Z nienawiści do eliksirów 1/1

7.6K 294 599
                                    

Hogwardzkie błonia pewnego wiosennego poranka. Mimo tego, że większość uczniów smacznie jeszcze spała sobie w łóżeczkach, to szóstka pewnych uczniów cierpliwie czekała na jednego ze swoich "ulubionych" nauczycieli.     

— Spóźnia się — warknął młody chłopak o marchewkowej czuprynie.

Nastroje niezbyt im dopisywały. Z boku wyglądało to dość komicznie, ponieważ każdy był jakby obrażony na każdego. Harry Potter z grobową miną siedział na pobliskiej ławeczce i piorunował każdego, kto tylko raczył się na niego spojrzeć. Hermiona Granger stała z boku, a jej wzrok wędrował od jednego chłopaka na drugiego. Ron Weasley tępo gapił się w ziemię, co jakiś czas nerwowo kopiąc nieopodal leżący kamień. Draco Malfoy nonszalancko opierał się o pobliskie drzewo i zamyślony patrzył się w taflę jeziora. Jego wielce obrażony teraz przyjaciel leżał sobie po prostu na trawie, nie przejmując się w ogóle niczym. Ale gdyby tylko ktoś teraz naruszył jego spokój, zabiłby chyba w kilka sekund. A Crabbe? On po prostu stał.

— Jak ja bym się tak spóźniał, to już zarobiłbym piękny widowiskowy szlaban. — Tym razem to Harry wyraził swoje pretensje dotyczące zachowania nauczyciela. Miał coś jeszcze dodać, gdy...

— To akurat jest niekwestionowane, Potter, ale na twoje szczęście możesz nie otrzymać go za spóźnianie się, tylko za bezmyślne uwagi. Co ty na to? — Oczywiście nauczyciel eliksirów pojawił się jakby znikąd. Po prostu niczym nietoperz przyleciał ze swojej pieczary.

— Może zdziwię tym profesora, ale jeśli ma mnie to uratować od tego zadania, to z przyjemnością.

— W twoich snach, Potter — odwarknął do niego Snape, po czym przemówił do wszystkich. — A więc widzę, że jesteśmy w komplecie. Panie Zabini, może pan nas zaszczycić swoją obecnością i wstać z ziemi. — Brunet podniósł się leniwie i podszedł z wielkim oporem do reszty grupy. — No tak już lepiej. Chciałbym... Tak, panno Granger? — Profesor na chwilę się zatrzymał, widząc bardzo usilnie zgłaszającą się Hermionę.

— Panie Profesorze, ja jeszcze raz chciałam zaapelować, że dobranie takiej grupy jest wbrew regulaminowi. Do zaliczenia powinno się pracować w grupach wybranych między członkami domu. A tak to nie ma sensu. My się nie dogadamy. A co będzie, jak nie uda nam się tego zaliczyć? To może całkowicie zrujnować nasze przyszłe wybory zawodowe. My — tu spojrzała po swoich towarzyszach, ale szczególnie zatrzymując się na Draconie — rozumiemy, że to w ramach kary, za nasze skandaliczne zachowanie na Pana lekcji, ale nie lepiej naszą dwójkę ukarać jakimś szlabanem. Nie potrzebnie mieszamy do tego innych uczniów, a przecież to bardzo ważne zaliczenie i nie powinno...

— Dobrze, dobrze, panno Granger — przerwał jej — to było piękne przemówienie wręcz fenomenalne. Szkoda, tylko że na darmo, marnujemy tylko przez panią czas. A więc ruszamy w stronę Zakazanego Lasu. — Odwrócił się i wskazał ręką, by szli za nim.

— Ale, Profesorze!!! To wbrew regulaminowi — krzyknęła Hermiona.

— Panno Granger, a jak mam nazwać to, jak wy się zachowujecie? Czy to jest zgodne z regulaminem? — Dziewczyna opuściła głowę w dół. — Też tak uważam. A poza tym dyrektor się zgodził, więc klamka zapadła. Przyda wam się taka szkoła życia i może w końcu czegoś to was nauczy. A teraz za mną! — Zatrzepotał szatą i razem z szóstką winowajców ruszył w stronę Zakazanego Lasu. Nieszczęsna szóstka ruszyła za nim z bardzo niewyraźnymi minami. Gdy przekroczyli próg Zakazanego Lasu, do każdego z nich dotarło, że to nie jest okropny sen, tylko nieszczęsna brutalna rzeczywistość.

Szli już dobre pół godziny w całkowitym milczeniu. Aż w końcu zatrzymali się na dość dziwnej i o dziwo jasnej polanie.

— Jesteśmy na miejscu — objaśnił zadowolony Severus. — A teraz posłuchacie mnie uważnie, a pytania zadacie dopiero jak skończę. Zrozumieliśmy się, panno Granger? — zwrócił się sugestywnie do podłamanej Hermiony.

W Krzywym Zwierciadle ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz