojej śmiertelności. Jesteście ze sobą szczęśliwi i tylko to powinno być dla ciebie ważne. Drugi raz nie znajdziesz takiej miłości. Zaryzykowałeś już wiele, więc możesz zaryzykować jeszcze więcej. - Jace spojrzał mu głęboko w oczy i dodał. - Jesteście dla siebie stworzeni i nie pozwolę zrezygnować ci z niego, tylko dlatego, że boisz się przyszłości. - Gdy skończył swój monolog, do Aleca dotarło, że tak właściwie, to jego Parabatai ma rację. Teraz już wiedział co ma zrobić...
CZYTASZ
Everything about you is so easy to love // Malec
FanfictionMagnus Bane - Wysoki Czarownik Brooklynu. Żyje od stuleci, ma doświadczenie w każdej dziedzinie życia. Alexander Lightwood - Nocny Łowca. Nieśmiały, oddany swojej pracy i rodzinie, młody wojownik. Jego życie odmienia pewien czarownik, który pojawia...