Godzina 04:28
Ziewająca ruda istotka, z wczorajszym makijażem zmierzała mozolnie schodami na czwarte piętro.
— Ej, mała, połkniesz mnie zaraz, jak jeszcze szerzej rozdziawisz tę buźkę. — Męski głos wyrwał ją z jakże ciekawej czynności.
— Jesteś juuuuuuuż. Umaaaaaaaaawialiśmy się na piątą.
— Nooo, więc co tu robisz? — zapytał z figlarnym uśmiechem.
— Harry jest już nie do życia. Eeeee to znaczy... — Zreflektowała się, widząc rozbawioną minę chłopaka. — ... śpi, a ja postanowiłam sprawdzić, jak im idzie.
— Wiesz, chyba lepiej niż się spodziewaliśmy.
— Co!? — Ginny pisnęła szczęśliwa.
— Chodź, sama zobaczysz.
Niemalże biegiem ruszyła za chłopakiem. Doszli do schowka na miotły, ten machnął różdżką, cicho wypowiadając zaklęcie, otworzył drzwi. Uchylił je lekko i gestem ręki wskazał dziewczynie, by po cichu zajrzała.
A co zobaczyła?
Siedzących na marynarce chłopaka dwójkę wtulonych siebie młodych ludzi. On tylko w spodniach ona odziana jedynie w jego koszulę. Po podłodze walające się jej buty razem z sukienką. A na twarzach to, co najważniejsze. Po prostu błogi uśmiech.— Sama widzisz. A teraz już chodź. — Złapał ją delikatnie za ramię, odciągając od drzwi.
— Ale...
— No chyba nie chcesz ich budzić.
— No nie, ale...
— Zostawimy im uchylone, drzwi. Jakoś sobie poradzą, a teraz chodź już. Odprowadzę cię do dormitorium. — Odciągnął ją.
— Myślisz, że się domyśli? — Zapytała, powoli schodząc ze schodów.
— Że to my? Nie wiem może.
— Ale będzie dym, jak się dowiedzą. — Zachichotała, stojąc już przy drzwiach.
— No... do pociągu.
— No do zooooobaaaaczenia. — Pożegnała się, głęboko ziewając.
Pocałowała go w policzek. Już miała zniknąć za drzwiami, gdy ten nagle zawołał.
— Ginny!?
— Tak?
— Luna jest u siebie?
— Z tego, co wiem, to spała dzisiaj w pokoju moim i Lavender. Ale Lavender jest u Tima, więc pewnie jest tam sama.
— Aha. A mogłabyś mi podać hasło do waszego domu? — Zapytał nieśmiało, co lekko rozbawiło młodą Gryfonkę.
— Lwia grzywa.
— Dzięki. Jesteś wielka. — Podbiegł, ucałowawszy ją szybko w oba policzki. Po czym puścił i zaczął się kierować w kierunku wieży Gryfonów.
— Zabini!!! — Krzyknęła za nim. — Mam nadzieję, że wy to raczej tak już na stałe i na poważnie.
— Ja też tak myślę, Weasley. Ja też. — Odkrzyknął i pobiegł do swojej ukochanej.
_______________________________
Godzina 06:07
— Może ci pomóc? — Zapytał, widząc jak dziewczyna delikatnie mówiąc męczy się z zapięciem zamka na plecach.
— Jeśli mógłbyś. — Odwróciła się, uśmiechając się do niego delikatnie.
— Dla ciebie zawsze. — Wyszeptał przy odgarnianiu jej kasztanowych loczków.
CZYTASZ
W Krzywym Zwierciadle ✔
Fanfiction~Z nienawiści do eliksirów~ Gryfoni oraz Ślizgoni zostają ukarani, przez co są zmuszeni wykonać wspólnie powierzone zadanie od Mistrza Eliksirów... Szóstka uczniów z dwóch przeciwnych "obozów wroga" za karę ma udowodnić nauczycielom, że są oni w sta...