Cisza.
Zjawisko wbrew pozorom bardzo ciekawe. I posiadające wiele postaci. Wyróżniamy ciszę przed burzą, głuchą ciszę (o ile taka w ogóle istnieje), ciszę nocną, ciszę akustyczną, martwą ciszę, ciszę radiową i wyborczą. "Cisza" – to także tytuł filmu Michała Rosy lub jak kto woli albumu Budki Suflera.
Ale jaką postać miała TA cisza, ich cisza?— Jakieś propozycje? — Nurtujące pytanie dziewczyny postanowiło podjąć wyznanie. Stanęło do walki. Lecz nasza cisza nie dała za wygraną, mimo chwilowej słabości wynikającej zapewne z tymczasowej dezorientacji, znów objęła prowadzenie. Całkowicie opanowując "nędznych" (biorąc pod uwagę oczywiście chwilowy stan ich umysłu, a nie zawartość kont, bo u kilku przecież widniała dość spora sumka) graczy drużyny przeciwnej.
— Więc naprawdę nic wam nie przychodzi, do głowy! Nie macie żadnych propozycji!? — Panna Granger przeszła do ofensywy, ale cisza się nie poddaje, o nie co to, to nie.Od ponad godziny cała magiczna szóstka siedziała przed swoim tymczasowym lokum, czyli namiotem, na polanie "rozmyślając", choć to za dużo powiedziane, bo tylko jedna osoba z owej szóstki wykonywała tą czynność, nad zadaniem, które mają do wykonania. Lecz niestety wymyślenie czegokolwiek, co pomogłoby im stworzyć swój eliksiry, okazało się znacznie trudniejsze niż ktokolwiek przewidywał. Jednym słowem nie mieli jeszcze nic, a czas wciąż uciekał. Minął już tydzień, a jak na razie to jedyne przejęcie wykazywała Panna Granger, a i jej cierpliwość miała swoje granice. O ile jako tak udawało jej się znieść panującą ciszę, to przerywających jej słów Blaisa Zabiniego już nie.
— To co idziemy coś zjeść? Strasznie zgłodniałem od tego myślenia. A może potem partyjka pokera, co ty na to, Smoku?
No i nastała tragedia. Tak długo trenowaną cierpliwość "Diabli" wzięli.— Tego już za wiele... — warknęła Hermiona, gwałtownie podnosząc się z pięknej, zielonej trawki.
— Eee, co jej jest? — zapytał szeptem Blaise siedzącego obok niego Pottera.
— ... To już przekracza wszelkie granice przyzwoitości — kontynuowała panna G. — o nie, tak nie będzie!!! Mam tego dość!!! — Rozwścieczona młoda kobieta żwawym krokiem ruszyła w stronę lasu.
— Ale, Hermiono!!! — krzyknął za nią Ron, próbując ją zawrócić. — HERMIONO! No nie bądź taka!
Ale niestety ona właśnie taka była i nic, ani nikt w tej chwili nie był wstanie ją zmienić. No, chyba że...
— To jest TO — wyszeptał Gryfon do Ślizgona.
— Co jest TO!? — zapytał mało zorientowany Ślizgon, a Gryfon tylko lekko skinął głową na zamyślonego Malfoya. Lecz Ślizgon dalej nie wiedział, o co chodzi, zrobił tylko głupią minię i wzruszył ramionami. Gryfon nie mogąc zrozumieć braku rozgarnięcia u Ślizgonów, przewrócił swoimi zielonymi ślepkami i niemal, że dobitnie "wywarczał".
— Niech on się ruszy i za nią idzie.
— No taaaak. — I w końcu nastała jasność. Zabini w końcu zrozumiał. Podszedł do Malfoya i skinął na niego głową, aby ten wstał i podszedł do niego "na słówko".
— No i nic nie zrobisz?
— A co według ciebie mam zrobić? — Draco zapytał głupio.
— No idź za nią, matole.
— Ej, tylko nie matole!
— Idziesz, czy nie!?
— Ale po co?
— Po kobyle cacko. Ale ok, nie to nie. Weasley na pewno lepiej się nią od ciebie zajmie — stwierdził beznamiętnie Zabini, spoglądając niby od niechcenia w stronę zagajnika, w którym już zniknęła Hermiona, i w którego stronę właśnie zamierzał wybrać się Ron. Malfoyowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Już go nie było, Blaise widząc zachowanie przyjaciela, zaśmiał się chytrze. — No to zabawę czas zacząć. — Tylko jeszcze został ten Rudy — wymruczał sam do siebie, no ale już to nie była jego działka tylko Pottera.
CZYTASZ
W Krzywym Zwierciadle ✔
Fanfic~Z nienawiści do eliksirów~ Gryfoni oraz Ślizgoni zostają ukarani, przez co są zmuszeni wykonać wspólnie powierzone zadanie od Mistrza Eliksirów... Szóstka uczniów z dwóch przeciwnych "obozów wroga" za karę ma udowodnić nauczycielom, że są oni w sta...