Rozdział 36.

476 18 3
                                    

4 miesięcy później.

RUBY

Kończyłam właśnie pakować moje rzeczy, gdyż postanowiłam że wrócę do Londynu. Kocham Melbourne, ale chciałabym abym razem z moim dzieckiem zamieszkała w miejscu, gdzie ja sama się wychowałam.

Jeśli chodzi o Harry'ego to nie kontaktowałam się z nim odkąd tu przyjechałam, on też raczej nie dążył do tego abyśmy ze sobą porozmawiali. Ostatnią wiadomość jaką od niego otrzymałam to było przepraszam. Od Eleanor wiem, że zajął się pracą, praktycznie wcale nie wychodził ze studia. Wiem też, że mieszkał z nimi przez jakiś czas, niestety przyjaciółka nie chciała mi powiedzieć dlaczego tak się stało, a ja też nie naciskałam, ponieważ chciałam o tym wszystkim zapomnieć, a przede wszystkim o nim. Jestem w ciąży i jedyne o czym myślę to o moim dziecku i o tym czy sobie poradzę jako samotna mama. Zastanawiałam się nad oddaniem dziecka do adopcji, jednak jak szybko mi ten pomysł przyszedł do głowy tak szybko z niej wypadł. Nie byłabym w stanie pozbyć się swojego dziecka z mojego życia, on już jest jego częścią, a poza tym za bardzo je kocham i zrobię wszystko aby nie odczuło braku ojca.

Wszystko co miało związek z Harrym zniknęło. Jedynie co pozostało to nasze dziecko.

- I jak Ruby gotowa na wielki powrót do Londynu? - moje rozmyślania przerwała Sally, wchodząc do mojego pokoju przez ten okres czasu.

- Chyba tak, nie wiem. Nie jestem pewna czy wszystko spakowałam. Czuje że o czymś zapomniałam. - powiedziałam jednocześnie sprawdzając listę na której miałam wszystko zapisane co powinnam spakować.

- Nic się nie martw, nawet jeśli czegoś zapomnisz to odeśle ci to pocztą. - uśmiechnęła się do mnie, ale nie na długo, ponieważ od razu przybrała smutny wyraz twarzy.

- Ej, co jest, kuzynko? - zapytałam zmartwiona, w stając z podłogi na której pakowałam swoje rzeczy.

- Jesteś pewna tego wyjazdu? - spytała. - Nie możesz zostać tutaj? Wiesz dobrze, że nie mam nic przeciwko temu abyś tu mieszkała. Drugi pokój gościnny mogłybyśmy przerobić na pokoik dla dziecka. Jest tutaj dużo miejsca i co najważniejsze ja tu jestem i Andrew, moglibyśmy ci ze wszystkim pomóc. Nie byłabyś sama, tak jak w Londynie.

- Sally. - westchnęłam. - Przerabiałyśmy już ten temat, jestem ci bardzo wdzięczna za to, że pozwoliłaś mi tu pomieszkać, ale wiesz dobrze, że nie mogę tutaj zostać. Za niecałe cztery miesiące przyjdzie na świat moje dziecko, nie możemy ci się tak zwalić na głowę. - ponownie wypowiedziałam się na temat zostaniu w Melbourne. - Nawet nie zaprzeczaj, dobrze wiesz, że nie mogę. - dodałam od razu, gdy zobaczyłam, że chce coś dodać. - Wiem, że chcesz dobrze Sally, ale nie masz się o co martwić. Dam sobie rade. - zapewniłam ją. Chciałam ją uspokoić, co chyba mi się udało, bo uśmiechnęła się lekko.

- No dobrze widzę, że Cię nie przekonam. - mruknęła. - Ale obiecaj mi, że od razu, jak urodzisz to powiadomisz mnie o tym i wyślesz mi zdjęcia maluszka, a ja obiecuje że wsiadam w pierwszy samolot i lecę do ciebie. - pogroziła mi palcem. - Może mi się uda załatwić dłuższy urlop to przyjadę do ciebie jeszcze przed porodem. - wyszczerzyła się do mnie.

