10

39 2 0
                                    

Siedzę już z 30 minut w tej altance. Po chwili stwierdziłam, że  wracam do środka, gdy zrobiło mi się lekko zimno... Będąc w środku, zaczęłam szukać Matteo, gdyż chciałam wracać do domu. Chodziłam po całym domu gospodarza imprezy, a po chłopaku ani śladu. Zrezygnowana udałam się w stronę kuchni. Po drodze, przechodziłam obok obściskującej się parce... Gdy przyjrzałam się bardziej, okazało się, że tym chłopakiem był Matteo. Podeszłam i odciągnęłam dziewczynę od zdezorientowanego chłopaka.

- Spadaj Barbie, to mój chłopak.- powiedziałam bardzo poważna. Jak nigdy.

- Nie wydaje mi się.- warknęła

- Ale ja wiem lepiej.- również warknęłam- Dla twojej informacji.- podeszłam bliżej i nachyliłam się nad nią.- Jestem z nim w ciąży.- Powiedziałam to głaskając się po brzuchu

Dziewczyna, zrobiła duże oczy. Odwróciła się do chłopaka i dała mu z liścia. Lekko się zaśmiałam. Kiedy upewniłam się, że Barbie poszła, zaczęłam się śmiać jak opętana. Matteo popatrzał na mnie wściekły...

- Po co to zrobiłaś?- warknął zły

- Dla jaj.- dalej się śmiałam- A tak na poważnie, to szukałam cię, bo chciałam abyś dał mi klucze.- śmiałam się cały cas

- Jesteś głupia.!- powiedział, a raczej krzyknął wściekły i pchnoł na ścianę.

Lekko się przestraszyłam. Bo po raz kolejny, w obecności Matteo przypomina mi się Ben...
Spojżałam na chłopaka i zamiast jego zielonych oczu zastałam całe czarne, przez złość. Mimo tego iż byłam pod wpływem alkoholu trochę zaczęłam się bać.

- Puść mnie. Daj mi tylko klucze i będzie dobrze.- lekko warknęłam

- Nie zapominaj, że to jest mój dom.! Więc nie mam takiego obowiązku, aby ci je dawać.- uśmiechnął się zwycięsko

O nieee, tak się bawić nie będziemy.

- Zapytam raz. Czy dasz mi te cholerne klucze?!- warknęłam zła

- Nie.- zaśmiał się

- Okeey.- próbowałam go wyminąć, ale mi na to nie pozwalał- Przejdź.- powiedziałam

- A jak nie, to co mi zrobisz?- zapytał cwanie

Chciałam go lekko odepchąć, ale był za silny. Widziałam w jego oczach, coś czego nigdy nie widziałam. Jego czarne jak węgiel tęczówki wpatrywały się we mnie, z pogardą. I wtedy zdałam sobie sprawę, że on musiał coś brać...

Nie chciałam dłużej być w jego towarzystwie. Nie chciał po dobroci to niech ma po złości.
Uniosłam kolano do góry i uderzyłam w czuły punkt. Chłopak natychmiast odszedł na bezpieczną odległość i  zgiął się lekko w pól. Ja wykorzystałam sytuację i jak najszybciej wyszłam z tej imprezy.

Po jakiś 30-40 minutach marszu zatrzymałam się w parku. Wykorzystałam to i udałam się do mojego miejsca. Po 5 minutach byłam juz na po momoście. Wyciągnęłam telefon z torebki, aby sprawdzić godzinę, okazało się że jest juz po 1. Zerkając na wyświetlacz telefonu, zobaczyłam kilka nieodebranych połączeń od Kasjana. Nie zwracając na to poszczegulnej uwagi, wyłączyłam telefon i wpatrywałam się w jeziorko, które oświetlał księżyc...

Nie boję się...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz