A gdyby tak zniknąć. Pozwolić słońcu, by roztopiło twoje ciało, niczym mleczną czekoladę. Zamienić się w największą słodkość, jaką widział świat. Poczuć ją w najczystszej postaci.
Hm...
Nie raczej, nie. To zdecydowanie głupi pomysł.
Lepiej pozwolić na to jemu. Niech on się tym zajmie. Sprawi, by każdy zmysł odczuł najbardziej rozkoszną słodycz.
Niech zajmą się tym jego zimne usta, drżące wargi...
Jego gładkie dłonie...
Jego...— Można wiedzieć, do kogo ty się tak szczerzysz, Granger?
Otworzyła oczy. No tak. Owszem, stał nad nią książę, ale raczej nie z jej bajki.
— Do słońca, które aktualnie mi zasłaniasz swoją szanowną — zakreśliła w powietrzu przysłowiowy cudzysłów — facjatą.
Ponownie przymknęła powieki.
Szeroki uśmiech wymalował się na jego twarzy. Nie wiele myśląc, położył się tuż obok niej, na świeżo zielonej trawie. Wokoło nich ponownie zapanowała błoga cisza. Delikatnie przerywana jedynie, szumiącymi, zielonymi liśćmi drzew i ćwierkającymi gdzieś w ich koronach ptakami. Promyki ciepłego letniego słońca ogrzewały ich twarze. Tego lata błonia szkoły magii prezentowały się naprawdę pięknie i aż zachęcały do tego, by się na nich wylegiwać.
Leżeli tak przez niecałe pięć minut, zanim odezwała się ponownie.— Która godzina?
Otworzył oczy i podniósł rękę, by spojrzeć na zegarek. Uśmiechnął się sam do siebie.
— Wow co za wyczucie, Granger. Jest dokładnie 13:13. Spójrz. — Podsunął jej zegarek pod same oczy.
— Dureń — stwierdziła z rozbawianiem, podnosząc się do pozycji siedzącej. Zaczęła poprawiać swój letni szkolny mundurek i lekko rozczochrane włosy.
— Ej! No wiesz co!? — oburzył się, również podnosząc się do pionu.
— No co?
— Za dużo przebywasz z moim przyjacielem, Granger. Zdecydowanie. Już wcześniej byłaś pyskata, ale teraz. Przebijasz samą siebie.
— Blaise, kotku. Jakby ci to wytłumaczyć. — Usiadła po turecku naprzeciw niego i zaczęła wyjaśniać jak małemu dziecku. — Jeżeli chłopczyk — wskazała najpierw na niego, a potem na siebie — i dziewczynka się bardzo, ale to bardzo lubią. To chcą ze sobą spędzać jak najwięcej czasu. Bez osób trzecich. Bo każdy chłopczyk, musi dbać o swoją kochaną dziewczynkę — skończyła, uśmiechając się przesadnie słodko.
— Ale cię rozpuścił. — Brunet pokiwał z niedowierzaniem głową.
— Co!?
— Nie nic. Po prostu wasza miłość jest, jest... jest niesamowita — wykrztusił.
— Łgarz i kłamca.
— Ale czyż nie za to mnie uwielbiasz, baby?
— Och! — Podniosła się z ziemi. — Dobra dość już tego gadania. Chodź, poczekasz ze mną na chłopaków przed wejściem do zamku.
— Niech ci będzie. — Stęknął, podnosząc się z ziemi i dorównał kroku Gryfonce. Po czym zaczął sobie wesoło pogwizdywać. W pewnym momencie wyczuł jednak, że dziewczyna dziwnie mu się przygląda.
— Coś nie tak z moją twarzą? — zapytał, mrużąc brwi.
— Przecież ty też pisałeś dziś egzamin z eliksirów.
— No, dość szybko to zauważyłaś.
Zatrzymali się przy schodach prowadzących do wejściowych drzwi. Hermiona oparła się o kamienny murek, a Blaise usiadł na jednym ze stopni.
CZYTASZ
W Krzywym Zwierciadle ✔
Fanfiction~Z nienawiści do eliksirów~ Gryfoni oraz Ślizgoni zostają ukarani, przez co są zmuszeni wykonać wspólnie powierzone zadanie od Mistrza Eliksirów... Szóstka uczniów z dwóch przeciwnych "obozów wroga" za karę ma udowodnić nauczycielom, że są oni w sta...