- Obiecuje, że tak zrobię, no i mam nadzieje, że przyjedziesz. Moje drzwi od domu zawsze będą dla Ciebie otwarte, więc mam nadzieję, że często będziesz nas odwiedzać. - uśmiechnęłam się lekko gładząc się już po zaokrąglonym brzuchu.

- Oczywiście, obiecuje, że tak będzie. - powiedziała, a następnie podeszła do mnie i mnie przytuliła.

- Przepraszam, że przerywam tę namiętną chwilę, ale chciałbym powiadomić, że panienko Jones nasz samolot wylatuje za niecałe dwie godziny i jeśli chcemy zdążyć to powinniśmy się już powoli zbierać. - powiedział Andrew, kłaniając się przy tym, co wywołało u mnie śmiech.

- Ależ oczywiście panie Clark, może pan zabrać już moją walizkę. - powiedziałam ze śmiechem.

- A więc idę ją zapakować do samochodu, panienko. - powiedział i tak, jak mówił tak zrobił. Wziął mój bagaż i poszedł schować go do auta.

Upewniłam się tylko, czy wszystko zabrałam i wyszłam już do samochodu aby móc pojechać na lotnisko.

Żegnaj Melbourne.

***

Godzinę później.

Siedziałam już na pokładzie samolotu i rozmyślałam jak to będzie, gdy już wrócę do Londynu. Jestem wdzięczna moim rodzicom, bo dzięki nim znalazłam mieszkanie, które jest dość duże, a cena jest dosyć nisko wystarczająca na to abym nie musiała się martwić o to, czy starczy na zwykłe zakupy. Oprócz rodziców, którzy będą czekać na mnie na lotnisku nikt nie wie, że wracam. Myślałam o tym aby powiedzieć El, ale znając ją to ona powiedziałaby o tym wszystkim, a ja potrzebuję spokoju. Muszę sobie wszystko poukładać, aby się zaaklimatyzować. Nie chce na wejściu tłumaczyć się każdemu dlaczego wyjechałam, gdzie byłam, dlaczego teraz wróciłam. Muszę się na to przygotować, jest to dla mnie ciężki temat a wiem, że moi znajomi nie odpuszczą tak łatwo, więc jeśli mogę to będę zwlekać ze spotkaniem z nimi jak najdłużej się da. Mam tylko nadzieje że nie spotkam ich w żadnym sklepie, ani na ulicy, bo wtedy to będę miała naprawdę przerąbane. Zwłaszcza u Calder.

Andy aktualnie spał na swoim miejscu, które znajduje się obok mnie. Jestem mu bardzo wdzięczna za to co dla mnie zrobił, gdyby nie on, nadal bym rozpaczała nad rozstaniem, a tak on pozwolił mi szybciej zapomnieć o tym wszystkim. Jest moim najlepszym przyjacielem, jeszcze nikt nie zrobił tyle dla mnie co on. Jest mi trochę głupio, że go odtrąciłam, kiedy, zapytał, czy zostanę jego dziewczyną, lecz niestety ja nie jestem gotowa na związek, nie po tym wszystkim. Straciłam jakąkolwiek wiarę w facetów i jedyne co teraz chcę zrobić to skupić się na moim dziecku.

Spojrzałam przez okno i zachwyciłam się widokiem chmur, które wyglądały przepięknie wraz z zachodzącym słońcem. Westchnęłam i zamknęłam oczy z nadzieją, że gdy już się obudzę to będę już w Londynie.

***

Wesołego Jajka, kochani!

Co myślicie o decyzji Ruby? Dobrze robi wracając do Londynu?

All of love, Paulina xx

Sławne życie według Harry'ego Stylesa || h.s ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz