Prolog

10.6K 386 866
                                    

Lochy, eliksiry, Snape. To mówi samo za siebie, a jeszcze na siódmym roku. Nawet Ślizgoni mieli już powoli dość. Nietoperz nie odpuszczał nikomu, a już szczególnie biednym Gryfonom. No... ale żeby potwierdzić regułę przede wszystkim muszą się pojawić wyjątki. A i tu się takie znalazły. Dwa bardzo przystojne i pociągające wyjątki, które budziły najbardziej kosmate myśli u żeńskiej części uczennic Hogwartu. Siedziały one w ostatniej ławce i robiły wszystko to, co nie było związane z lekcją. Książęta Domu Węża, bo tak ich właśnie nazywano, kompletnie nie przejmowali się zbliżającymi egzaminami. W myśl idei "Kto nam tu co może zrobić", po prostu zwyczajnie sobie wszystko olewali i jak twierdzili, zajmowali się znacznie ciekawszymi rzeczami.


A mianowicie Blaise Zabini z wielką konsternacją kreślił swoim piórem na pergaminie jakieś rysuneczki, co chwilę pokazując je swojemu koledze Draconowi Malfoyowi, jakby to były największe arcydzieła sztuki. Ale ten nie był z tego powodu zbytnio zadowolony, bo akurat przeszkadzano mu w zajęciu, którym od kilku miesięcy się zajmował i opanował jej do perfekcji. Mianowicie ukradkowe obserwowanie pewnej uczennicy z domu Godryka Gryffindora.

— Stary, dałbyś już spokój! — zaperzył się brunet, gdy kumpel po raz kolejny odgonił się rękami od jego "dzieł sztuki", w ogóle na nie nie patrząc. — To już jest nudne.

— Zamknij się.

— Dlaczego do niej nie zagadasz jak do każdej?

— Czy ja cię pytam o zdanie, Zabini?

— Stary, żyjesz w celibacie od kilku miesięcy, co się z tobą dzieje? Wiesz, ja już czasami się zastanawiam, czy powinienem ci podawać rękę. — No, bo wiesz. — Chłopak wykonał nieprzyzwoity, ale sugestywny gest w okolicach swojego krocza. — Poza tym na ręcznym długo nie pojedziesz.

— Prosisz się, abym dał ci po ryju, Diable — zagroził.

— Posłuchaj, zabujałeś się w niej, czy co!? — Zabini chyba powiedział to zbyt głośno, bo kilka par oczu, od razu spojrzało na nich jak na głupków. Nie licząc, że dziewczyny, które to usłyszały, właśnie zaczęły się modlić do najróżniejszych bóstw, o to, żeby to o nich rozmawiali dwaj Ślizgoni.

— Dzięki, Blaise — skwitował jego zachowanie blondyn.

— Oj... daj spokój. Nikt nie słyszał. — Przez chwilę patrzył na niego dziwnie, aż w końcu zapytał. — To co, Smoku, strzała amora trafiła w malfoyowskie serduszko? — Chłopak zatrzepotał rzęsami jak pensjonarka.

— Od razu zabujał. Weź, ty się zastanów, co bredzisz. Po prostu fascynuje mnie. Jest ładniutka. — Draco ponownie zwrócił swój wzrok w stronę Gryfonki.

— No, nie powiem, że nie. — Zamyślił się Zabini, również przyglądając się dziewczynie, która niczego nieświadoma skrzętnie robiła notatki z lekcji.

— No i jakby nie patrzeć to nieliczna, która jeszcze się do mnie nie łasiła jak na przykład te o tam. — Wskazał na grupę rozchichotanych nastolatek, które omal nie zemdlały, gdy uchwyciły ruch ręki Malfoya.

— No to ją dodatkowo punktuje.

— I wiesz, jest inteligentna.

— Ale jest też strasznie pyskata i upierdliwa.

— Już ja bym utemperował ten języczek. — Blondyn uśmiechnął się sam do siebie, przywołując swoje kosmate myśli, w których główną rolę odgrywa właśnie ta Gryfonka.

— Tylko mi nie mów, o czym myślisz, proszę cię, stary, oszczędź mi. — Zarechotał Zabini.

— Poza tym jest seksowna... — kontynuował Ślizgon. — ... ma ładne oczy, jest zaokrąglona tam gdzie trzeba, zobacz, jak jest skoncentrowana, to tak seksownie przygryza dolną wargę i marszczy nosek. Nawet te jej piegi są fajne takie dziewczęce. Ogólnie jest inna, no wiesz... jest taka niezdobyta, pewnie jeszcze dziewica. Taki zakazany owoc. I te jej włosy pamiętasz w pierwszej klasie to była jakaś wielka szopa siana. A teraz widzisz te piękne kasztanowe loki, jak gładko suną po jej plecach, jak... — Draco miał kontynuować swój jakże barwny opis Gryfonki, gdy nagle jego uwagę zwrócił duszący się ze śmiechu na ławce Zabini. — No i z czego rżysz, bęcwale?

W Krzywym Zwierciadle ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz